Kiedy po latach PRL-u policja na powrót – jak za II RP – stała się policją, wszyscy byliśmy przekonani, że ta formacja będzie odtąd służyć obywatelom, a nie ich szykanować, jak to miało miejsce w przypadku MO. No i nawet uczyniono zadość tym oczekiwaniom. Zaufanie społeczne do policji zaczęło rosnąć i mundurowi przestali się kojarzyć z milicjantami z ZOMO pałującymi strajkujących obywateli, czy też strzelającymi do górników.
Niestety przez ostatnie 8 lat – od chwili objęcia władzy przez Zjednoczoną Prawicę – policja znów się kojarzy społecznie źle. A kojarzy się tak, bo stała się po prostu narzędziem w rękach władzy.
Na polecenie tej władzy policjanci łamali protestującym ręce podczas Strajku Kobiet, który wyszedł na ulice po haniebnym orzeczeniu TK Przyłębskiej. Traktowali też polskie kobiety gazem łzawiącym. Nie zawahali się nawet prysnąć nim w oczy posłance opozycji – Barbarze Nowackiej z PO. To przez policjantów wleczona była po chodniku do radiowozu babcia Kasia – wg tej władzy jeden z głównych wrogów publicznych – gdy demonstrowała z innymi w obronie niezawisłych sędziów.
Policja zaczęła się kojarzyć nie ze stróżami prawa, a ze stróżami prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, którego domu na warszawskim Żoliborzu codziennie (!!!) pilnuje nawet kilkudziesięciu funkcjonariuszy tej formacji.
Do tego dochodzą takie skandale, jak przywiezienie przez komendanta głównego policji, gen. Jarosława Szymczyka prezentu w postaci granatnika z Ukrainy i odpalenie go w siedzibie Komendy Głównej Policji. Albo istny kabaret z odebraniem wrocławskim policjantom służbowych czajników.
Wydawało się, że policja bardziej skompromitować się nie może
Policjanci stracili już tak wiele w oczach Polaków, że wydawało się, iż bardziej ta formacja skompromitować się nie może. Okazało się, że jednak może.
Niedawno dowiedzieliśmy się, jak policjantki i policjanci potraktowali panią Joannę z Krakowa. Kobieta zdecydowała się o tym opowiedzieć dziennikarzom TVN24 dopiero po trzech miesiącach, tak dużej doznała traumy. Jedna przestraszona kobieta, a wokół niej czterech policjantów. Interwencja w jednym z krakowskich szpitali zakończyła się dla ciężarnej pani Joanny upokorzeniem i ogromną traumą.
Policjantki nakazały pani Joannie rozebrać się do naga, robić przysiady i kaszleć. Po co? Nie wiadomo. Później w oświadczeniu KMP w Krakowie można było przeczytać, że w celu sprawdzenia czy pacjentka nie ma przy sobie niedozwolonych substancji oraz znalezienia jej telefonu.
- FELIETON JANA MISZCZAKA: Rada na antyradar. O szwindlach pisowskiej władzy
– Policja podejrzewała, że mam ten telefon w drogach rodnych? – pytała na antenie TVN24 pani Joanna.
Do źle się czującej, krwawiącej z dróg rodnych i skrajnie upokorzonej kobiety, inne kobiety – policjantki – mówiły o przestępstwie. Tymczasem zarówno w przypadku standardowej aborcji, jak i tej farmakologicznej, polskie prawo nie przewiduje ukarania za to kobiety. A zażycie środków wczesnoporonnych jest czynem prawnie obojętnym. Mimo to panią Joannę traktowano jak przestępczynię! Ostatecznie policjanci zabrali jej laptop i telefon, których zwrot nakazał im potem sąd.
Tak działa obecnie polska policja. Zamiast chronić obywatelkę, która – jak wynikało ze zgłoszenia – mogła stanowić zagrożenie dla siebie, policjantki i policjanci zwyczajnie ją upodlili! Upodlili w imię chorych ideologii tej władzy! I wcale nie czują się winni, jak wynika ze wspomnianego oświadczenia.