Wygląd jest dla nas ważny od wieków. Najlepiej świadczy o tym fakt, że grzebień znalazł się w gronie najstarszych i najcenniejszych narzędzi, jakie stworzyła ludzkość. Stąd też, historyczne egzemplarze znajdywano nawet w grobach, gdzie chowano je wraz z ich właścicielami. Co ciekawe, używano ich nie tylko w trosce o dobrą fryzurę…
Kto wynalazł grzebienie? Wygląda na to, że tym razem wcale nie Chińczycy. Najstarsze przedmioty, aż sprzed 5 tysięcy lat, odkryto na terenach starożytnej Persji. Używali ich także Rzymianie czy Egipcjanie.
Pierwsze narzędzia wykonywano z rybich ości, kości zwierząt oraz drewna. Grzebieni używano nie tylko w kontekście dbałości o włosy (czesanie ale i podtrzymywanie fryzur). Były one tak cenne, że np. w Chinach świadczyły o wysokim statusie społecznym ich właścicieli.
- PRZECZYTAJ TEŻ: „Turystyka horroru” czyli 110. rocznica zamachu w Sarajewie
Także w średniowieczu, posiadanie grzebienia było bardzo ważne. Jednak nie tylko dlatego, że zyskiwało na tym ciało ich właścicieli ale i dusza. Okazuje się bowiem, że unikanie czesania było wówczas… grzechem. Nic dziwnego więc, że ten cenny przedmiot potrzebny był jego właścicielowi także po śmierci, stąd wkładano go trumny wraz z ciałem. Zwyczaj ten istniał już zapewne dużo wcześniej, skoro i w starożytnych grobach, archeolodzy znajdowali wśród licznych ozdób także grzebienie.
Do walki z bólem
Z czasem przyrządy do czesania, zyskiwały dodatkowe funkcje. Przy ich pomocy usuwano np. pasożyty, ale też zwalczano ból. Taką prozdrowotną moc miały mieć XVI-wieczne narzędzia z ołowiu.
Zmieniały się też materiały, z których tworzono grzebienie. W 1869 r. zaczęto wykonywać je z imitującego kość słoniową, o wiele tańszego celuloidu, który wynaleźli bracia Hyatt. Pojawiły się także grzebienie kauczukowe. Dopiero XX wiek przyniósł tworzywa sztuczne. Dziś różnią się one nie tylko wyglądem, ceną ale i przeznaczeniem. Są te do rozczesywania, do strzyżenia, do tapirowania, a nawet do brody… choć wciąż są niezwykle przydatne, ich prestiż jednak znacznie osłabł. I chyba już tylko fryzjerzy mogliby chcieć te narzędzia zabrać ze sobą do trumny…