Hipokrates nazywał je „daniem mrożonym poprawiającym samopoczucie”. Zimne przysmaki dla cesarza Nerona wyrabiano z wykorzystaniem śniegu z górskich szczytów. Gościły w weselnym menu Katarzyny Medycejskiej, zaś Aleksander Wielki nagradzał nimi najdzielniejszych żołnierzy. Mowa o… lodach!
Historia lodów zaczęła się aż 5 tysięcy lat temu w Chinach! Jedzono tam coś, co mogło je przypominać – a więc miażdżone owoce z miodem, przechowywane wcześniej w miseczce umieszczonej w naczyniu z lodem. Także w Persji – 2,5 tysiąca lat temu znano już mrożony deser.
Przekazywane… z rąk do rąk?
Z czasem zimny przysmak pojawił się na stołach samego Nerona. Specjalnie dla cesarza ściągano do tego celu lód pokrywający górskie szczyty. Ponoć pokonywał on setki kilometrów, przekazywany… z rąk do rąk! By świetnie smakował, przyprawiano go miodem lub skrapiano winem.
Do Europy, „lody” trafiły w Średniowieczu, za sprawą Marco Polo. Słynny podróżnik podobno wykradł przepis Chińczykom, po czym przywiózł do Wenecji.
Z Włoch, mrożony sekret trafił do Francji, gdzie w 1686 roku powstała pierwsza lodziarnia. „Café Procope” – bo tak nazwano słodki przybytek, zrobił prawdziwą furorę. Wystarczy wspomnieć, że wśród jej klientów znaleźli się Maria Antonina, Napoleon czy Jan Jakub Rousseau. Do Polski lody przywędrowały dopiero w XVIII wieku.
Rożki waflowe od 1904 r.
Rozwój receptur oraz technologii w ich wytwarzaniu zawdzięczamy m.in. Amerykanom (pierwszą lodziarnię otwarto w 1770 r.). To właśnie w USA, w poł. XIX w. powstała pierwsza wytwórnia lodów, a z czasem na rynek trafiły nawet maszyny umożliwiające domowy wyrób tego przysmaku. Dzięki temu, zimnych słodkości mógł zakosztować każdy – nawet mniej zamożny obywatel.
Kolejną rewolucją były jadalne rożki waflowe, którymi można się było zajadać od 1904 r., kiedy to wynalazł je Charles E. Miches. Wcześniej, konsumpcja lodów była utrudniona – wymagane były szklane naczynia, lody sprzedawano też w papierze.
- PRZECZYTAJ TEŻ: „Mówiła, że Łańcuta nigdy nie zapomni”. Przyjaciółka Wandy Rutkiewicz dzieli się wspomnieniami
Z czasem odkryto też, jak praktyczne mogą okazać się patyczki. Przypadkiem dowiedział się o tym 11-letni Frank Epperson, który zostawił zimą na zewnętrznym parapecie okna szklankę oranżady z mieszadełkiem w środku. Przypomniał sobie o niej następnego dnia rano. Gdy pochwycił mieszadełko, wraz z nim wyciągnął ze szklanki „gotowy lód”. Młodzieniec wykorzystał odkrycie, najpierw sprzedając takie lody kolegom ze szkoły, a w przyszłości opatentował swój wynalazek.
Dziś możemy przebierać w smakach, kształtach, pojemnikach… Od lat nie zmieniło się tylko jedno – wciąż przepadamy za lodami!