Choć mamy jeszcze kalendarzową jesień, tu i ówdzie sypnęło już śniegiem, a prognozy mówią, że jeszcze sypać będzie. Kierowcy martwią się, żeby zima znów nie zaskoczyła drogowców, jak to ma w zwyczaju. Politycy PiS też się martwią, że sypie. Ale nie chodzi o śnieg, tylko o niejakiego Tomasza Kaczmarka.
Wspomnianego Tomasza Kaczmarka Polki i Polacy bardziej kojarzą, jako „agenta Tomka”. Mało kto wie, że były agent CBA i były poseł PiS, karierę zawodową zaczynał we wrocławskiej policji w latach 90. zeszłego wieku. Tam pracował w sekcji kryminalnej, która miała na celu rozpracowywanie gangów złodziei samochodów. Kaczmarek, który wówczas nosił pseudonim „Kola” miał do tego wyjątkowego nosa, dzięki czemu szybko stał się gwiazdą policji we Wrocławiu.
„Kola” za kółkiem
Ale przez brawurowe wyczyny za kierownicą, kariera „Koli” stanęła w latach 1997-98 pod znakiem zapytania. Otóż jesienią 1997 roku Kaczmarek wymusił pierwszeństwo i uderzył w bok prawidłowo jadącego auta. Wówczas skończyło się warunkowym umorzeniem sprawy.
Niecały rok później Kaczmarek pędził nieoznakowanym służbowym chryslerem neonem po ulicach Wrocławia z prędkością ponad 100 km/h i zderzył się z toyotą. Jej pasażerka tego nie przeżyła, a kierowca został ciężko ranny. Tym razem sąd także obszedł się z „Kolą” łagodnie. Uznał, że działał nieumyślnie i skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu. W tej sytuacji Kaczmarek mógł nadal służyć w policji za zgodą przełożonych.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Żołnierz się potknął i… strzelił Syryjczykowi w plecy
No i służył. A gdy w 2005 roku PiS powołało do życia Centralne Biuro Antykorupcyjne Tomasz Kaczmarek tam właśnie się przeniósł. Jego praca polegała na rozpracowywaniu różnych środowisk: poznawaniu ludzi, zdobywaniu ich zaufania i szukaniu „haków” na nich i innych z ich otoczenia.
Perła wśród agentów CBA
Koordynator Służb Specjalnych, Mariusz Kamiński z PiS – ten sam, którego prezydent Duda ułaskawił, nim Kamiński został prawomocnie skazany – nie mógł się nachwalić Tomasza Kaczmarka. Nazywał go nawet perłą wśród agentów CBA. To przy okazji zatrzymania przez funkcjonariuszy tej służby w 2007 roku byłej posłanki PO, Beaty Sawickiej, której zarzucono branie łapówek.
Kaczmarek poznał ją udając biznesmena. Nagrywał Sawicką i zbierał na nią dowody. Tuż przed wyborami w 2007 roku z dumą pokazywał je na specjalnej konferencji Mariusz Kamiński. Wychwalał przy tym „agenta Tomka” i jego metody operacyjne. Pięć lat później sąd uniewinnił Sawicką uznając, że dowody na nią Kaczmarek zgromadził działając bezprawnie.
- DO GÓRY DNEM: Jan Miszczak: smutek i radość
Agent Tomek zasłynął też z tego, że prowadził operację specjalną, która miała na celu udowodnienie przestępstwa ukrywania majątku przez Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich. Nic z tego nie wyszło. A „agent Tomasz” wiele lat później, bo w 2020 roku, w programie TVN24 „Superwizjer” opowiadał o kulisach tej akcji. M.in. o tym, że naciskano go, by stworzył wrażenie, że Kwaśniewscy popełnili przestępstwo, choć on sam nie był o tym przekonany.
Tomasz Kaczmarek odszedł z CBA, a w 2011 roku został wybrany na posła z listy PiS. Później przeniósł się do Olsztyna, ożenił się i wraz z żoną założył charytatywną fundację. Obecnie Kaczmarek jest oskarżony o defraudowanie pieniędzy, ale proces jeszcze się nie zaczął. Kaczmarkowie podkreślają, że sprawa ma polityczne podłoże.
Agent Tomek znów donosi
Kilka dni temu Gazeta Wyborcza ujawniła, że Tomasz Kaczmarek sam zgłosił się do olsztyńskiej prokuratury rejonowej . I zeznał, że minister koordynator Służb Specjalnych Mariusz Kamiński oraz jego zastępca Maciej Wąsik kazali mu przekazywać ściśle tajne materiały popierającym PiS dziennikarzom, by niszczyć politycznych konkurentów. Jak mówił „agent Tomasz” przekazywał dokumenty m.in. Cezaremu Gmyzowi, Dorocie Kani, Tomaszowi Sakiewiczowi i Samuelowi Pereirze. Teraz to czołowi pracownicy prorządowych mediów.
„Agent Tomek” jest bardzo rozmowny, za swe zwierzenia chce statusu świadka koronnego. Pytany przez dziennikarza Wirtualnej Polski o to, co zeznał Tomasz Kaczmarek, Mariusz Kamiński nazwał zeznania „agenta Tomka” bzdurami. Coś jednak jest chyba na rzeczy, bo polityk PiS wykazywał przy tym sporą nerwowość.