Osiem lat rządów PiS to czas, w którym przeważnie było straszno, ale też i trochę śmieszno. Po wyborach, w których partia ta poniosła zwycięstwo, nic się nie zmieniło, a nawet jeszcze nasiliło i farsę zaczęła gonić paranoja, zaś cała ta groteska przestała już kogokolwiek zaskakiwać.
Nawet to, że prezydent Duda powierzył samobójczą misję tworzenia rządu premierowi Morawieckiemu. Głowa państwa stara się bowiem jeszcze główkować, jakby tu na tym wszystkim wyjść na swoje, zaś dla Morawieckiego, który był skłonny zostać nawet skromnym ministrem w rządzie kierowanym przez Kosiniaka-Kamysza, jedna kompromitacja więcej, czy jedna mniej, nie robią już żadnej różnicy.
Jeszcze bardziej śmieszny był wywiad w TVP Info, jaki przeprowadził w programie „O co chodzi” Bronisław Wildstein, który tak przywitał swego gościa: „Rozmawiał będę z najważniejszym autorytetem prawnym w Polsce, prezesem Trybunału Konstytucyjnego panią Julią Przyłębską”.
Wyraźnie spodobało się to jego rozmówczyni, która zaszczebiotała, że jej TK będzie stał na straży obowiązującego w Polsce prawa, a więc na straży Konstytucji. Dodała przy tym, iż zawstydzają ją prawnicy, którzy uważają się za autorytety, a w gruncie rzeczy nawołują do łamania praworządności. I wiadomo, że miała na myśli prawdziwe autorytety, którym do pięt nie dorasta.
Rozbawiło to nawet Zbigniewa Bońka, który na platformie X/Twitter zapytał: „Kto to jest ten gość?”, mając na myśli Wildsteina. To z kolei spowodowało gwałtowną reakcję innego wybitnego pisowskiego autorytetu, ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, który zarzucił Bońkowi brak wiedzy o najnowszej historii i przesłał mu podręcznik do HiT, czyli ten chłam oceniony przez rzetelnych recenzentów jako niecny kit.
Były piłkarz i były prezes PZPN od razu Czarnkowi odpisał: „Dziękuję i posłużę się Julianem Tuwimem, zna pan? Ukłony i prześlę wiersze”. I przesłał taki oto fragment utworu Tuwima: „Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci pstryczka ani klapsa. Nie powiem nawet pies cię je***, bo to mezalians byłby dla psa”.
Taka reakcja Bońka poruszyła część pisowskich szeregów, w których Czarnek jest uważany za ulubieńca Kaczyńskiego, z chrapką nawet na to, by w przyszłości zostać jego następcą. Niektórzy zaś twierdzą, że ma większe szanse niż sam prezydent Duda, który skrycie też do tej funkcji aspiruje.
Warto jednak pamiętać, że cała ta śmieszna historia rozpoczęła się od programu w rządowej TVP, w której zatrudnieni tam partyjni funkcjonariusze PiS, zwani przez znajomych i pracodawców dziennikarzami, już pakują manele, licząc jedynie na wielkie podwyżki i ogromne odprawy, gdyż posłanka PiS Joanna Lichocka, czyli kolejny autorytet, postraszyła ich na antenie Polskiego Radia, że nowa władza szykuje się do zamknięcia tych – uwaga! – „niezależnych mediów”. A przecież „ci dziennikarze, którzy pracują w publicznych mediach są wierni misji dziennikarskiej. Wiedzą, że prawda się obroni. Wiedzą, że warto być uczciwym w tym zawodzie” – orzekła Lichocka.
- DO GÓRY DNEM: Wujowie nadęci i uśmiechnięci
Mówiąc krótko, kolejna komedyjka, zwłaszcza, gdy mówią o tym tak wybitne autorytety Prawa i Sprawiedliwości, czyli partii, która te dwa wyrazy miała i ma nadal tylko w nazwie.
W tej sytuacji też zakończę słowami Tuwima, z wiersza „Modlitwa”: „Niech prawo zawsze znaczy prawo, a sprawiedliwość – sprawiedliwość”. Bo wreszcie jest wielka szansa na spełnienie tego pragnienia.