Tytuł, który zaczerpnąłem z wypowiedzi senatora Marka Borowskiego, tym razem nie dotyczy poziomu wody w rzece. Gdybym jednak już na wstępie wyjaśnił, że jest to opinia odnosząca się do jednego z bardziej niestety znanych obecnie polityków rządzącego obozu, to właściwie mógłbym zakończyć niniejszy felieton. Więc dodam jeszcze parę zdań, nie tylko od siebie, by po raz kolejny pokazać, kto dziś nami rządzi.
Sprawa jest w zasadzie powszechnie znana, bo nagłośniona i napiętnowana przez niezależne media. Niemniej warto jeszcze raz przypomnieć, że w gmachu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi miało się odbyć spotkanie zatroskanych swą dolą rolników i działaczy Agrounii z ministrem Robertem Telusem, który się jednak nie ukazał, a drzwi jego gabinetu były szczelnie zaryglowane.
„Wypuścili na nas wściekłego Kowalskiego”
Delegacji co prawda nie poszczuto wściekłymi psami, ale – jak to potem opisał na Twitterze lider Agrounii Michał Kołodziejczak – „wypuścili na nas wściekłego Kowalskiego” (według mnie nie wiadomo, co gorsze), który także podług innych świadków wpadł w szał. Rolników przyjął na korytarzu, bo przecież państwo dygnitarstwo nie będzie wpuszczać chłopstwa na salony. Tam ten wiceminister, fachowiec raczej małorolny, był tak napastliwy, że na miejscu rolników wolałbym się ewakuować, gdyż jego okrzyki i niepohamowane opryskiwanie śliną, może nawet toksyczną, mogły wróżyć najgorsze.
„Proszę posłuchać! – wrzeszczał Kowalski. – Wczoraj została przegłosowana poprawka Platformy Obywatelskiej, w Senacie zabierają sześć miliardów złotych rolnikom!”
„Nas to nie interesuje! Nas interesuje godne życie” – rzucił jeden z rolników, co już tak rozjuszyło Kowalskiego, że w tej furii nagle uprzytomnił sobie, iż nic jeszcze nie powiedział o Tusku. „Nie interesują pana pieniądze dla rolników? – zaryczał. – Pan jest od Tuska?”, po czym nazwał rolnika „podnóżkiem Tuska”. Nic więc dziwnego, że lider Agrounii wygarnął mu, co o nim myśli: „Ty masz władzę. Jesteś kłamcą. Nic nie robicie. Rządzicie tyle lat i nic nie zrobiliście”.
W sumie było to wyjątkowo egzotyczne spotkanie władz Ministerstwa Rolnictwa z rolnikami. Ale też inne być nie mogło, skoro w tak ważnym resorcie, zwłaszcza w obecnej sytuacji, zasiadają dyletanci, którzy z trudem odróżniają łubin od łubianki. Obserwatorzy uznali to spotkanie za skandaliczny spektakl, podczas którego wiceminister toczył pianę z ust, drąc się przy tym jak opętany, choć jego ministerialni koledzy, pytani później przez dziennikarzy o ocenę zachowania kolegi, jak zwykle odparli, że mało słyszeli, mało widzieli i nie ma w tym żadnej sensacji.
„Nie dyskutuj z idiotą”
Przypomnijmy, że powołanie Janusza Kowalskiego na wiceministra rolnictwa już dużo wcześniej wywołało falę komentarzy wśród rozgarniętej części naszych polityków. Najostrzej wyraził to właśnie szef Agrounii Michał Kołodziejczak. Zadeklarował, że nie będzie prowadził żadnych rozmów z ministerstwem, w którym zasiada Kowalski i zalecił też innym: „Nie dyskutuj z idiotą”.
Z kolei poseł Lewicy Maciej Gdula skomentował powołanie Janusza Kowalskiego anegdotą: „Wchodzi Kowalski do taksówki. Taksówkarz: Dokąd jedziemy? Janusz Kowalski: Nieważne. Wszędzie mnie potrzebują”.
Ale najtrafniej i najdelikatniej zarazem określił wiceministra Kowalskiego wspomniany na wstępie senator Marek Borowski. Według niego Kowalski „nie zna się na niczym”, a jego „sprawność intelektualna plasuje się w dolnej strefie stanów niskich”. Powiem krótko: po prostu z ust mi to wyjął. Choć cięte zalecenie Kołodziejczaka też do mnie przemawia.