Nowa premiera w rzeszowskim teatrze zapowiada się interesująco.- „Maria Stuart” Słowackiego jest ludzka, ciekawa, czująca – zachwyca się Martyna Łyko, reżyserka. – Tekst jest pisany wierszem, ale od pierwszych prób mieliśmy poczucie, że tak akcja się niesie, a emocje prowadzą nas przed spektakl, że wszystko brzmi niesamowicie współcześnie – dodaje.
„Maria Stuart”, choć oparta na utworze Juliusza Słowackiego ma być „współczesna”. Tak przynajmniej zapewnia twórczyni spektaklu, reżyserka Martyna Łyko.
Maria Stuart poszukuje wolności i siebie
– W mojej interpretacji na pewno stawiam na to, że Maria Stuart poszukuje wolności i siebie. Stara się stawiać na swoim – mówi.
Reżyserka w przedstawieniu, które już niedługo obejrzeć będzie można w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie postawiła na nowoczesne rozwiązana.
– Scenografia jest bardzo konceptualna, ma ona tylko pomóc wypowiedzieć aktorom tekst i wzbogacić wyobraźnię widzów – podkreśla Martyna Łyko.
Przekaz wzmacniać ma też użycie na scenie techniki digital art.
Tytułowa rola została powierzona Małgorzacie Pruchnik-Chołce, etatowej aktorce rzeszowskiego teatru.
– Jest to bardzo duża rola i zadanie nie jest łatwe, aby udźwignąć tę historię i nie zrobić z tego wielkiego pomnika królowej i kobiety. To nie o to chodzi. Trzeba to wszystko wypośrodkować – przyznaje aktorka.
Bez poliestru na scenie
Na uwagę w spektaklu „Maria Stuart” zasługują kostiumy, do których twórczynie podeszły dość niestandardowo i bardzo przyszłościowo.
– Są one epokowe, ale ze współczesnych materiałów – tłumaczy reżyserka.
Agata Widomska, scenografka i kostiumografa dodaje, że od samego początku tworzenia spektaklu, planowano, aby kostiumy były historyczne.
– Szukałam jednak rozwiązania, jak przybliżyć przeszłość dzisiejszym widzom. Uznałam, że kluczem do naszych kostiumów będą współczesne idee, które mnie prywatnie interesują, czyli temat recyklingu czy nadprodukcji – podkreśla Agata Widomska.
Idee te odzwierciedla choćby suknia Marii Stuart. Historyczna suknia wykonana jest z dżinsu.
– Czyli materiału, który nam współcześnie jest bardzo bliski. Cała suknia powstała ze spodni z drugiego obiegu – zdradza kostiumografa.
Pochodziły one m.in. z teatralnego magazynu. Krawcowe przygotowały kilometry patchworku tkaniny. Z tego uszyto suknię tytułowej bohaterki. Na scenie nie ma też żadnego poliestru.
– Chciałam, aby kostiumy aktorom pomogły, aby dobrze się w nich czuli – dodała.
Nowoczesne są też buty, w których grają aktorzy: są martensy, czy jordany.
– Mają one pomóc publiczność rozczytać daną postać – podkreśla Agada Widomska.
Spektakl „Maria Stuart” w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie trwa 2,5 godz. z jedną przerwą. Premiera 18 listopada.