REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

sob. 27 lipca 2024

Rolnicy też mają dość rządów PiS. Szykują blokady dróg

Rolnicy znów szykują się do protestów. (Fot. Wit Hadło)

Rolnicy z całej Polski szykują się do protestów. Nie wierzą już ministrowi rolnictwa, który złożył obietnice, że poprawi się sytuacja na rynku zbóż. Właściciele gospodarstw nie mają pieniędzy na życie i na żniwa, a rządowych dopłat nie widać.

Rolnicy mówią wprost: – Kończy się kredyt zaufania dla Roberta Tylusa, ministra rolnictwa. Obiecywał konkretne działania, które poprawią  sytuację w związku z napływem na polski rynek milionów ton zboża z Ukrainy. Czas ministra się kończy, bo zboże z Ukrainy jak jechało, tak nadal do naszego kraju wjeżdża.  

Na razie nie jest znany termin protestów na drogach. Część rolników wybrało się w minioną niedzielę do Warszawy na Marsz 4 czerwca z hasłami sprzeciwu wobec tego, co robi władza PiS. Ale to był jedynie wstęp do planowanego wyjścia na ulice.

POLECAMY: Przełomowy dzień w historii Polski. Pół miliona osób maszerowało w stolicy

Wiesław Gryn, właściciel gospodarstwa rolnego w Rogowie na Lubelszczyźnie i jeden z liderów Stowarzyszenia „Oszukana Wieś” podkreślił, że pieniędzy z dopłat obiecanych przez ministra Tylusa nie widać i prawdopodobnie będą dopiero pod koniec roku.

– Więc z czego mają utrzymywać swoje gospodarstwa rolnicy? – pyta.

Tak było na ulicach Rzeszowa w październiku 2020 r. (Fot. Wit Hadło)

Rolnicy są zdesperowani

– Jestem w dramatycznej sytuacji. Mam około 200 ton swojej pszenicy i rzepaku, ale tylko 100 ton mam gdzie składować, a reszty nie mam gdzie złożyć, bo magazyny są zawalone ubiegłorocznymi zbiorami – mówi Stanisław Bartman, gospodarujący na Podkarpaciu na 150 hektarach. Przeważa uprawa warzywniczo-sadownicza, ale ma też sporo pszenicy i rzepaku.

– Już nie wnikam, czy w  magazynach jest zboże ukraińskie czy polskie. Ale taka sytuacja w moim gospodarstwie zdarza się po raz pierwszy i nie wiem co mam robić w tej sytuacji. Rząd nie przygotował się na to, że zboża na rynku będzie za dużo i nie będzie gdzie go składować. 

PRZECZYTAJ TEŻ: Pielęgniarki i położne mają dość. Szykują protest w Warszawie

Stanisław Bartman jest też prezesem Podkarpackiej Izby Rolniczej i uważa, że protesty rolników na drogach to nie jest dobre rozwiązanie.

– Ja sam nie wyjdę na ulicę, żeby protestować – stwierdził w rozmowie z Super Nowościami. – To w biurach, a nie na ulicy powinno się rozwiązać ten problem. Od tego są wojewoda, marszałek i minister rolnictwa. Mam złe doświadczenie z poprzednich protestów, bo rolnicy, którzy wyszli na drogi, byli ciągani na posterunki policji przez pół roku. A przecież oni są  od czego innego. Od uprawiania roli. Oczywiście są różne sposoby i jeśli ktoś chce to może wyjechać na drogę ciągnikiem i ją blokować. Ale rząd najczęściej nie słucha głosów protestujących. Domagam się szybkich działań, żeby rolnicy nie tracili pieniędzy i plonów. 

Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej
– Rząd powinien jak najszybciej pomóc rolnikom, bo pozostaną całkiem bez pieniędzy i już teraz są w dramatycznej sytuacji – mówi Stanisław Bartman, właściciel 150-hektarowego gospodarstwa na terenie Podkarpacia.

Gospodarze już przygotowują blokady dróg

Jak mówi jeden z rolników, który wziął udział w Marszu 4 czerwca, rolnicy mają zawsze instynkt samozachowawczy i może są prości, ale widzą, że cała ta komisja rolnictwa  i te działania, nic nie dają i to idzie w złą stronę. Mają już dość obietnic rządu. Ich nastroje z dnia na dzień się pogarszają. Sprzedają pszenicę po zaniżonych cenach po 600 zł za tonę, a nawet za mniej, bo liczą na dopłaty. Ale już wiadomo, że szybko ich nie będzie. Protesty więc na pewno wybuchną, bo nie ma dla gospodarzy żadnych perspektyw.

POLECAMY: Donald Tusk: demokracja w Polsce nie umrze. Ślubuję wam zwycięstwo

Lider „Oszukanej Wsi” dodaje, że odbiera non stop telefony od dwóch grup rolników. Z jednej strony dzwonią osoby roszczeniowe, z pretensjami, że jest źle, że nie widać poprawy i z zarzutami, że nic nie robimy jako działacze. Zaś z drugiej strony, telefonują rolnicy, którzy już się organizują i planują miejsca protestów.

– Protestować  chcą rolnicy z Podkarpacia, Podlasia, Opolszczyzny i z Warmii – mówi  Wiesław Gryn, jeden z liderów Stowarzyszenia „Oszukania Wieś”.    

Rolnik z Głuchowa straci co najmniej 1 mln zł 

– Mam w ramach grupy producenckiej od 10 do 15 tys. ton zboża rocznie, z czego większość to kukurydza, a  2 tys. ton ton pszenica – powiedział Jan Bieniasz, właściciel bazy magazynowo-suszarniczej w Głuchowie koło Łańcuta i zarazem prezes Spółdzielni Rolników SAN. – Z powodu wwożenia zboża z Ukrainy mogę stracić od 1 mln do 1,5 mln zł, bo jest go za dużo na rynku. Nie ma szans, żeby znalazł się ktoś chętny, kto od ręki kupi ode mnie np. 5 tys. ton kukurydzy. Jeszcze w lipcu ub. roku ostrzegałem, że decyzja Unii Europejskiej o możliwości handlu na terenie m.in. Polski zbożem ukraińskim, to będzie puszka pandory. Nikt mnie posłuchał i okazało się, że miałem rację. Teraz i ja, i inni rolnicy są w dramatycznej sytuacji.

Jan Bieniasz dodał,że może protestować, ale to nic nie da.

– Trzeba usiąść z rządem i podjąć decyzje, które będą korzystne dla rolników – stwierdził. – Zakaz importu wprowadzony przez Unię Europejską zbóż z Ukrainy do naszego kraju nic nie da. Rolnicy nadal będą stratni, bo nie uda im się sprzedaż ubiegłorocznego zboża, bo będzie go za dużo w kolejnych miesiącach. A już w okresie żniw to będzie dramat, bo nie będzie gdzie magazynować kukurydzy czy pszenicy. Ja mam silosy zbożowe w Głuchowie. Ale co z tego, skoro nikt ode mnie nie kupi kukurydzy, bo sprowadzona została też  z Ukrainy. Rolnicy będą zmuszeni sprzedawać swoje zboże za bezcen, bo będą chcieli wyzbyć się jego nadmiaru, a przecież w lecie urośnie kolejne.   

_____

Zakaz importu ukraińskiego zboża do Polski

Komisja Europejska poinformowała w poniedziałek wieczorem, że przedłużyła zakaz importu do 15 września czterech zbóż z Ukrainy do pięciu państw UE, w tym Polski. Dotyczy to: pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika.

„Środki te (zakaz importu) są nadal konieczne przez ograniczony czas, biorąc pod uwagę wyjątkowe okoliczności poważnych wąskich gardeł logistycznych i ograniczone możliwości przechowywania zboża przed sezonem zbiorów, które występują w pięciu państwach członkowskich” – podała KE w opublikowanym komunikacie.

Komisja dodała, że uzgodniono utworzenie Wspólnej Platformy Koordynacyjnej w celu koordynowania wysiłków Komisji, Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji oraz Ukrainy na rzecz poprawy przepływu towarów między Unią a Ukrainą, w tym tranzytu produktów rolnych przez korytarze (solidarnościowe). Decyzji KE sprzeciwia się największa organizacja rolnicza w Ukrainie. „Takie działania są dyskryminujące, nieuzasadnione i mogą negatywnie wpłynąć na ożywienie gospodarcze rolnictwa w czasie wojny” – stwierdzono.    

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin