– Ups, to chyba będzie najgrubszy rzymski generał w historii kina – pomyślał Russell Crowe, gdy po 6 tygodniach morderczych treningów, jego odbicie w lustrze wciąż się nie zmieniało. A to był dopiero początek wyzwań, jakim musiał sprostać, by brawurowo wcielić się w rolę tytułowego Gladiatora… Rolę, która przyniosła mu Oscara!
Ponoć do roli Maximusa byli brani m.in. Mel Gibson i Antonio Banderas. Reżyser filmu zaprzecza jednak, twierdząc, że od razu wybrał Russella Crowe’a. – Russell jest agresywny i masywny, a ja kogoś takiego potrzebowałem. Zauważyłem Russella o wiele wcześniej w filmie „Świat przemocy”. Pomyślałem wtedy o nim – to zwierzę! Dopiero później, kiedy się z nim spotkałem, odkryłem, jaki jest też inteligentny i wygadany – wspominał Ridley Scott. Ciekawostką jest, że pierwotnie, główny bohater nie miał się nazywać Maximus, a Narcissus. To imię nosił bowiem człowiek, który w rzeczywistości zabił Kommodusa.
20 kg mniej…
Gdy Russell Crowe zgodził się zagrać generała Maximusa Decimusa Meridiusa, miał sporą nadwagę, a na zrzucenie balastu nadmiernych kilogramów i wyrzeźbienie sylwetki, tylko 6 miesięcy. Osobiście, aktor nie miał problemu ze swoimi krągłościami:
– Należę do tych, którzy bez odpowiedniej motywacji, nie zadali by sobie trudu zrzucenia zbędnych kilogramów – mówił.
On tę motywację miał! Była nią współpraca z genialnym Ridleyem Scottem! Najpierw aktor zapisał się do ośrodka leczenia otyłości. Z zamierzonych 2 tygodni, wytrzymał tydzień. Wrócił więc na swoją farmę w Australii, zatrudniając osobistego trenera oraz dietetyka. Początki były ciężkie, a efekty, mimo 6 tygodni wylewanego potu – niewidoczne. Poza treningami, aktor włączył się więc w okołodomowe prace. Reperował płoty, przeganiał bydło, sadził drzewa… Po 3 miesiącach już z zadowoleniem mógł spojrzeć w lustro. W sumie schudł ok. 20 kg!
.. i przebity policzek
To był jednak dopiero początek bolesnej filmowej ścieżki pełnej wyzwań. – (…) starałem się zmusić moje ciało robić to, co potrafiłby Maximus; nauczyłem się też wykorzystywać obie ręce do władania bronią, tak jak on by to robił – wspominał aktor. Trzeba przyznać, że sztuka ta mu się udała, a jego walki na arenie wyszły nadzwyczaj efektownie. Sam Crowe okupił to jednak licznymi obrażeniami.
– Pękła mi kość w stopie, miałem też małe pęknięcie w biodrze, nie do końca wróciło mi też czucie w palcach u dłoni. Naciągnąłem ścięgna w obu rękach, na szczęście nie w tym samym czasie, więc miałem wtedy sprawne drugie ramię, którym mogłem wymachiwać – wylicza Russell Crowe.
– Do tego w scenie walki w lesie, która wypadła jakby w niej użyto więcej napalmu niż w „Czasie apokalipsy”, mój koń oberwał w tyłek jednym pociskiem i poniósł. On miał na głowie klapki, ja hełm i obaj kompletnie nic nie widzieliśmy. Kiedy wycofując się tyłem koń wpadł na drzewo, jedna z gałęzi się odgięła i walnęła mnie w policzek przebijając go na wylot – wspominał aktor. Pamiątkę, w postaci szwów na policzku można zaważyć na ekranie.
- PRZECZYTAJ TEŻ : Co warto zobaczyć na ekranach kin Helios? Sprawdź premiery i najnowszy repertuar (15-21.11)!
W tym kontekście nie dziwi więc mało dyplomatyczny list Crowe’a, do producentów, którzy zakazali mu gry w piłkę na planie: „Każecie mi wywijać mieczem i poskramiać tygrysy, a nie mogę grać w taką dziecinną grę, jaką jest futbol?! Pocałujcie mnie w tyłek! Uściski, Russell”.
Crowe stworzył bohatera
„Gladiator” to jednak nie tylko brutalny świat, w którym dominuje przemoc. To także nostalgia i tęsknota, której dał się ponieść odtwórca głównej roli. Na przykład opis rodzinnego domu Maximusa stworzył sam Crowe pod wpływem tęsknoty za własną farmą i najbliższymi. To Russell stworzył swojego bohatera – wzbogacał jego dialogi, inspirując się m.in. „Rozmyślaniami” Marka Aureliusza.
– Dużo czytałem o historii Rzymskiego Imperium i napakowałem sobie głowę rzeczami, z którymi obeznany byłby Maximus, takie jak znajomość zagadnień wojskowych i broni. Poza tym uważałem, że jeśli ktoś taki jak Maximus wychowywany jest od dziecka na żołnierza lojalnego swemu Cezarowi i nauczycielowi w jednej osobie, to sam musi być przepełniony jego stoickimi naukami – tłumaczy Crowe.
Koloseum z gipsu…
Do realizacji „Gladiatora” przystąpiono z wielkim rozmachem. Szczególnych nakładów sił i pieniędzy wymagała replika Koloseum. 16-metrową budowlę ze sklejki i gipsu oraz rekonstrukcję cesarskiego pałacu, budowano ponad 2 miesiące. I choć były to tylko makiety, ich koszt wcale nie był mały, bo opiewał na blisko milion dolarów!
– Ridley Scott, wsparty przez archeologów i historyków, praktycznie odbudował z ruin antyczny Rzym, starając się z pedantyczną pieczołowitością odtworzyć każdy detal budownictwa i szczegół wyposażenia wnętrz z okresu Rzymskiego Imperium – pisze Jolanta Sapeta w biografii Russella Crowe’a.
Ciekawostką jest, że oglądana na ekranie widownia Koloseum, w rzeczywistości była sporo uboższa w rzymskich obywateli. Tylko dwa dolne rzędy wypełnili statyści. Reszta publiki została wygenerowana komputerowo.
Pełne ręce roboty mieli za to kostiumolodzy. Na potrzeby produkcji powstało ponad 10 tysięcy kostiumów i 27 tysięcy fragmentów zbroi. Pozostając w temacie garderoby warto zwrócić uwagę na charakterystyczny sygnet noszony przez odtwórczynię Lucilli. Miał on ok. 2000 lat, a natknęła się na niego w sklepie z antykami sama Connie Nielsen.
…śnieg z papieru
Twórcy „Gladiatora” musieli zmagać się z wieloma problemami. Jednym z nich był śnieg, który miał padać podczas otwierającej film, bitwy. Nie mogła im pomóc natura, więc biały puch wyprodukowano… ze zrolowanych kawałków papieru.
Także obecność tygrysów na planie nastręczyła dodatkowych trudności. Z racji restrykcyjnych przepisów panujących w Maroko, gdzie kręcono film, sprowadzenie „własnych” zwierząt okazało się bardzo problematyczne. Ostatecznie, wypożyczono je z zoo w Rabacie. Na szczęście „bestie z areny” szybko oswoiły się z ekipą i nie nastręczyły żadnych kłopotów.
O wszystkich problemach zapomniano, gdy film trafił do kin. 100 mln. dolarów zysku po pierwszych 3 tygodniach, 5 Oscarów i uwielbienie widzów przekonały o prawdziwości słów jednego z bohaterów: – Rzym to nie marmury senatu, to piach Koloseum!
CZY WIESZ ŻE…
- Film kręcono od 18 stycznia do 29 maja 1999 r. w Warzazacie, Ajt Bin Haddu (Maroko), na terenie formacji skalnej Alabama Hills (Kalifornia, USA), w Shepperton, lesie Bourne Wood (Anglia, Wielka Brytania), dolinie Val d’Orcia (Włochy) oraz Kalkarze (Malta).
- Pierwotnie, wg scenariusza Maximus miał walczyć z… nosorożcem. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu.
- O rolę Lucilli ubiegała się Jennifer Lopez.
- Grający Kommodusa Joaquin Phoenix, tak się przejął grając scenę ojcobójstwa, że… zemdlał na końcu ujęcia.
- Na planie, zmarł na zawał serca odtwórca Proximo – Oliver Reed (61 l.). Aktor zaniemógł w barze po wypiciu… 10 piw i 12 kieliszków rumu. Jako że 90 proc. scen z jego udziałem było już nagranych, brakujące stworzono przy użyciu efektów specjalnych.
- Krewni Russella Crowe’a wystąpili w filmie jako statyści.
- Luciano Pavarotti odrzucił propozycję stworzenia ścieżki dźwiękowej do filmu.
Źródło informacji: Jolanta Sapeta, „Russell Crowe. Tajemnica sukcesu”
Produkcję będzie można obejrzeć już w niedzielę, 24 listopada o godz. 20:00 w TVN7.