REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

czw. 21 listopada 2024

Wielkanoc w Kamerunie: – Tu nawet podczas drogi krzyżowej bywa niebezpiecznie – mówi ks. Marek Kapłon, misjonarz z Przeworska (WYWIAD)

Droga krzyżowa w Kamerunie. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

8 tysięcy 637 kilometrów – dokładnie tyle dzieli wioskę Nguélémendouka w Kamerunie od Przeworska, rodzinnego miasta księdza Marka Kapłona. Misjonarz, który na Czarnym Lądzie spędzi – kolejną już – Wielkanoc, zdradza dlaczego droga krzyżowa w Afryce może być niebezpieczna, co parafianie robią z poświęconymi palmami i skąd w jego święconce znajdzie się polska kiełbasa…

– W Kamerunie są pisanki?

– Akurat ta tradycja tutaj jeszcze nie dotarła – choć jajek u nas nie brakuje.

– Czyli kury też macie?

– Są, choć troszeczkę inne niż w Polsce – mają dłuższe szyje. Kiedy jest uroczysta msza św., to w ramach ofiary mieszkańcy przynoszą księdzu właśnie żywą kurę. Na początku mojego pobytu, gdy po raz pierwszy odwiedzałem daną wioskę – a jest ich w naszej parafii 48 – dostawałem właśnie te ptaki. Stąd też mamy na misji spory kurnik.

Parafianie często obdarowują kapłanów… drobiem. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

– Skoro są jajka, będzie się czym dzielić na śniadaniu wielkanocnym…

– Odbędzie się ono w naszym polskim gronie. W parafii Nguélémendouka oprócz mnie są też siostry zakonne michalitki, które prowadzą tu szkołę, przedszkole, oratorium oraz punkt zdrowotny. One właśnie przygotują święconkę.

Polska kiełbasa na śniadanie

– Będzie więcej polskich smaków?

– Siostry mają przygotować świąteczny żurek. No i mamy kiełbasy, które przywieźliśmy z Polski. Są zamrożone na święta. Zresztą tradycją jest, że jak misjonarz wraca z wakacji, to do jednej walizki pakuje rzeczy osobiste, a do drugiej obowiązkowo kiełbasy. Wszyscy na nie czekają (śmiech).

– Ciekawy… „zwyczaj”.

– …i bardzo potrzebny, bo przez polskie smaki możemy poczuć się bliżej ojczyzny. Tym bardziej że przywiozłem kiełbasę ze swoich stron, bo z Markowej. Chcę też podtrzymać moją nową tradycję i upiec świątecznego mazurka. Dla nas misjonarzy to ważne, bo odczuwamy tęsknotę za domem, rodziną, krajem…

– A czy mieszkańcy Kamerunu także jedzą śniadanie wielkanocne?

– W naszej parafii tego nie ma. Owszem, świętują dzień Zmartwychwstania Pańskiego, ale jedzą to, co mają i zazwyczaj to jest obiad. Zresztą tutejsi mieszkańcy zazwyczaj nie spożywają śniadań. Stąd też trudno ich zachęcać na przykład do postu, przed Wielkanocą, bo oni i tak żyją w wiecznym wielkim poście. Najczęściej stać ich tylko jeden posiłek dziennie i to po pracy, popołudniu. Tylko w niektórych szkołach publicznych, w tym w naszej szkole katolickiej im. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, dzieci coś konsumują. Generalnie najmłodsi muszą sobie radzić sami. Do 2. roku są „zaopiekowane”, a później nikt się o nie specjalnie nie martwi. Nie mają zabawek. Jedzą na końcu… Często są niedożywione, stąd różne choroby i te duże brzuszki.

Ks. Marek Kapłon zaszczepia wiarę m.in. u najmłodszych. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

– Jak więc tutejsza społeczność przygotowuje się do świąt?

– Zwracamy im uwagę, że w okresie Wielkiego Postu, warto się z kimś pogodzić. Tu często są różne kłótnie: w sąsiedztwie, rodzinie. Zachęcamy, by naprawiać wyrządzone krzywdy… Ponadto ludzie lubią tutaj pielgrzymki, a to też jest forma umartwienia – modlitwy. Podczas nich organizujemy drogi krzyżowe, rozważania, ale też puszczamy filmy, są konkursy. W tym roku po raz pierwszy odbyła się Diecezjalna Nocna Droga Krzyżowa, na wzór Ekstremalnych Dróg Krzyżowych w Polsce.

– Czyli trasa musiała być wymagająca…

– Tak. Liczyła ponad 30 kilometrów.

Do spowiedzi nie tylko po rozgrzeszenie

– Jest też spowiedź wielkopostna?

– Przeprowadzamy ją w ramach dekanatu. Jako misjonarze jedziemy do sąsiedniej wioski, a z niej księża przyjeżdżają do nas. Podobnie jak w Polsce. Ta praktyka jest dobra, bo najczęściej parafie mają jednego księdza, a wiadomo że czasem ludzie chcieliby się wyspowiadać u kogoś innego. Przychodzą nawet osoby, które nie mogą dostać rozgrzeszenia, bo na przykład żyją w związku niesakramentalnym, co jest dość powszechne. Na porządku dziennym jest też poligamia. Mieszkańcy chcą jednak rozmawiać. Przyznają się, że żyją w grzechu, ale pragną stanąć przed Panem Bogiem, popytać o pewne sprawy… W Wielkim Poście odbywają się też tzw. egzaminy katechumenów przygotowujące do przyjęcia chrztu św., komunii i bierzmowania, co odbywa się w święta. Szykujemy też dzieci do I Komunii św., która odbędzie się w okresie powielkanocnym.

Drogi krzyżowe odbywają się najczęściej w plenerze. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

– Drogi krzyżowe odbywają się w kościele?

– Zazwyczaj w plenerze – bo tak jest łatwiej. Droga krzyżowa jest praktykowana chyba w każdym regionie Kamerunu, dzięki misjonarzom, którzy przynieśli tu wiarę, w tym duchowość pasyjną.

– Macie stałe stacje?

– Tak. To są na stałe wbite krzyże z numerami stacji. Nie ma tam wizerunków, ale podczas drogi krzyżowej aktywizujmy dzieci, żeby się nie nudziły. Niosą ze sobą wizerunki danej stacji, które są prezentowane w odpowiednim momencie. W Nguélémendouka mamy fajnie zrobioną, dosyć długą bo 1,5 kilometrową trasę wokół groty Matki Bożej, bo nasza parafia to jest właśnie Sanktuarium Matki Bożej. W innych wioskach, zazwyczaj nie ma stacji, więc po prostu idziemy ulicami, a raczej ścieżką, która prowadzi wokół lokalnej kaplicy lub po miejscowościach w jedną czy drugą stronę. Jak się przekonałem w Kamerunie nawet podczas drogi krzyżowej może być niebezpiecznie.

Wspólna modlitwa. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)
(Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

– W jakim sensie?

– Podczas odprawiania jednej – w miejscowości Esseng, przy ostatniej stacji nagle zrobił się wielki popłoch. Okazało się, jakieś 5 metrów ode mnie, jednej z dziewczyn, gdy klęczała, wokół nogi zawinęła się żmija. Na szczęście parafianka od razu szybko odskoczyła, a ludzie którzy stali obok zaraz ubili gada. Później nawet, z tego co słyszałem, stał się on posiłkiem.

Czarny kamień na ukąszenie węża

– Miał ksiądz więcej takich przygód?

– Jeśli chodzi o dzikie zwierzęta, to widuję je tylko jadąc samochodem. Szczególnie uważać trzeba na węże i skorpiony. Na szczęście nie miałem jeszcze z nimi bezpośredniego kontaktu, choć kiedyś ministranci mówili mi, że kiedy kosili trawę, zabili w okolicach kościoła czarną mambę. Podobno była mała, ale wiadomo że jak jest mała, to może być i duża. Słyszy się jednak wiele, szczególnie w porze suchej, kiedy to w wioskach, gdzie nie ma studni, dzieci muszą szukać wody w odległych zakamarkach buszu, w wyschniętych rzekach. To niebezpieczne tereny. Na szczęście niewiele jest śmiertelnych przypadków ukąszeń, bo mieszkańcy mają swoje lokalne metody leczenia, m.in. czarny kamień.

– Jak on działa?

– Przykłada się go do miejsca ukąszenia i podobno przysysa się on do rany, „wyciągając” jad. Nie widziałem tego na własne oczy, ale z tego co słyszałem od starszych misjonarzy jest to dobre lekarstwo. Mieszkańcy często mówią, że noszą przy sobie różaniec i czarny kamień.

Ksiądz Marek Kapłon na misji w Kamerunie
Ksiądz Marek Kapłon jest znany zarówno w rodzinnym Przeworsku, podsanockim Bukowsku, Przemyślu czy Łańcucie. Teraz jego parafianami są… potomkowie ludożerców w dalekim Kamerunie. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

– Ksiądz też go ma?

 – Kupiłem go, ale nie noszę ze sobą wszędzie. Chyba jednak zacznę, bo ryzyko jest duże. Zresztą uważać tu trzeba na wiele rzeczy. Na to, co się pije, co się je. Ogromnym problemem są komary przenoszące malarię. Sam nie ustrzegłem się tej choroby i niestety nie przebiegła łagodnie, ale to jest cena bycia tutaj misjonarzem.

Niebezpieczne poślizgi i przejazdy przez rzekę

– Innych trudności też pewnie nie brakuje?

– Problemem jest chociażby komunikacja, bo drogi są w opłakanym stanie. Szczególnie gdy zaczyna się pora deszczowa i spadną pierwsze opady, to naprawdę ciężko przejechać. Jako kierowca coraz bardziej się wyrabiam prowadząc auto w mocno ekstremalnych warunkach. Uważam, że już w seminarium dla osób, które myślą o misjach powinni wprowadzić dodatkowe kursy jazdy samochodem obejmujące np. niebezpieczne poślizgi, przejazdy przez rzekę czy choćby mościki, które ledwo wiszą (śmiech). We znaki daje się też wysoka temperatura.

– Ile jest teraz stopni?

– Między 30 a 35 – wieczorem nie spada poniżej 25. Zaczęła się właśnie pora deszczowa. W tym momencie jest już znośnie. Najtrudniejsze były pierwsze deszcze, które po długim okresie suszy szybko wsiąkają w ziemię. Natomiast później ziemia tak oddaje to ciepło, że nie da się wytrzymać, tak bardzo jest parno i gorąco. Teraz jest już zdecydowanie chłodniej.

– W Wielkanoc bywa u was chłodniej niż w Boże Narodzenie?

– Dokładnie, bo pora sucha, kiedy jest najcieplej, zaczyna się właśnie przed świętami Bożego Narodzenia i trwa do końca marca. W sumie w Kamerunie też są cztery pory roku jak w Polsce, tyle że dwie suche i dwie deszczowe.

Niedziela Palmowa w Kamerunie. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)
Niedziela Palmowa w Kamerunie. (Fot. Archiwum ks. Marka Kapłona)

– W Kamerunie też święci się palmy?

– W Niedzielę Palmową zawsze organizowana jest procesja z palmami. Mamy ich pod dostatkiem i to właśnie takie, jak te, które rzucano pod stopy Panu Jezusowi. Są bardzo ważne dla mieszkańców. Poświęcone gałązki wkładają za krzyż wiszący w środku domu, nad wejściem. Podczas odwiedzin duszpasterskich poświęcam sól egzorcyzmowaną oraz wodę i właśnie przy pomocy tej palmy błogosławię, kropię wszystkie pomieszczenia. Oni przywiązują do tego ogromną wagę – muszę wszędzie wejść, do każdego pokoiku, odwiedzić kuchnię polową przy domu. Woda musi tam spłynąć, by nie panował głód.

Nie sposób wprowadzić im coś, czego nie będą rozumieć

– Wielki Tydzień zapewne też jest ważny…

– Od poniedziałku do środy są spowiedzi, o których wspominałem. Natomiast jeśli chodzi o mszę z poświęceniem olejów tzw. mszę krzyżma, ze względu na złą komunikację, odbywa się tydzień wcześniej. My mamy tylko 2 godziny jazdy do katedry, ale nie wszyscy duchowni zdążyliby w Wielki Czwartek przyjechać do stolicy diecezji i wrócić do siebie. Parafie są odległe nawet po tysiąc kilometrów w jedną stronę, więc niektórzy księża muszą jechać w jedną stronę nawet 2 dni, żeby poświęcić te oleje. W Wielki Czwartek odprawiamy Mszę Świętą Wieczerzy Pańskiej, na której zawsze mieszkańcy wyrażają pamięć i wdzięczność wobec misjonarzy. Jest też adoracja, choć nie tak długa jak w Polsce. Także dekoracje Grobu Bożego są skromne, symboliczne. Nie ma szans by żywe kwiaty wytrzymały w takim upale. W Wielki Piątek przez cały dzień wystawiany jest Najświętszy Sakrament a młodzież prowadzi adorację.

– Sobotniego święcenia pokarmów jednak nie ma.

– Chrześcijaństwo jest tu młode, więc tradycje świąteczne i chrześcijańskie nie są aż tak mocne. Zresztą nie sposób wprowadzić im coś, czego nie będą rozumieć. W sobotę jest msza święta Wigilii Paschalnej czyli poświęcenie nowego paschału, są wszystkie obrzędy jak w Polsce. Ponadto w późnych godzinach wieczornych udzielany jest chrzest. Niedzielna rezurekcja także się odbywa – o godz. 6.30. Mieszkańcy wcześniej nie przyjdą, bo jest ciemno, a nie ma tu oświetlenia. Zaczynamy procesją z Najświętszym Sakramentem po wiosce i okolicach kościoła, a później jest msza. Po niej, w naszym polskim gronie mamy śniadanie wielkanocne. Nie jest ono aż takie długie, bo udaję się na wioski, gdzie odprawiam mszę. Później jem tam obiad, więc jest okazja do spotkania z parafianami. Także w kolejnym tygodniu prawie codziennie będę starać się odwiedzać okoliczne miejscowości i wspólnie modlić.

– Jest ksiądz związany z Sanktuarium Bożego Grobu w Przeworsku, więc Wielkanoc jest pewnie dla księdza szczególnym czasem?

– Zawsze podkreślałem że jestem z miejsca, gdzie prawda o Zmartwychwstaniu Chrystusa jest bardzo mocno obecna. Czuję się takim mocnym przedstawicielem sanktuarium, które ma głosić prawdę: „Idźcie, głoście Zmartwychwstałego…” To właśnie staram się czynić w Kamerunie.

Rozmawiała: Aneta Jamroży

CZY WIESZ ŻE…
– Za 120 można kupić leki na malarię, które uratują życie jednemu dziecku w Kamerunie.
– Dzieci w Kamerunie często nie mają dostępu do światła i uczą się przy ognisku, gdzie panuje gwar. Zakup lampki solarnej to koszt ok. 20 – 25 złotych, a umożliwia naukę w dobrych warunkach.
– Koszt rocznych posiłków dla dzieci w szkole to 350 zł. Można też dokonać adopcji na odległość deklarując się opłacenia jednemu dziecku całego roku szkoły (nauka oraz jedzenie). To wydatek 500 – 600 zł rocznie.
-Działania misyjne ks. Marka można wesprzeć, przekazując datki na numer konta Fundacji Pro Spe: 74 1140 1225 0000 2343 2600 1001 z dopiskiem „Kamerun – ks. Marek Kapłon” oraz przez PayU na stronie: https://misje.przemyska.pl/ks-marek-kaplon/
– Misje w Kamerunie  można wspomóc przekazując 1 procent podatku KRS 0000607263. W celu szczegółowym należy wpisać: Ks. Marek Kapłon – Kamerun.
– Jak wygląda codzienność misjonarza na Czarnym Lądzie można śledzić na fb ks. Marka Kapłona

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin