Długo jeszcze będą brzmiały echa podniosłych uroczystości w Paryżu z okazji otwarcia po gigantycznym remoncie wspaniałej archikatedry Notre Dame, którą przed pięciu laty niemal doszczętnie strawił potężny pożar. Była to wielka tragedia dla Francuzów i całego cywilizowanego świata.
Mogę się pochwalić, że kiedyś byłem w tej świątyni, czego jakoś nikt nie odnotował, w przeciwieństwie do niedawnego wydarzenia, o którego randze świadczyła długa lista wyśmienitych gości, w tym ok. 30 szefów państw i rządów. Przy okazji odbyło się wiele ważnych spotkań, o czym z pewnością wiecie, więc w tym płochym felietonie skupimy się na wydarzeniach nietypowych, które jednak nie zostały pominięte nawet przez najpoważniejsze światowe media, bo wszelkie sensacyjki oraz potknięcia znanych osobistości też budzą całkiem spore zainteresowanie odbiorców.
Jak wiadomo, do Paryża przyjechał m. in. Donald Trump, na którego zawsze można liczyć, jeśli chodzi o takie właśnie dykteryjki. Tak też było i tym razem. Do sieci trafiło nagranie, kiedy to prezydent-elekt USA podczas spotkania z księciem Williamem złamał królewski protokół, bowiem nie tylko pierwszy wyciągnął dłoń do syna króla, co uważane jest za poważne faux-pas, ale ponadto poklepywał go po ramieniu, zupełnie jak kumpel kumpla na weselu w jakiejś naszej wsi typu Głucha Dolna i to grubo po północy. Na księciu nie zrobił jednak większego wrażenia, bo klepnięcie było przyjazne, a poza tym Trump już kiedyś popełnił dużo bardziej rażącą dyplomatyczną niezręczność, kiedy to spóźnił się na spotkanie z samą królową Elżbietą II.
Ale w Paryżu, oprócz Trumpa, dość głośno było również o prezydencie Andrzeju Dudzie, który też złamał etykietę, kiedy to witając się z pierwszą damą Brigitte Macron cmoknął ją w rękę. Niby nic złego, bo mógł dać całuska samemu prezydentowi, ale eksperci od etykiety i savoir-vire’u zgodnie orzekli, że doszło do sporej gafy. Politycy tej rangi powinni bowiem wiedzieć, że podczas oficjalnych spotkań przedstawicieli państw nie całuje się dam w rękę. Oczywiście można to odebrać jako miły, typowo polski gest, ale nie trzeba być wielkim znawcą etykiety, by ocenić, że nie było to eleganckie.
Zastanówmy się raczej, dlaczego nasi oficjele rodem z PiS tak gorliwie całują rączki. Wydaje się, że przykład idzie z góry, czyli od prezesa Kaczyńskiego, który notorycznie cmoka kobitki po łapkach, nawet w najtrudniejszych okolicznościach, kiedy to musi siłą naciągać damską dłoń do swych dość oddalonych warg. Bywa w tym geście tak rozogniony, że – co dobrze pamiętamy – z rozpędu jest w stanie pocałować w rękę faceta, jak to zrobił kiedyś w przypadku ministra Sikorskiego, a innym razem chciał cmoknąć w dłoń swego wieloletniego kierowcę. Żeby zaś było jeszcze śmieszniej, to podczas jednej z pielgrzymek sympatyków Radia Maryja na Jasną Górę prezes tak się rozpalił, że zamiast pocałować w rękę kobietę stojącą w tłumie, to bezmyślnie sam cmoknął się w swoją łapę. Wydaje się zatem, że nasi politycy przestaną lizać białogłowy po kończynach górnych dopiero wtedy, gdy przestanie to robić prezes, czyli nieprędko.
Sprawa jest w sumie błaha, więc na koniec przytoczę opowieść znajomego, który wybrał się ze swym kolegą do knajpy. Kiedy kelnerka przyniosła pączki, ten podziękował jej uniżenie i do rymu: „Całuję rączki za te pączki”. Gdy zaś dostał ciastka, to przemówił jeszcze bardziej uprzejmie: „Za te ciasteczka całuję w usteczka”. I wtedy mój znajomy podpowiedział mu, by zamówił jeszcze zupę.