REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

niedz. 6 października 2024

Małżeństwo ze Lwowa: mamy jedno marzenie, żeby wojna się skończyła

Mirka i Włodzimierz Łuka nie korzystają z pomocy polskiego państwa oferowanej uchodźcom z Ukrainy. – Są ludzie bardziej potrzebujący od nas – mówią. – My pracujemy, mamy dach nad głową. Marzymy tylko o tym, by skończyła się wojna i Putin ze swoimi siepaczami poszedł precz z Ukrainy. (Fot. Monika Kamińska)

Niedawno minął rok od kiedy putinowska Rosja brutalnie napadła na Ukrainę. Polacy otworzyli wtedy dla Ukraińców swe serca i domy. Pierwszym po wybuchu wojny miejscem, gdzie mogli czuć się bezpieczni był dla wielu uchodźców Przemyśl. Tu mieszkają i pracują dziś Mirosława i Włodzimierz Łuka ze Lwowa. I choć sami nie są typowymi uchodźcami, na Ukrainie zostały ich dorosłe dzieci i wnuki. – Codziennie martwimy się o nich – mówią. – I codziennie mamy nadzieję, że wreszcie skończy się ta przeklęta wojna!

Z Mirką Łuką bez problemu można porozmawiać po polsku.

– Mam polskie korzenie. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa rozmowy z moją babcią, która była Polką. Dziadek też był w części Polakiem – wyjaśnia kobieta. – Poza tym uczyłam się polskiego oglądając polską telewizję no i uczęszczałam też do policealnej szkoły w Polsce jeszcze mieszkając w Ukrainie.

Do naszego kraju Mirosława przyjechała króciutko przed wojną. – Starałam się wówczas o Kartę Polaka – opowiada. – Przyjechałam praktycznie w ciemno, wynajęłam mieszkanie i znalazłam pracę.

Kobieta pracuje w jednym z przemyskich marketów jako kasjerka. – Bardzo miło przyjęto mnie w pracy. Absolutnie nie odczułam i nie odczuwam żadnej dyskryminacji – podkreśla. – Czekałam na męża, który miał mi dowieźć dokumenty potrzebne do Karty Polaka. Miał już kupiony bilet na pociąg na 26 lutego…

Mirka wyjechała z Ukrainy z zamiarem osiedlenia się wraz z mężem w Polsce nie z powodu obawy przez rosyjską agresją.

– Chciałam wrócić do moich polskich korzeni – wyznaje. – Przed 24 lutego zeszłego roku czasem ktoś tam przebąkiwał o wojnie, ale tak naprawdę nikt nie wierzył, że do niej dojdzie. Ot, takie gadanie, bo wiadomo, że Putin zdolny do wszystkiego.

Kiedy rosyjski atak na Ukrainę stał się faktem, Mirka była przerażona. – Nie wiedziałam co będzie z przyjazdem męża, bałam się o nasze dzieci, synową, zięcia, wnuki – opowiada.

Podczas ataków Rosjan na Lwów jedna z rakiet spadła niedaleko domu jednego z dorosłych dzieci małżonków. Choć teraz agresorzy nie atakują Lwowa Mirka i Włodzimierz drżą o życie swoich bliskich każdego dnia. (Fot. Archiwum prywatne)

Małżonkowie z Lwowa znów są razem

Mąż Mirki, Włodzimierz zdołał wsiąść do pociągu ze Lwowa do Przemyśla.

– Było ogromne zamieszanie. Ludzie byli przerażeni i w szoku, spanikowani. Pamiętam kobietę z niemowlakiem na ręku, która zostawiła wszystkie swe bagaże na peronie i do pociągu wsiadła tylko z małą torbą. Jechaliśmy 14 godzin pociągiem, który normalnie ze Lwowa do Przemyśla dociera w około 2 godziny licząc z odprawą graniczną – opowiada Włodzimierz. – Nie mieliśmy jedzenia ani wody. Ta kobieta z małym dzieckiem karmiła je piersią. To znaczy chciała karmić, ale nie miała mleka. Była głodna i spragniona. Dałem jej kilka pierników, bo tylko to miałem…

Przed granicą z Polską pojawili się w okolicy pociągu przedstawiciele Caritas-u. Rozdawali jedzenie i wodę. – Ludzie byli już bardzo wyczerpani niektórzy. Dwoje dzieci zasłabło i zabrało je pogotowie – dodaje.

Tymczasem Mirosława czekała na męża.

– Polscy znajomi i współpracownicy pocieszali mnie, że na pewno wszystko będzie dobrze – wspomina. – Ale uspokoiłam się dopiero, gdy zobaczyłam męża. Małżonkowie nie mieli wiele czasu na cieszenie się, że są już razem. Ruszyli bowiem na przemyski dworzec, by jako wolontariusze pomagać uchodźcom. – Jakoś to musieliśmy godzić z pracą, ale udawało się – uśmiecha się Mirka.

POLECAMY: Maciej Milczanowski: rok wojny to czas tragiczny nie tylko dla Ukrainy

Jej mąż zaczął pracować w tym samym markecie, co żona. Nadal zresztą tam pracuje, jest konserwatorem. – Jesteśmy wdzięczni Polsce i Polakom

Mirosława nie jest w świetle polskich przepisów uchodźczynią wojenną, bo do Polski dotarła jeszcze przed wojną. Jej mąż natomiast mógłby otrzymywać od polskiego państwa pomoc dla uchodźcy, ale…

– Są ludzie bardziej od nas potrzebujący pomocy – podkreślają Mirka i Włodzimierz Łuka. – Jesteśmy zdrowi, pracujemy i mamy dach nad głową. Byłoby bardzo nieelegancko z naszej strony korzystać z pomocy polskiego państwa.

Małżonkowie czują się w Przemyślu coraz bardziej, jak u siebie. Włodzimierz po polsku jeszcze nie mówi, ale rozumie nasz język. Jak deklaruje, nauczy się go na pewno.

 – Jesteśmy bardzo wdzięczni Polsce i Polakom za pomoc, jaką okazali uchodźcom z Ukrainy. Nie wiemy co byłoby, gdyby tej pomocy nie było – twierdzi małżeństwo. – Polacy mówią „No jak to? Sąsiad w takiej sytuacji, to pomóc trzeba!”, ale przecież Polska, to nie jedyny sąsiad Ukrainy, a tylko Polacy okazali uchodźcom takie serce. Szczególnie przemyślanie!.

Mirosława podkreśla, że jest bardzo dumna z polskich korzeni.

Tęsknimy za dziećmi i wnukami

Łukowie w Polsce chcą zostać na stałe. – Sprzedamy nasze mieszkanie we Lwowie i kupimy mieszkanie w Przemyślu – deklarują. – Tęsknimy za naszymi dziećmi i wnukami, ale przecież do Lwowa jest blisko. Tylko niech się ta przeklęta wojna skończy.

Póki co jednak końca konfliktu nie widać. Mirka i Włodzimierz pokazują zdjęcia ze Lwowa, kiedy niedaleko mieszkania jednego z ich dorosłych dzieci spadła rosyjska rakieta.

– Szyby w oknach popękały… Na szczęście nikomu z naszych bliskich nic się nie stało, ale strach jest – przyznają. – Najgorsza sytuacja jest jednak na wschodzie i południu Ukrainy. Tam Rosjanie dokonują zbrodni na cywilach. To straszne! 

Ostatnio rosyjskie rakiety spadły na położone blisko frontu Zaporoże. Jedna z nich uderzyła w blok mieszkalny. Znów zginęli ludzie. Ale choć rosyjscy siepacze nie ustają w swoich atakach, Ukraina broni się, walczy.

– Putin mówił, że zajmie Ukrainę w trzy dni . A tymczasem minął już ponad rok i Rosjanie nie mogą pokonać Ukraińców – podkreślają Łukowie. – Ukraina się nie podda. Ma nie tylko dzielnych i bohaterskich obrońców, ale też prawdziwych przyjaciół w całym cywilizowanym świecie, a najbardziej serdecznym z nich jest Polska.

Małżonkom życzymy, by ich marzenia się spełniły. By skończyła się wojna. Jak mówią: – Tylko tego pragniemy, na wszystko inne zapracujemy sami.

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin