- air jordan 11 cherry holiday 2022
- Nike TN Air Max Plus , nike air force 1 shadow air max dia , IetpShops , Women's Nike TN
Kierowcy tirów zamknięci w kabinach swoich pojazdów czekają na cud, że święta spędzą z rodziną. Coraz mniej w to wierzą. Przedstawiciele organizacji Oszukana Wieś chuchają w dłonie, bo nawet w baraku – „siedzibie sztabu generalnego” protestujących – zimno jak w psiarni. Też czują, że to będą dla nich święta inne niż wszystkie poprzednie. Na przejściu granicznym w Medyce i Korczowej trwa oczekiwanie, że „coś się w sprawie ruszy”. Nikt nie wie kiedy i jak mocno się ruszy. I liczą się z tym, że opłatkiem łamać się będą w warunkach protestu. Jak wyglądają Święta Bożego Narodzenia na granicy?
Po miesiącu protestu rolników i transportowców, na cztery dni przed wigilią wcale nie są bliżsi sukcesu. A święta za pasem, więc konkretyzują świąteczne plany – jak jednocześnie protestować i świętować. Podobny dylemat mają polscy kierowcy, oczekujący całymi dobami na przekroczenie granicy. Wielu z nich tę gwiazdkę spędzi w kabinach swoich tirów. Podobnie jak kierowcy ukraińscy po polskiej stronie granicy.
Nikt nic nie wie
Dowodzący protestem w Medyce Roman Kondrów z organizacji Oszukana Wieś wybrał się minionego wtorku do Warszawy także po to, by obecnemu ministrowi Rolnictwa i Rozwoju Wsi wręczyć zaproszenie do wizyty u protestujących.
– W luźnej rozmowie sam przyznał, że na tę chwilę nie ma z czym przyjechać – opowiadał po powrocie ze stolicy. – Przypuszczam, że nie mają żadnego instrumentu, żeby nasze problemy rozwiązać, a nasz protest traktują, jak kartę przetargową w rozmowach z Unią Europejską. Nie widzę żadnej realnej szansy, żeby te sprawy przed świętami zostały rozwiązane. Zajmują się teraz telewizją publiczną, komisjami i rozliczeniami, nasze sprawy trafiły na boczny tor. Podobno w piątek minister Sikorski z ministrem Siekierskim mają jechać do Kijowa na rozmowy, więc powoli przygotowujemy się na to, że wielu z nas wigilię spędzi w tym miejscu.
Zmęczenie zapewnieniami rządu
Łukasz Martyn z Podkarpackiej Izby Rolniczej i uczestnik protestu dodaje, że jest już zmęczony zapewnieniami rządu, że problem zostanie szybko rozwiązany. Też liczy się z tym, że przynajmniej część świąt spędzi na granicy w Medyce.
– Zastanawiamy się nad takim rozwiązaniem, że przepustowość na święta zmniejszyć do jednego samochodu na godzinę – precyzuje. Obecnie protestujący przepuszczają na przejście graniczne pięć tirów na godzinę. – Może to przekona decydentów w Warszawie, że trzeba szybciej działać. Do tej pory dyżurowaliśmy tu w dwunastogodzinnych zmianach, na święta ustalamy sześciogodzinne zmiany na osiem – dziesięć osób.
A grafik dyżurowy na święta już mamy ustalony.
Roman Kondrów kreśli wstępne plany świąteczno – protestacyjne: przy dojeździe do granicy stanie stół wigilijny dla chętnych.
Tak wyglądać będą tegoroczne Święta Bożego Narodzenia na granicy
– Przyjadą żony z dziećmi, wcześniej upichcą coś w domu i przywiozą tutaj – planuje. – Zaprosimy kierowców, którzy będą czekać w kolejce, będzie gorąca kawa, herbata, bigos i co tam jeszcze nasze żony dowiozą. I oczywiście opłatek i kolędy też, choć raczej w smutnym nastroju, bo takie są okoliczności.
Polskich kierowców na pewno, ukraińskich też?
– Czemu nie? – zapewnia.
– My im nie wrogowie, jak będą chcieli, to przyjdą, a my ich przyjmiemy. Mam wrażenie, że trochę nas rozumieją, że walczymy o swoją sprawę, to nie tak, że jesteśmy przeciwko nim. Jak czują się w niekomfortowej sytuacji, ugościmy ich, tylko żeby obyło się bez incydentów.
Łukasz Martyn jest nieco sceptyczny wobec tego pomysłu. Opisuje sytuację sprzed kilku dni, jak do ich kontenera wpadło trzech nike dunk zebra high heels – czterech ukraińskich kierowców.
Stan napięcia
– Przyjechali taksówką, wtargnęli do środka, wywiązała się gwałtowna a niepotrzebna wymiana zdań – opisuje sytuację.
Mówi, że relacje między kierowcami polskimi i ukraińskimi, stojącymi w kolejce przed przejściem granicznym, są napięte.
– W zasadzie stoją w dwóch grupach: polska i ukraińska – opisuje. – Policja obie grupy dyskretnie rozdziela, żeby nie doszło do jakichś incydentów.
„Mosty mają łączyć, nie dzielić”. Mieszkańcy Pułaskiego wciąż protestują.
– Ja sobie swoje święta wyobrażam w domu – tłumaczy Zenon Sanocki, także uczestnik protestu. – W swojej rodzinie, z dziećmi i wnukami, w miłej atmosferze. Ja tu nie stoję, bo nie mam co robić, stoję, bo taka jest wyższa konieczność, bo musimy bronić naszych gospodarstw, naszych przedsiębiorstw. I nie tylko naszych. Natknęliśmy się na kierowcę, który przywiózł z Ukrainy cały samochód tańszego cukru. Kto na tym zyskuje, a kto traci?
Zapewnia, że polscy kierowcy, którzy też zmuszeni są czekać w kolejce na granicy, rozumieją ich protest i w znacznym stopniu go popierają.
– A my te święta będziemy spędzać razem z nimi – dodaje.
Przyznaje, że myśli o polskich kierowcach, co do wizyty ukraińskich, ma pewne obawy.
– To byłoby bardzo niebezpieczne, są bardzo duże emocje – tłumaczy. – Już mieliśmy ich wizytę, było mnóstwo złych emocji.
Daleko od domu
Kolejka tirów na ukraińskich numerach rejestracyjnych ciągnie się kilometrami w kilku grupach – po kilkanaście, kilkadziesiąt pojazdów. Pobocze drogi usiane śmieciami w torebkach foliowych i luzem, na pasie trawy, tuż przy linii asfaltu, teren pełen fekaliów, że stąpanie tutaj, to niemal jak stąpanie po polu minowym. Do najbliższego z toi-toia niektórzy mają kilkaset metrów, niektórzy ponad kilometr. Ziąb, pozamykani w swoich kabinach, czekają na sygnał do wyjazdu. Ci z końca kolejki czekają już ponad tydzień.
Ołeksandr swoim wiezie lawetą kilka samochodów, większość to terenowe. Niektóre – wyraźnie powypadkowe. Za przednią szybą karta z informacją: „transport dla wojska”. Te niby mają mieć priorytet i przywilej niezwłocznego przekroczenia granicy, a Ołeksandr mówi, że stoi tu już drugi dzień. Jak długo jeszcze?
– Nie wiem – mówi bezradnie. – Teraz nic już nie wiem. Policja nas nie przepuszcza.
Unika odpowiedzi na pytanie, do którego miejsca w Ukrainie ma dostarczyć przesyłkę, wspomina, że w okolice Kijowa. Na pytanie, czy wyobraża sobie, że będzie musiał tu spędzić święta długo patrzy w dal przez przednią szybę, w kierunku Ukrainy.
– A co mogę zrobić, no co mogę? – odpowiada z rezygnacją.
Nadzieja
Przy niemal depresyjnym Ołeksandrze Siergiej jest niemal pogodny.
– To już siedem dni tu stoję – mówi. – Jeszcze jest nadzieja, że na święta zdążę do domu, ale to tylko nadzieja. I nie ma z kim rozmawiać, tydzień tu jestem, a nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
Od tygodnia każdy dzień taki sam: picie herbaty w kabinie, od czasu do czasu spacer wokół samochodu, codziennie „meldunek” telefoniczny rodzinie w Ukrainie, a tam czeka żona i małe dziecko.
– Dla niego to wiozę – wyciąga przed siebie ogromną pakę z pampersami. – A żona pyta za każdym razem: gdzie jesteś i kiedy przyjedziesz. I co mam jej powiedzieć?
W cysternie wiezie żywicę dla jednego z ukraińskich zakładów produkcyjnych.
– Nie ma żywicy, nie ma produkcji w fabryce – tłumaczy krótko. – A nasz kraj musi z czegoś żyć. A jak pan pyta co będzie, jak mnie tu święta zastaną, to nie wiem, co powiedzieć.
Na przejściu granicznym w Korczowej sytuacja identyczna ir jordan 4 military blue 202, choć uczestniczący w proteście transportowców w Korczowej Artur Izdebski zapewnia, że tu nie ma napięcia między polskimi i ukraińskimi kierowcami.
– Policja kieruje przyjeżdżających na określone parkingi i pilnuje, żeby był spokój – tłumaczy.
Sąd znów zajmuje się sprawą Rzeszowskich Zakładów Graficznych. „Ale o co chodzi?”
Święta Bożego Narodzenia na granicy
On też nie ma pojęcia, jak wyglądać będzie ich wigilia w takich warunkach.
– Mamy powyznaczane dyżury, żeby przynajmniej część z nas mogła choć część tych świąt spędzić w domu – tłumaczy. – Nikt tu nie ucieka przed powinnością, koledzy sami do nas dzwonią, że gotowi są tu stać.
Teoretycznie można zostawić tu tira na parkingu i wracać autobusem do domu na święta.
– Tak robili nasi, którzy wracając z Ukrainy mieli po 30 dni stać po tamtej stronie na granicy – opowiada. – Zostawiali wozy i autobusami wracali do domów. Nawet świąt do tego nie było trzeba.
Obowiązkowo ma być opłatek i „jakaś potrawa”.
– Przecież tradycje trzeba podtrzymać – uzasadnia.
Życzenia
W ramach prezentu pod choinkę życzy sobie i innym przywrócenia unijnych zezwoleń na prowadzenia transportu drogowego na terenie UE.
– I dotyczyć to będzie tak nas, jak Ukraińców – dodaje.
– To uporządkuje ten cały bałagan.
I mówi, że warunki protestu nie są tak dotkliwe jak myśl, w jaki sposób rodzinom wytłumaczyć swoją nieobecność przy wigilijnym stole.
– Na ogół rozumieją, bo wiedzą, że robimy to także dla nich – zapewnia.
Nie jest pierwszym z rozmówców, który życzenia „wesołych świąt” przyjmuje albo z zakłopotaniem albo z ironią.
Ilu protestujących spędzi Święta Bożego Narodzenia w domu w ilu na granicy … wytrzymałości?