Piłkarze PGE Stali Mielec wprawdzie przełamali strzelecką niemoc i w meczu z Wartą zdobyli dwie bramki, ale dziurawa jak szwajcarski ser obrona i proste, chwilami wręcz dziecinne błędy, kosztowały ich utratę aż 5 goli!
PIŁKA NOŻNA. PKO BP EKSTRAKLASA
Takiego festiwalu bramek w meczu w Grodzisku Wielkopolskim nie spodziewał się nikt. Ostatnie starcia Warty ze Stalą były zazwyczaj pojedynkami do pierwszej bramki. Tym razem obie drużyny, a zwłaszcza gospodarze postawili na ofensywny styl gry, dzięki czemu kibice obejrzeli aż 7 goli. Mielczanie po pierwsze, remisowej połowie, na drugą „zostali w szatni” czego efektem były strzelone szybko dwie bramki przez gospodarzy. Gości ostatecznie dobił w 71. min Adam Zrelak, który tym samym skompletował hat-tricka. Tym samym PGE Stal w nieco ponad godzinę straciła tyle samo goli, ile… we wcześniejszych 10 spotkaniach, rozgrywanych w tym roku.
– Z pozycji porażki 2-5 można ocenić ten mecz jako blamaż, ale ten blamaż bardziej dotyczy II połowy – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Kamil Kiereś, trener PGE Stali. Ta, mimo że już od 5 meczów pozostaje bez zwycięstwa, nadal plasuje się na 9. miejscu, mając 8 pkt przewagi nad strefą spadkową.
– Nie można powiedzieć, że do przerwy prezentowaliśmy się źle. Myślę, że mecz miał kilka momentów, w których Warta też popełniała błędy i potrafiliśmy je w jakimś stopniu wykorzystać. Pozytywem po I połowie było przełamanie czterech meczów strzeleckiej niemocy. Zwłaszcza, że była to bramka szczególna, bo odrabiająca wynik na 1-1. Co do straconych goli, to pierwszy i drugi był efektem strat pod własną bramką lub nieumiejętność zebrania drugiej piłki po dalekich podaniach. Albo też Warta grała długie piłki, utrzymywała je poprzez Zrelaka i to były najgroźniejsze akcje, z takich akcji padły te dwa gole dla Warty. Mimo to schodzimy do szatni z wynikiem 2-2, bo Szkurin się przełamał, były więc pozytywy. Mogliśmy myśleć, żeby w II połowie grać o pełną pulę, bo do tej pory mecz miał przebieg 50 na 50 – analizował pierwszą część poniedziałkowego meczu trener Kiereś.
Mielecki koszmar po przerwie
Zarówno on, jak i mieleccy piłkarze nie sądził jednak, że II połowa będzie tak koszmarnie wyglądała w wykonaniu ekipy z Mielca.
– Jeżeli po przerwie zaraz po wyjściu tracisz gola, jeszcze to przeżywasz, bo mocno się motywowałeś i potem po minucie dostajesz kolejną bramkę, to z pozycji ławki trenerskiej było widać, że mentalnie było to zbyt trudne dla moich zawodników. Trzeba też zaznaczyć, że dziś straciliśmy tyle samo goli, ile we wcześniejszych dziesięciu meczach razem wziętych. Tym razem nasza defensywa się posypała – mówił Kamil Kiereś.
Przed PGE Stalą teraz seria meczów z trudnymi przeciwnikami. Już w najbliższą niedzielę do Mielca przyjeżdża Legia Warszawa, a potem mielczan czekają pojedynki Jagiellonią Białystok, Górnikiem Zabrze i Pogonią Szczecin.
– Kalendarz jest trudny. Teraz na naszej drodze Legia, ale w tej lidze każdy może wygrać z każdym. My też już to udowadnialiśmy w tym sezonie. Liczymy na przełamanie. Taki będzie cel – zakończył optymistycznie trener Kiereś.
Głębszy oddech Warty
Poniedziałkowa wygrana pozwoliła z kolei złapać głębszy oddech Warcie, która odskoczyła od strefy spadkowej na dystans 4 „oczek”.
– Gdyby Argentyna nie miała Leo Messiego, to nie byłaby mistrzem świata. Adam Zrelak to jest nasz Messi. Nie trzeba nic więcej dodawać, to nasz najlepszy piłkarz. Ale nie ma co słodzić, bo jeszcze 5 meczów przed nami. Jak Adam dołoży jeszcze dwa hat-tricki, to może pojedzie na Euro – żartował na pomeczowej konferencji prasowej Dawid Szulczek, trener Warty.
– Jesteśmy zadowoleni z przebiegu meczu. Samo to, że pazernie podchodziliśmy do rywala i chcieliśmy zdobywać bramki, może cieszyć. Wejście w mecz było niezłe, ale w drugiej połowie szczególnie pokazaliśmy, że chcemy zdobyć 3 punkty. W przerwie mówiliśmy sobie o tym, żeby jak najszybciej strzelić gola na 3-2. Dzisiaj stworzyliśmy jednak mniej sytuacji i oddaliśmy mniej celnych strzałów, niż w meczu z ŁKS-em czy Lechem. Co wtedy nie wpadło, to dzisiaj nam los oddał – przyznał opiekun ekipy z Poznania.
WARTA Poznań – PGE STAL Mielec 5-2 (2-2)
1-0 Matuszewski (7.), 1-1 Jaunzems (17.), 2-1 Zrelak (38.), 2-2 Szkurin (45+1.), 3-2 Zrelak (46.), 4-2 Szymonowicz (49.), 5-2 Zrelak (71.)
WARTA: Grobelny – Matuszewski (90. Borowski), Bartkowski, Szymonowicz, Țiru, Mezghrani, Luís (75. Savić), Kupczak, Mäenpää (90. Paszkowski), Szmyt (62. Prikryl), Zrelak (75. Żurawski)
PGE STAL: Kochalski – Jaunzems (54. Gerstenstein), Esselink, Matras, Pingot, Getinger, Domański (75. Stępień), Guillaumier (61. Hinokio), Santos (54. Gheorghe), Wołkowicz (61. Strzałek), Szkurin.
Sędziował Marcin Szczerbowicz (Olsztyn). Żółta kartka Pingot. Widzów 1356.