Jako, że u nas co i rusz ktoś protestuje przeciwko polityce rządzących w rożnych dziedzinach życia Polaków – ostatnio rolnicy, a wcześniej rodzice dzieci niepełnosprawnych – protesty w innych krajach i ich powody nieco nam umykają. Teraz fala protestów przetoczyła się przez Francję. Francuzom nie podoba się pomysł rządzących na reformę emerytalną, więc wyszli na ulice miast. Jednak nad Sekwaną i Loarą nie tylko taki jest problem.
Otóż niedawno wybuchł tam skandal, bo Marlčne Schiappa, która w rządzie premier Francji Elisabeth Borne, jest sekretarzem stanu w resorcie spraw społecznych, a wcześniej była ministrem ds. równości płci, pokazała się w magazynie dla panów, kultowym „Playboyu”.
Wszystkich, którzy teraz zamierzają udać się do najbliższego salonu prasowego, żeby nabyć „Playboya” i obejrzeć sobie francuską panią minister na zdjęciach w nim opublikowanych uprzedzamy, że Marlčne Schiappa wystąpiła we francuskiej edycji magazynu, a na zdjęciach w „Playboyu” jest ubrana. Pojawienie się pani minister w „Playboyu” nie miało bowiem na celu promowania jest urody – choć niewątpliwie to urodziwa kobieta – a promowanie praw kobiet i społeczności LGBT. O tym właśnie Schiappa mówiła w wywiadzie, który liczy sobie – bagatela – 12 stron.
Nie wszystkim spodobało się to, że pani minister wystąpiła – w jakimkolwiek kontekście – w magazynie dla panów. Może tym bardziej dlatego, że niedawno prezydent Francji Emmanuel Macron wypowiedział się w piśmie dla dzieci „Pif Gadget”.
Jean Luc Melenchon, stojący na czele francuskiej lewicy skomentował to tak oto: – W kraju, gdzie prezydent wypowiada się dla „Pif”, a jego minister dla Playboya, rzekomym problemem jest opozycja. Z Francją jest coś nie tak – stwierdził.
Swoją podwładną skrytykowała też szefowa francuskiego rządu Elisabeth Borne, która stwierdziła, że było to „niewłaściwe posunięcie”, zaś liderka Partii Zielonych Sandrine Rousseau w rozmowie z telewizją BFMTV powiedziała: – Jesteśmy pośrodku kryzysu społecznego, mamy problemy z policją, ludzie igrają z życiem, a ja mam wrażenie, że Marlčne Schiappa stara się nas przyćmić jakąś zasłoną dymną – skomentowała.
Sama zainteresowana nie milczy i też nie przeprasza.
– Obrona praw kobiet do decydowania o swoim ciele musi obowiązywać zawsze i wszędzie. We Francji kobiety są wolne, z całym szacunkiem dla krytyków i hipokrytów – napisała Marlčne Schiappa na Twitterze w odpowiedzi na krytykę.
Ktoś mógłby zapytać – a cóż nas obchodzi, że francuska minister była w „Playboyu” i co odpowiedziała tym, którzy ją skrytykowali? Otóż powinno nas – Polski i Polaków – obchodzić to o tyle, żebyśmy mieli świadomość, że w cywilizowanym świecie, politycy rządzący w cywilizowanych krajach, bronią praw kobiet nawet tam, gdzie te prawa są dalece bardziej realizowane niż w Polsce.
A co mamy u nas? U nas mamy:
- wskazany przez władzę wyrok Trybunału Konstytucyjnego Przyłębskiej o niekonstytucyjności legalności aborcji, gdy płód ma wady letalne,
- pomysły, by aborcja była całkowicie zakazana,
- sprzeciwy Solidarnej Polski wobec ratyfikowania Konwencji Stambulskiej, czyli konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej,
- ministra edukacji i nauki bredzącego coś o „cnotach niewieścich” u dziewczynek
- i rządzących nieukrywających, że są za „tradycyjnym podziałem ról społecznych kobiet i mężczyzn”.
Zastanówmy się czy chcemy po wyborach Polski cywilizowanej i normalnej, czy pogłębiania się dyskryminacji kobiet i czynienia z Polski zaścianka Europy w majestacie prawa tworzonego przez władzę.