Konstytucja RP wyraźnie stanowi, że wybory do Sejmu są pięcioprzymiotnikowe, czyli powszechne, równe, bezpośrednie, proporcjonalne i tajne. Coraz częściej jednak słychać opinie, że te, do których dojdzie już w tę niedzielę, będą sześcioprzymiotnikowe, bo także…
Tekst przeczytasz w 4 minuty
5 czy 6, to robi różnicę
Konstytucja RP wyraźnie stanowi, że wybory do Sejmu są pięcioprzymiotnikowe, czyli powszechne, równe, bezpośrednie, proporcjonalne i tajne. Coraz częściej jednak słychać opinie, że te, do których dojdzie już w tę niedzielę, będą sześcioprzymiotnikowe, bo także… nieuczciwe, o czym oczywiście nie stanowi już Konstytucja, lecz obecna kompromitująca Polskę władza. I łatwo udowodnić na czym ta nieuczciwość polega, posługując się tylko kilkoma przykładami, zaczynając od najnowszego, tj. od wyników kontroli NIK w tzw. Telewizji Publicznej.
– Wyniki przedmiotowej kontroli są zatrważające i wskazują, że TVP niewiele ma wspólnego z realizacją misji publicznej, do której przecież została powołana – powiedział na konferencji prasowej prezes NIK Marian Banaś.
Gaże
I tu okazał się wielkim optymistą, który liczy na to, że wyniki kontroli przywrócą w tej telewizji – powszechnie już nazywanej szczujnią – pluralizm, bezstronność, obiektywizm i niezależność, choć na razie widać gołym okiem, iż TVPiS, w którą rząd pakuje grube miliardy z naszej narodowej puli, jest na wyłącznych usługach partii władzy. Nie tylko nie stosuje zasady równości, ale jawnie walczy z opozycją swymi prymitywnymi metodami, a jej sprzedajni funkcjonariusze, zwłaszcza prowadzący „Wiadomości”, otrzymują za te oszustwa gigantyczne gaże. Ale przecież TVP to zaledwie jeden z przykładów wybitnie nieuczciwej gry w kampanii wyborczej.
Wystarczy przypomnieć, że partia Kaczyńskiego wciąż pobiera haracz od nominowanych przez siebie członków władz spółek Skarbu Państwa. Wyznacza swego wiernego poddanego do takiej spółki, w której ten zarabia krocie, ale musi tą ogromną forsą podzielić z partią-matką i odpalić solidną kwotę na jej polityczną propagandę. Ostatnio byli szefowie państwowych spółek przyznali w odruchu szczerości, że musieli odwdzięczać się swym dobrodziejom za otrzymane od nich niezwykle intratne posady solidną daniną. Niektórzy wpłacali nawet po ponad 45 tys. zł. Ewenementem jest natomiast Joachim Brudziński, który płaci na raty, co miesiąc przelewając na konto PiS 2750 zł i na razie figuruje jako jedyny członek władz partii dzielący się z nią swoimi zarobkami.
Tuż przed wyborami Orlen obniża ceny paliw, by zyskać sympatię wyborców, a podległe mu gazety, należące do grupy medialnej Polska Press, odmawiają zamieszczania płatnych reklam wyborczych wszystkim partiom z wyjątkiem PiS. Tę cenzurę wydawca tłumaczy tym, że wartości prezentowane przez polityków opozycyjnych ugrupowań są nie do pogodzenia z jego linią programową. Nie ma nic gorszego, gdy ktoś, kto ma lać paliwo do cudzych baków, leje wodę do zawłaszczonych przez siebie gazet.
Jak za Gierka
Ale co tu dużo gadać, skoro nawet rzekomo niezależny NBP robi wszystko, by udowodnić, że jest zależny. O kryzysie w polskim wojsku już nie wspomnę, bo to prawdziwe trzęsienie ziemi zasługuje na oddzielne potraktowanie. Wystarczy powiedzieć, że polski żołnierz nierzadko służył jako scenografia do przedwyborczych pisowskich gierek (nomen omen?). Zresztą przykładów na to, że niedzielne wybory już na starcie są nieuczciwe mamy na pęczki.
Co zatem mogą zrobić uczciwi Polacy, by choć trochę wynagrodzić opozycji tę jakże jaskrawą niesprawiedliwość?
Najprościej będzie dać jej swój głos. Na nią, a przy okazji zrobić to też dla siebie i swych najbliższych. Czyli w sumie dla Polski.