Piotra Byjosia w Zgłobniu kojarzą wszyscy. Pracuje jako listonosz, więc jest częstym gościem w ich domach. Świetnie zna mieszkańców tej wsi, ich zwyczaje. Wie, gdzie mogą być jeśli nie otwierają. Kiedy więc pewna seniorka nie reagowała na pukanie, a przed domem stała laska, z którą kobieta się nie rozstaje, w głowie zapaliła mu się czerwona lampka…
Zaczęło się niepozornie. 84-letnia seniorka spodziewała się przesyłki. Powiedziała o tym listonoszowi. Kiedy więc paczka nadeszła, pan Piotr zadzwonił do niej na komórkę. Chciał zapowiedzieć, że ją doręczy. Kobieta nie odbierała jednak telefonu.
– Kilka godzin później przejeżdżając koło jej domu, postanowiłem zaglądnąć – wspomina Piotr Byjoś.
Zauważył, że przy drzwiach jest jej laska, która pomagała kobiecie przy chodzeniu.
– Pomyślałem, że ta pani na pewno jest w środku. Zadzwoniłem dzwoneczkiem. Zapukałem. Zajrzałem przez okno, ale zasłony były zasłonięte – opowiada listonosz.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wojciech Cugowski: nigdy nie bałem się cienia wielkiego ojca
Chwilę jeszcze się dobijał, aż usłyszał wołanie o pomoc. Drzwi były zamknięte, więc mężczyzna postanowił podjechać do najbliższej rodziny i poinformować ich o niepokojącej sytuacji.
– Udało nam się dostać do domu. Pani była w swoim pokoju, nawiązaliśmy z nią kontakt, jednak nie mogliśmy tam wejść. Upadła tak niefortunnie, że zablokowała drzwi – mówi pan Piotr.
Trzeba było wezwać posiłki. Zdecydowano się zawiadomić pogotowie i strażaków.
Nie chciał zostać listonoszem
Pan Piotr listonoszem jest już 20 lat. Nie marzył o tym, a do pracy trafił trochę przypadkiem.
– Zgłosiłem się gdzie indziej, ale to Poczta Polska się do mnie odezwała. Polubiłem tę pracę i zostałem – zdradza.
POLECAMY: Osioł rządził. Jerzy Skolimowski opowiada o „IO”
Ceni sobie kontakt z ludźmi i to, że codziennie dzieje się coś innego. Nie ma rutyny. W pracy listonosza mierzy się też z różnymi trudami.
– Czasem ciężko wejść na czyjąś posesję. Staram się doręczyć paczkę, ale jak się nie udaje, bo np. nie mają skrzynki na listy, to zostawiam awizo. Wtedy klienci są źli – opowiada.
Pan Piotr zna swoich „adresatów” bardzo dobrze. Do większości z nich ma numery telefonów.
– Znam obyczaje mieszkańców Zgłobnia. Wiem, gdzie mogą być, jeśli nie zastaję ich w domu – mówi.
Praktycznie codziennie jest przejazdem u każdego. Były już sytuacje, kiedy ktoś prosił go np. o wezwanie pomocy.
Poczta Polska jest dumna ze swoich pracowników
– Jesteśmy dumni, że Poczta Polska ma tak wspaniałych pracowników. Są wyjątkowi, jak widzimy po przykładzie pana Piotra. Są równocześnie strażakami, biorą udział w akcjach ratunkowych. Mieliśmy takie przypadki, że ktoś ratując inne osoby, przypłacił to swoim życiem. To funkcja społeczna, która jest niejednokrotnie niedoceniana, ale widzimy, że jest bardzo potrzebna – powiedział Krzysztof Falkowski, prezes Poczty Polskiej, który we wtorek osobiście przyjechał z Warszawy.
– Jak rozmawiam z listonoszami, to zdarza się, że zostają zapraszani na kawę, bo ktoś im się chce wyżalić, nieraz ktoś się poskarży. Są wsparciem dla niektórych osób – uważa Mieczysław Tołpa, dyrektor regionu sieci Poczty Polskiej w Rzeszowie. – Dla seniorów są wyjątkowym gościem, bo nieczęsto ktoś ich odwiedza. Tym bardziej są spragnieni tego, aby ktoś z nimi porozmawiał.
PRZECZYTAJ TEŻ: Małżeństwo ze Lwowa: mamy jedno marzenie, żeby wojna się skończyła
Sam listonosz nie spodziewał się takiej reakcji przełożonych.
– Nie czuję się bohaterem. Chciałem tylko pomóc starszej osobie – podkreślił Piotr Byjoś trochę zawstydzony zainteresowaniem.
Seniorka ze Zgłobnia jest w dobrym stanie
A jak w Zgłobniu zareagowali na majowe wydarzenia?
– Są mi wdzięczni – przekazał listonosz.
Sama 84-latka czuje się dobrze. Odbywa rehabilitację. Czy kontaktowała się z panem Piotrem?
– Zadzwoniła do znajomych, prosząc, aby mi przekazali podziękowania za uratowanie jej życia…