Rozmowa z JANEM NOWARĄ, dyrektorem Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.
– Gratuluję wygranego konkursu na stanowisko dyrektora Teatru. Był pan zaskoczony jego ogłoszeniem?
– Kiedy się jest w ciągu artystycznym, który trwa osiem, dziewięć lat i nagle pojawia się ekran weryfikacji – bo tak traktuję konkurs – to rzeczywiście był to stan zaskoczenia. Ale ten stan się u mnie stonował, kiedy spostrzegłem, że to rozwiązanie stało się dziś powszechne w polskich teatrach. Kiedy kończą się kadencje dyrektorów, to Organizatorzy – czy to są prezydenci, czy marszałkowie – ogłaszają konkursy. I rzeczywiście – taka fala przepływa obecnie przez Polskę.
Przestałem więc to traktować osobiście. Uznałem, że jest to reguła gry. Oczywiście, miałem do wyboru: wziąć w niej udział, albo nie. Trochę czasu zabrało mi podjęcie decyzji o wystartowaniu w konkursie.
Dzieła, które stworzyliśmy, wymagają ciągłości
– Co pana przekonało?
– Uświadomiłem sobie, że wiele dzieł, które stworzyliśmy, po prostu wymaga ciągłości. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Trans/Misje, Festiwal Arcydzieł, OFF Rzeszów, Scena Nowej Dramaturgii, teatr w sieci/natenczas, wreszcie wielki projekt rozbudowy teatru o nową scenę — wszystkie te przedsięwzięcia okupione zostały wielkim wysiłkiem i wieloletnią pracą. W zamian dały nam pełną satysfakcję i bardzo dobry efekt. Poczułbym się źle, gdybym oddał to walkowerem.
– A był to impuls do podsumowań i zmian?
– Pewnie, że był to świetny moment, żeby przyjrzeć się temu, co było. Z drugiej strony, kiedy podjąłem decyzję, że startuję i ogłosiłem to w sieci, spotkało się to z bardzo dużym poparciem. I to z różnych stron: publiczności, środowiska teatralnego, mediów. To mi uzmysłowiło, że te dziewięć lat to cenny kapitał. Nasz Teatr mocno zaistniał w świadomości różnych środowisk.
– Nie było głosów na „nie”?
– Sygnał, który otrzymałem, nie był krytyczny, tylko aprobatywny. Dotyczył przede wszystkim idei, filozofii i strategii prowadzenia teatru. Nie przystąpiłem więc do konkursu z wolą zmiany i przeobrażenia. Moje dwie kadencje służyły m.in. temu, żeby ofertą „Siemaszkowej” maksymalnie dobrze wpisać się w Rzeszów i Podkarpacie.
Frekwencja, szczególnie w ostatnim okresie, ma tendencję rosnącą. Przekonaliśmy się, że nasz przepis na teatr sprawdza się bardzo dobrze. Z pewnością to sytuacja odmienna od położenia teatrów w wielkich aglomeracjach, gdzie teatrów jest więcej i muszą się od siebie odróżnić, znaleźć „produkt”, który stanie się ich przewagą konkurencyjną.
My jako jedyna scena dramatyczna w mieście i regionie dysponujemy swoistą omnipotencją artystyczną. Musimy mieć w talii wiele różnych kart, ciąży na nas sporo obowiązków, ale zarazem mamy duży wpływ na kształt życia teatralnego na Podkarpaciu.
– Macie monopol.
– Można by to tak nazwać. Ale tym silniejsza jest moja świadomość, że arogancją byłoby w tych okolicznościach narzucanie osobistej, autorskiej wizji teatru. Na teatr głosuje publiczność, kupując bilety.
Teatr, w którym trwa poszukiwanie
– Jaki to teatr?
– Taki, w którym wielkim tytułom klasycznym towarzyszą szlagiery teatru muzycznego oraz tytuły komediowe, z gatunku szlachetnej rozrywki. Poszukiwanie i eksperyment pojawiają się na Scenie Nowej Dramaturgii, albo w trakcie Festiwalu Nowego Teatru, obecnie w formule Festiwalu Arcydzieł. To teatr, w którym trwa poszukiwanie nowych środków wyrazu dla wielkich idei, zapisanych w arcydziełach literatury. To także nasza warsztatowa praca z dziećmi i młodzieżą. I wreszcie nasza bardzo ekspansywna działalność festiwalowa, zresztą nie tylko teatralna.
W tym roku po raz pierwszy organizujemy ogólnopolski festiwal literacki „Międzysłów Karpat”, wychodząc poza mury teatru, co zresztą jest także jednym ze sposobów naszego funkcjonowania.
– Wymusza to budowa Nowej Sceny i remont budynku teatru.
– Rzeczywiście, ale tzw. Scenę Wędrowną uruchomiliśmy już 9 lat temu. W 2023 roku jej program to 35 spektakli w 30 miejscowościach. Gramy „Sprawiedliwych. Historię Rodziny Ulmów”, „Tańcz mnie. Cohen”, „Następną do Raju”, czy „Chorego z urojenia”.
Będziemy tę scenę rozwijać, produkując na każdy sezon letni nowy mobilny spektakl. Będą to przedstawienia wysokiej jakości, ale otwarte dla szerokiej publiczności. To szansa dla osób, które z powodu odległości albo bariery ekonomicznej nie mogą przyjechać do naszej siedziby.
Za trzy lata Nowa Scena
– Kiedy zostanie wybudowana Nowa Scena?
– W planach jest rok 2026. Projekty są na ostatniej prostej, w tej chwili dyskutujemy jeszcze o wystroju wnętrz. W nowym obiekcie znajdą się m.in.: mobilna, nowoczesna Nowa Scena na 200 widzów, Młoda Scena na działania warsztatowe z młodzieżą, duża Sala Prób, dzięki której nie będzie konieczności ciągłego przebudowywania naszej Dużej Sceny, właśnie na potrzeby prób do nowych przedstawień.
Oprócz tego garderoby aktorskie, duże foyer z funkcją galerii, archiwum artystyczne i dział literacki, pokoje dla gościnnych artystów, a nawet kawiarnia/patio pod gołym niebem i dębami, które udało się nam zachować i wkomponować w nową architekturę. Kompletujemy ostatnie dokumenty i przygotowujemy wniosek aplikacyjny do Funduszy Europejskich dla Podkarpacia. Jesteśmy tzw. projektem indykatywnym, czyli nie startujemy w konkursie, tylko absorbujemy przyznane nam przez Samorząd Województwa Podkarpackiego środki. Nasza inwestycja opiewa na ponad 80 mln zł.
– Przez remont teatr będzie zamknięty?
– Nie, wprawdzie remontujemy jednocześnie naszą starą siedzibę, ale tylko w okresie letnim.
– Premierę w listopadzie będzie miała „Maria Stuart”. Jakie ulubione spektakle rzeszowian wrócą jesienią?
– Mamy w repertuarze „Skrzypka na dachu”, „Okno na parlament”, które świetnie się sprzedają, są świeże „Małe zbrodnie małżeńskie”. Z tytułów, które wróciły po latach i cieszą się sporym powodzeniem, jest „Wenus w futrze”. Gramy „Sprawiedliwych…”, szczególnie gorący temat tej jesieni.
Wrócą też „Don Kichot”, „Wesołe Kumoszki z Windsoru”, „Następna do raju” i „Szalone nożyczki ”, spektakl nie do zdarcia. Już w nowym roku zmierzymy się z arcydziełem pióra Bolesława Prusa. Wprowadzimy także nurt, który nazwiemy Sceną Muzyczną Siemaszkowej, wykorzystując duży potencjał wokalny naszego Zespołu Aktorskiego.
Wartościowy „teatr środka”
– Zmienia się myślenie o rzeszowskim teatrze na arenie krajowej?
– Ugruntowała się wysoka ocena naszego teatru jako wartościowego „teatru środka”. Po prostu nie przechyliliśmy się w żadną stronę, nie popadliśmy w żaden radykalizm artystyczny. Choć nie brakło nam też odważnych i oryginalnych przedsięwzięć, jak choćby „Lwów nie oddamy”w reż. Katarzyny Szyngiery, z którym objeździliśmy całą Polskę, zbierając grad nagród, czy wcześniej „Balladyna”w reż. Radosława Rychcika, zauważona w Polsce, ale nie tak dopieszczona w Rzeszowie.
– A przecież „Dziady” tego samego reżysera to był hit.
– Ale one powstały w Poznaniu, mieście bardziej oswojonym z eksperymentem w sztuce. Właśnie oswajanie naszej publiczności z nowym, poszukującym teatrem — to było jedno z najbardziej fascynujących wyzwań moich dwóch kadencji teatralnych w Rzeszowie. Jednak jestem przekonany, że dziś jesteśmy już na innej pozycji. Podczas siedmiu edycji Festiwalu Nowego Teatru nasza publiczność otwarła się na różne gatunki teatru.
Jan Nowara: hołduję teatrowi, który porusza mnie jako człowieka
– Czy współcześnie są nurty teatralne, które obecnie pana intrygują?
– Owszem, bez wątpienia opinię publiczną, środowisko teatralne, a szczególnie krytykę teatralną mocno elektryzuje nurt teatru tzw. krytycznego, który próbuje się „wtrącać”, budując na publicystyce, interwencji w rzeczywistość. Przykładem tego nurtu jest Teatr Powszechny w Warszawie. Stoi za tym idea teatru, który chce być graczem na rynku idei i poglądów społecznych i politycznych i czuje się powołany do komentowania tego, co dzieje się aktualnie w sferze publicznej. Nie jestem zwolennikiem takiego myślenia o teatrze.
– Z czego to wynika?
– Pewnie z faktu, w jaki sposób zostałem ukształtowany. Wychowałem się w Opolu, w teatrze, który miał – i ma do dziś – jeden z najstarszych festiwali – Konfrontacje Klasyki Polskiej, a więc festiwal spektakli opartych na wielkiej polskiej literaturze.
Osobiście hołduję teatrowi, który porusza mnie jako człowieka, grzebie w osobie a nie w zbiorowości, w którym mogę się zastanowić nad sensem własnego życia, nad miłością i nienawiścią, ludzkim dramatem i komedią, nad dobrem i złem. Chcę, żeby teatr zmieniał pojedynczego człowieka, a nie klasy i masy. Przecież my sami jesteśmy dla siebie tajemnicą. Jeśli sztuka pozwala nam ją odkrywać, to warto się jej oddać…
__________
Kalendarium Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie:
- OFF Rzeszów: 17-21 września
- Scena Fresh: 22-24 września
- Scena Wędrowna: wrzesień 2023
- Teatr w Sieci/Natenczas: 5-6 października
- 02. Festiwal Arcydzieł – 62. RST – 10-19 listopada
- Premiera „Marii Stuart” w reż. Martyny Łyko: 4 listopada (pokaz przedpremierowy) 18 listopada (premiera festiwalowa)
- Podkarpackie Konfrontacje Teatralne: 25-26 listopada
- Międzynarodowy Festiwal Sztuk – Transmisje/Trójmorze: czerwiec 2024