PGE Stal Mielec w meczu z Górnikiem Zabrze przegrywała już od 9. min. Później zdobyła dwie bramki i broniła przewagi, grając w osłabieniu. Ostatecznie wygrała 2-1, co pozwoli jej w spokoju spędzić reprezentacyjną przerwę.
Dla miejscowych był to mecz o tzw. święty spokój i bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Niektórzy twierdzili też, że o swoją posadę zagra w nim trener Kamil Kiereś. W niczym nie zmienia to faktu, że niedzielny mecz rozpoczął się dla miejscowych w najgorszy z możliwych sposobów
PRZECZYTAJ TEŻ: Jesus dał nadzieję i Stal Rzeszów zdobyła Niecieczę!
Stal przegrywała już od 9. minuty
Gospodarze już od 9. min musieli gonić wynik. Po zagraniu Sebastiana Musiolika, w dogodnej sytuacji znalazł się Szymon Czyż, który mimo asysty jednego z obrońców Stali, zdołał zmusić do kapitulacji Mateusz Kochalskiego.
Miejscowi nie załamali się takich obrotem sprawy i zaledwie 6 minut później doprowadzili do remisu.
Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Krystiana Getingera, największym sprytem w polu karnym Górnika wykazał się Mateusz Matras, który z bliska wpakował piłkę do siatki.
Jeszcze w I połowie obie drużyny miały swoje sytuacje, ale na przerwę schodziły przy remisie 1-1.
Tym razem lepiej zaczęli mielczanie
Drugą połowę, w przeciwieństwie do pierwszej, wyśmienicie rozpoczęli mielczanie. W roli asystenta ponownie wystąpił Getinger, którego podanie z lewego skrzydła, uderzeniem głową na bramkę zamienił Ilja Szkurin. który zdobył już 5. gola w tym sezonie.
Euforię gospodarzy nieco przyćmiły wydarzenia z 55. min. Wówczas to wychodzącego na czystą pozycję Adriana Kapralika w nieprzepisowy sposób powstrzymał Bert Esselink, za co ujrzał czerwoną kartkę.
– Przegraliśmy na własne życzenie. Z upilnowaniem Szkurina mieliśmy więcej problemów, niż się spodziewałem. Nie potrafiliśmy wykorzystać gry w przewadze, zabrakło nam więcej akcji kombinacyjnych, więcej strzałów z dystansu. Mieliśmy wprawdzie przewagę, ale Stal z sytuacji które miała, wyciągnęła naprawdę dużo – mówił po końcowym gwizdku Jan Urban, trener Górnika.
Karny dla Stali, którego jednak nie było
Gospodarzom pozostało zatem ponad pół godziny gry w osłabieniu, z którego to zadania wywiązali się wyśmienicie. Wprawdzie – co zrozumiałe – przeważali goście, ale to PGE Stal była bliższa zdobycia trzeciej bramki.
W 77. minucie Szkurin starł się w polu karnym z Kryspinem Szcześniakiem i sędzia podyktował rzut karny dla mielczan. Po analizie VAR zmienił jednak swoją decyzję i odwołał podyktowaną wcześniej „jedenastkę”.
– Mówiłem, że zespół ma dobrą energię. Nasi zawodnicy dobrze zrealizowali zadania taktyczne. Udało nam się mocno nakreślić grę wahadłowych, którzy mieli dużo dobrych podań. Rywale z kolei nie mieli sytuacji oko w oko z Kochalskim. Nie dopuściliśmy do tego – analizował niedzielny mecz Kamil Kiereś, trener PGE Stali.
Przed Stalą teraz reprezentacyjna przerwa. W niej zagra ona towarzysko ze swoją imienniczką z Rzeszowa.
Kolejne spotkanie ligowe mielczanie zagrają 25 listopada w Szczecinie, gdzie zmierzą się z tamtejszą Pogonią.
PGE STAL Mielec – GÓRNIK Zabrze 2-1 (0-1)
0-1 Czyż (9.), 1-1 Matras (15.), 2-1 Szkurin (51.)
PGE STAL: Kochalski – Gerstenstein, Esselink, Matras, Leandro, Getinger, Domański, Guillaumier, Trąbka, Wołkowicz (58. Jaunzems), Szkurin
GÓRNIK: Bielica – Barczak (82. Sekulić), Szcześniak, Janicki, Sipak (82. Janza), Yokota, Pacheco (67. Olkowski), Rasak, Czyż (67. Nascimento), Kapralik, Musiolik (46. Krawczyk)
Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Czerwona kartka Esselink (55. – faul taktyczny). Widzów 5665