3-letniego przedszkola śpiącego na placu zabaw w Woli Baranowskiej zauważyła przypadkowa kobieta. Jak się wkrótce okazało, chłopiec bawił się tam wcześniej z grupą przedszkolną. Opiekunki, które wróciły do placówki, nie zauważyły, że brakuje im jednego malucha.
Skończyło się dobrze. Ale strach pomyśleć, co by było, gdyby na śpiące dziecko nie zwróciła uwagi kobieta, która przechodziła obok placu zabaw. Zaopiekowała się ona maluszkiem i zaniosła go do placówki. Wtedy dopiero opiekunki, zorientowały się, że brakuje im dziecka.
Za dużo dramatów z udziałem dzieci
Zdarzenie, które opisujemy miało miejsce kilka dni temu w Woli Baranowskiej koło Baranowa Sandomierskiego, w powiecie tarnobrzeskim. Sprawa została wyjaśniona, ale do mediów trafił mail, w którym poinformowano o bulwersującym zajściu. Nadawca maila, którego dziecko uczęszcza do tej samej placówki, chciał nagłośnić sprawę po to, by przestrzec przed podobnymi sytuacjami.
– Trzeba wyeliminować tego typu patologie, żeby uniknąć nieszczęść. Za dużo teraz dramatów słyszymy w telewizji z udziałem dzieci – napisał.
Marta Janczura, dyrektor Zespołu Szkół w Woli Baranowskiej, w którego skład wchodzi przedszkole poinformowała, że wobec dwóch pracownic przedszkola, które pozostawiły chłopca na placu zabaw zostały wyciągnięte konsekwencje, a rodzice dziecka zostali za zaistniałe zdarzenie przeproszeni.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Skatowana Nadia wybudzona ze śpiączki. Trafi do rodziny zastępczej, rodzice w areszcie
W związku z incydentem, który nie miał prawa się zdarzyć, zorganizowano także spotkanie z rodzicami oraz burmistrzem miasta i gminy Baranów Sandomierski Markiem Mazurem. Rodzice mówili o konieczności większego zaangażowania personelu przedszkola w zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom. A także o dodatkowych rozwiązaniach, które mogą przyczynić się do tego, aby takie sytuacje już więcej się nie zdarzyły. Posłużyć ma temu m.in. zainstalowanie monitoringu na zewnątrz budynku, w którym przebywają dzieci.
Zaufanie rodziców do opieki nad ich dziećmi zostało niewątpliwie nadszarpnięte. Ale konstruktywna rozmowa z przedstawicielami Zespołu Szkół i burmistrzem daje nadzieję, że incydent zapalił czerwoną lampkę i na długo ona, nie tylko w Woli Baranowskiej nie zgaśnie.