
- OnlinenevadaShops° , Liberty London x adidas mesa Collection Releases January 10 , adidas mesa glitch world skin cancer center greenwood
- travis scott air jordan 1 retro low og black olive release date fall 2024
Radni powiatu leskiego głosowali nad uchwałą w sprawie zmian organizacyjnych w szpitalu. Jednym głosem oddział położniczy został utrzymany. Nie oznacza to jednak, że ostatnia porodówka w Bieszczadach wznowi działalność. Pracownicy lecznicy okupowali w tym czasie Ministerstwo Zdrowia, by spotkać się z nową szefową resortu w sprawie dalszych air jordan 6 toro losów oddziału. Nie udało się, mają jednak zapewnienie spotkania w przyszłym tygodniu.
Wniosek uchwały przygotował zarząd powiatu w związku z „trudną sytuacją finansową jednostki oraz brakiem kadry lekarskiej”. Zmiany miały polegać na likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego, w jego miejsce miał powstać oddział ginekologiczny.
Rodzi się zbyt mało dzieci
– W ubiegłym roku oddział ginekologiczno-położniczy przyjął 1200 pacjentek, ale porodów było tylko 197. Te liczby pokazują, na jakie usługi medyczne jest większe zapotrzebowanie. Funkcjonowanie porodówki kosztuje pół miliona złotych miesięcznie, a wyceny NFZ nie wystarczają na utrzymywanie tego oddziału – tłumaczył Wiesław Kuzio, wicestarosta leski.
Podczas czwartkowej sesji apelował do radnych o przyjęcie uchwały, bo jego zdaniem tylko reorganizacja szpitala i wynikające z tego zmniejszenie kosztów może uratować placówkę, która ma już 116 milionów zł długu. Z powodu problemów finansowych placówka 1 lipca zawiesiła działalność oddziału ginekologiczno-położniczego. Powodem był też brak lekarza neonatologa. Oddział miał wznowić działalność 1 września, ale jego praca została zawieszona na kolejny miesiąc.
Radni nie przyjęli jednak uchwały dotyczącej reorganizacji szpitala. Pięcioro z nich zagłosowało „za”, sześcioro „przeciw”, a troje wstrzymało się od głosu.
– Nie wiem, co będzie dalej. Nie mamy pediatry, neonatologa, a oddział ginekologiczno-położniczy bez takich lekarzy nie może funkcjonować, bo nie będzie miał kto zbadać noworodka – podsumował wicestarosta.
Pracownicy okupowali ministerstwo
„Pozdrawiamy z ministerstwa zdrowia, gdzie pani minister nie chce się spotkać z przedstawicielkami ostatniej porodówki w Bieszczadach. Czekamy choćby na termin, ale nawet tego nie możemy się doprosić – napisała w mediach społecznościowych Marcelina Zawisza z partii Razem.

W opinii Magdaleny Dąbrowskiej, przewodniczącej oddziału zakładowego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych szpitala w Lesku, to nie liczba porodów powinna być kryterium do zamknięcia. – Nikt nie liczy, ile straż pożarna zgasiła pożarów. Nikt nie kwestionuje, że powinna być, jest i będzie – mówiła przewodnicząca.
Co dalej?
Z pomocą mogłaby przyjść uchwalona ustawa o reformie szpitali, która pozwala na konsolidację placówek. Jeden z pomysłów, jakie padały w ostatnich miesiącach, dotyczył połączenia lecznic w Sanoku, Lesku i Ustrzykach Dolnych, które miałyby utworzyć jeden bieszczadzki szpital.
Szkopuł w tym, że obecne SchaferandweinerShops Netherlands - adidas weightlifting suit australia open schedule - ‘Orketro’ sneakers ADIDAS Originals zadłużenie tych trzech szpitali wynosi ponad 300 mln zł. Ustawa nie reguluje zaś kwestii ich oddłużenia.
– To jest ostatnia porodówka. Ona musi zostać w tym kształcie, ponieważ nie ma innej w tym regionie – dopowiedziała posłanka Zawisza.
Okupująca przez ponad sześć godzin w ministerstwie delegacja szpitala dostała zapewnienie, że w ciągu najbliższego tygodnia szefowa resortu spotka się z nią w temacie porodówki.
