Afera dotycząca Collegium Humanum, zwanego już kąśliwie Kolegium Tumanum, zatacza coraz szersze kręgi. Na dodatek nie dotyczy jedynie tych, którzy bezczelnie łamali prawo, ale uderza też w ludzi z gruntu uczciwych, Bogu ducha winnych, czyli tych, którzy solidnie studiowali na tej uczelni, a teraz pokazując dyplom jej ukończenia narażają się na podejrzenia oszustwa i innych niecnych czynów tylko dlatego, że inni zdobywali go w ten sposób. Ponadto już po wybuchu afery wielu solidnym absolwentom w ogóle nie wydano dyplomów. Zapewne tak na wszelki wypadek.
Otóż zaledwie tyle, że była mu świetnie znana i wysoko oceniana. Pamiętacie, jak w listopadzie 2023 r. odbyło się na niej uroczyste spotkanie z konserwatywnym kardynałem Gerhardem Müllerem, w którym uczestniczył ówczesny minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, dziś wymieniany jako jeden z kandydatów na prezydenta RP? To właśnie wtedy pracownikom uczelni wręczono wysokie odznaczenia państwowe, a jej rektor Paweł C. otrzymał srebrny medal za „długoletnią służbę” oraz złoty medal „Zasłużony dla Nauki Polskiej Sapienta et Veritas”, przyznany przez Czarnka. Uczelnia chwaliła się też najwyższym uznaniem samego prezydenta Andrzeja Dudy.
Niewiele pomogło nawet to, że szkoła zmieniła nazwę i od czerwca br. jest już Uczelnią Biznesu i Nauk Stosowanych Varsovia. Wszak na wcześniejszych dyplomach wciąż widnieje pieczęć Collegium Humanum i takie same dokumenty mają też osoby, które nigdy tam nie studiowały, tylko nabyły je drogą szwindlu i korupcji.
Tymczasem Rafał Bochenek, rzecznik prasowy PiS, niedorzecznie komentując np. sprawę byłego europosła swej partii Karola Karskiego, któremu prokuratura także przedstawiła zarzuty w tej sprawie, orzekł, że cała ta afera to kolejny dowód „głębokiego kryzysu w wymiarze sprawiedliwości”. Według niego, wezwanie Karskiego do prokuratury „ma stworzyć wrażenie, iż afera Collegium Humanum obciąża PiS”. I może on ma rację, bo co PiS miało do tej uczelni?
A potem, gdy wyszło szydło z worka, rektora wyrzucono z tego stanowiska i aresztowano pod zarzutem kierowania… grupą przestępczą! Ale ostatnio wyrzucono go nawet z kryminału. Z tym, że musiał wpłacić kaucję w wysokości 2 mln zł (na szczęście jakoś dysponował taką gotówką), a ponadto otrzymał zakaz opuszczania kraju, wstępu na uczelnię, zbliżania się do jej pracowników oraz wykonywania zawodu nauczyciela. Łącznie ma blisko sto zarzutów, zaś w całej sprawie występuje jeszcze 54 innych podejrzanych, lecz ma być ich więcej.
Co przyciągało szemranych polityków, by mieć tzw. dyplom MBA przyznawany przez tę uczelnię? Otóż to, że osoba z takim dyplomem nabywa status eksperta w dziedzinie biznesu, zawodowego lidera, który umie podejmować strategiczne decyzje i zarządzać zespołami ludzi, co zapewnia stanowiska wysokie i bardzo wysoko płatne.
Może się zdziwicie, lecz właśnie to dowodzi niezbicie, że PiS miało niewiele wspólnego z tą aferą. Przecież w czasie jego rządów wszelkie dyplomy, czy kompetencje były absolutnie bez znaczenia. Liczyły się głównie takie walory, jak np. bycie koleżanką prezesa, pociotkiem innej szychy, wiernym sługą całej tej formacji lub przynajmniej odpowiednie skrzywienie moralne. A na takie coś nikt przecież nie wystawia dokumentów.
Dopiero teraz prokuratura, nie bacząc na przynależność polityczną klienta, może go dopaść i podrzucić sądowi do osądzenia.