Proszę o chwilę cierpliwości. Zaraz zacznę pisać, tylko dokończę czytać zaległy artykuł Renaty Grochal w Newsweeku…
Już skończyłem i choć autorka zebrała w zgrabną całość powszechnie znane, liczne szwindle pisowskiej władzy, tworzące jej ponury obraz, to i tak kręci mi się w głowie.
W tych ciężkich czasach, gdy ludziom nie starcza na podstawowe wydatki, premier Morawiecki lata rządowym samolotem na partyjne imprezy i przedwyborcze spotkania. I pomijam już fakt, że kampania wyborcza jeszcze się nie rozpoczęła. Ale on od dawna traktuje rządowe samoloty jak swą latającą taksówkę, którą w weekendy fruwał też na Wybrzeże, gdzie ma dom, a jego rodzina spędza wakacje. Ale cóż w tym dziwnego?
„Wykorzystywanie rządowych samolotów do celów partyjnych lub prywatnych ma w PiS długą tradycję” – pisze autorka. My zaś świetnie to znamy, niejako z własnego podwórka, kiedy to Kuchciński, jeszcze jako marszałek Sejmu, latał sobie prywatnie rządowym samolotem za grube pieniądze, bynajmniej nie prywatne.
Teraz jest szefem kancelarii premiera, która w czasach, gdy większość Polaków mocno zaciska pasa z powodu inflacji, puchnie od ciężkiej kasy. Na wydatki tejże kancelarii ma wpłynąć z budżetu państwa 1,5 mld zł. „Jak poinformował „Fakt” – prawie 818 milionów z tej kwoty ma popłynąć do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Według polityków opozycji budżet został skrojony na potrzeby kampanii wyborczej” – czytamy w artykule.
Nie zazdroszczę im, większość ma prawo siedzieć
W zasadzie znów można by zapytać: i cóż w tym dziwnego? Wszak w pisowskim rządzie siedzi rekordowa liczba ministrów i ponad stu wiceministrów. Nie zazdroszczę im i uważam, że większość z nich absolutnie ma prawo siedzieć. Z tym tylko, że w trochę innym pomieszczeniu. Renata Grochal cytuje bowiem posła KO Dariusza Jońskiego, który wraz z posłem Michałem Szczerbą od dawna tropi pisowskie afery.
„Każdy w tym rządzie odpowiada za jakąś aferę – ostrzega Joński. – Cieszyński – afera respiratorowa (wyrzucił na to 60 mln zł – przyp. mój), Jacek Sasin – wybory kopertowe, zmarnowanych 70 mln zł, Mariusz Błaszczak – zaginiona rakieta, Henryk Kowalczyk, do niedawna minister rolnictwa i wicepremier – afera zbożowa, Przemysław Czarnek – Willa+, Piotr Gliński – Narodowy Fundusz Wolności i Fundusz Patriotyczny, z których dotował swoich i Bąkiewicza, Michał Dworczyk – afera mailowa, itd. A na czele tej grupy stoi Morawiecki, przeciwko któremu NIK skierowała wnioski do prokuratury w sprawie wyborów kopertowych, on też akceptował zakup respiratorów od handlarza bronią”.
Minister Adamczyk kupuje antyradar
Przykładów karygodnej bezkarności w tym rządowym bizancjum jest tyle, że trudno się w tym połapać. Ale zagadkę pomógł nam rozwiązać minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, który – jak wiadomo – nabył za ryczałt przysługujący mu na utrzymanie biura poselskiego antyradar Yanosik za 1,4 tys. zł. Urządzenie to ma go ostrzegać, gdzie trzeba jechać prawidłowo, by uniknąć kontroli chłopców radarowców. Niby nic, ale właśnie tenże Adamczyk odpowiada za… utrzymanie i rozbudowę sieci fotoradarów.
- POLECAMY: Miliony dla ludzi PIS płynęły strumieniami. Prawie 500 mln złotych trafiło do 150 „tłustych kotów”
I wszystko jasne! Bonzowie PiS tworzą antyludzkie zasady, godzące w większość obywateli, bo wiedzą, że one nie będą ich dotyczyć. Oni są przekonani, że kupią sobie za nasze pieniądze coś typu „antyradar Yanosik od wszystkiego”, który uchroni ich przed każdą kontrolą. Ale wtedy, daj Bóg, żeby już w jesieni, wreszcie pojawił się taki współczesny Janosik, który im tę kasę odbierze i rozda ograbionym ofiarom PiS-u.