56-letni mężczyzna podając się za lekarza wmówił dwóm kobietom w wielu 66 i 35 lat, cierpiącym na złośliwe nowotwory, że nie chorują na raka, ale są zarażone patogenami. Diagnozę poprzedził badając je przedmiotem przypominającym wahadełko. Następnie zalecił zaprzestanie dotychczasowego leczenia i zaproponował „terapię”, za którą zainkasował ponad 45 tys. zł. Obie kobiety zmarły. Mąż jednej z nich zgłosił sprawę do prokuratury.
– Śledczy , w oparciu o opinię biegłego z zakresu medycyny, wykazali, że działania podejmowane przez mężczyznę były w świetle nauk medycznych niedopuszczalne i szkodliwe. Pacjentki utraciły bezpowrotnie kilka miesięcy prawidłowego leczenia, które mogło wydłużyć ich życie i zmniejszyć ich cierpienia fizyczne i psychiczne – przekazała prokuratura.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. W przeszłości nie był karany. Jest mieszkańcem woj. małopolskiego, ma średnie wykształcenie. Ogłaszał się, że prowadzi działalność paramedyczną i zajmuje się holistycznym podejściem do zdrowia. Za zarzucane mu przestępstwa grozi do lat 8 więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Rejonowego Katowice-Wschód.
Tacy ludzie to szarlatani
Czy takie rzeczy rzeczywiście się zdarzają?
– Niestety takie przypadki wciąż mają miejsce – potwierdza lek. Patryk Hasior, specjalista radioterapii onkologicznej, zastępca kierownika Klinicznego Zakładu Radioterapii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Rzeszowie.
Lekarz dodaje, że osoby takie wykorzystują fakt, że chorujący na nowotwór, są nierzadko w słabej kondycji psychicznej. Szukają ratunku na wszystkie możliwe sposoby. Są więc bardzo podatne na tego typu działania.
– Ludzie tacy to szarlatani, nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. Proponują pacjentom wątpliwe „terapie”, mające ich uleczyć z nowotworu. Często wmawiają pacjentom, że wcale nie chorują na nowotwór, ale mają w sobie pasożyty, pierwotniaki i doprowadzają ich do zaprzestania dotychczasowego leczenia. Wprowadzają pseudonaukowe metody „diagnostyki” i „leczenia”, najczęściej doprowadzając do nieodwracalnych szkód w stanie zdrowia pacjenta, jak również w procesie leczniczym. Trzeba nadmienić, że najczęściej inkasują za swoje „usługi” ogromne sumy pieniędzy – mówi dr Hasior.
Tacy szarlatani oskarżają lekarzy o zmowę z koncernami farmaceutycznymi.
– W mojej opinii zdecydowanie brakuje rozwiązań prawnych, które pozwoliłyby na eliminowanie takich osób z rynku „usług”. Brakuje również prawa z zakresu karnego pozwalającego skutecznie takie osoby ścigać. Nie tylko za oszustwo, ale przede wszystkim za bezpośrednie narażenie zdrowia i życia pacjenta. W dodatku kierowane chęcią zysku, czyli z premedytacją – mówi Patryk Hasior.
Dodaje też, że należy starać się na wszelkie sposoby podnosić świadomość społeczeństwa, że takie pseudonaukowe metody leczenia nie przynoszą chorym, żadnych korzyści. Doprowadzają do dramatów życiowych, rodzinnych, a bardzo często też finansowych.