Najwyższa Izba Kontroli nie ma wątpliwości. Udziały w Rafinerii Gdańskiej sprzedano znacznie poniżej ich wartości, a umowa z Saudi Aramco była dla polskiej strony niekorzystna. Reporterzy programu „Czarno na białym” stacji TVN24 Łukasz Frątczak i Dariusz Kubik w materiale „Fuzja (nie) kontrolowana” pokazali przerażające kulisy fuzji PKN Orlen i grupy Lotos oraz nie mniej szokujące szczegóły polsko – saudyjskiej umowy.
Frątczakowi i Kubikowi udało się dotrzeć do nieopublikowanego jeszcze raportu NIK, w którym mowa o o fuzji Orlenu z Lotosem i sprzedaży udziałów Rafinerii Gdańskiej Saudyjczykom. Wynika z niego, że udziały sprzedano za około trzy razu mniej, niż były warte. Dokument powstał ponad pół roku temu, po kontroli w Ministerstwie Aktywów Państwowych i tam też został przesłany.
Oto niektóre z wnioski, jakie kontrolerzy NIK wyciągnęli. „Minister (mowa o Jacku Sasinie, wicepremierze i ministrze aktywów państwowych w rządzie Mateusza Morawieckiego, który rekomendował sprzedaż udziałów Saudi Aramco przyp. autora) nie miał wiedzy i nie starał się jej pozyskać (…) o warunkach transakcji dokonywanych przez PKN Orlen” , „NIK ocenia, że proces połączenia PKN Orlen i grupy Lotos (…) zrodził istotne ryzyko dla bezpieczeństwa paliwowego w sektorze naftowym (…)”, „Z szeroko przypisanych mu kompetencji i obowiązków (…) minister (Sasin przyp. autora) w dużym stopniu zrezygnował” , „NIK wskazuje na ryzyko paraliżu decyzyjnego w Rafinerii Gdańskiej”.
Obajtek pomysłodawcą fuzji
Jak wynika z ustaleń NIK udziały połączonych spółek PKN Orlen i grupa Lotos zostały sprzedane po zaniżonych cenach. Mowa o kwocie nawet trzykrotnie niższej niż były warte i stracie przez Polskę ok. 7 mld złotych.
Jak do tego mogło dojść? Otóż, jak przypomnień w reportażu „Fuzja (nie)kontrolowana” jego autorzy, w roku 2022 na rynku paliwowym w Polsce królowały dwa podmioty. Jednym z nich był PKN Orlen, a drugim grupa Lotos. Oba kontrolował Skarb Państwa, ale w Lotosie miał on pakiet większościowy, czyli nieco ponad 50 proc. udziałów. W Orlenie było to zaledwie niecałe 30 proc., ale zapisy w statucie spółki de facto dawały pełnię władzy Skarbowi Państwa.
Pomysłodawcą połączenia PKN Orlen i grupy Lotos był prezes tego pierwszego, Daniel Obajtek. Ten były wójt Pcimia w Małopolsce szefem Orlenu z nadania PiS został 6 lutego 2018 roku. A już pod koniec lutego rozpoczął proces zmierzający do fuzji. W tym samy miesiącu Krzysztof Tchórzewski ówczesny minister energii poinformował o podpisaniu w tej sprawie listu intencyjnego. Na tym jednak sprawa fuzji utknęła, z czym nie mógł pogodzić się Obajtek. Jak się można dowiedzieć z korespondencji ujawnionej w tzw. aferze mailowej tak oto pisał on do premiera Mateusza Morawieckiego.
– Cześć Mateusz, wybacz, że przeszkadzam, ale to co się dzieje to jakiś cyrk. Nadal mam blokadę. Od czasu podpisania listu intencyjnego minęły dwa miesiące. Tchórzewski nie respektuje ustaleń. (…) Po podjęciu decyzji właścicielskiej i politycznej oraz po rozmowie z Tobą, stwierdziłem, że dość tego, trzeba iść w kierunku wykupu. Niemniej minister poinformował mnie, że w życiu się na to nie zgodzi, bo po pierwsze nie pozwoli aby pieniądze z Orlenu wypłynęły, po drugie, ż nie stanie przed Trybunałem Stanu a po trzecie, że to on odpowiada a nie Ty czy Prezes Kaczyński.(…) poinformowałem Ministra, że taka decyzja jest, o której wiedział a teraz blokuje mi pójście krok dalej. (…) W obecnej sytuacji ja widzę trzy wyjścia: 1. Moje odejście, 2. Odejście Tchorzewsk 3. Przeniesienie Orlenu pod KPRM, bo to co się dzieje, to jest prawdziwy cyrk. Pozdrawiam, Daniel – pisownia oryginalna.
Wkrótce Tchórzewski, wieloletni współpracownik Kaczyńskiego stracił swą tekę, jego ministerstwo zostało zlikwidowane i zastąpił je resort aktywów państwowych z Jackiem Sasinem na czele, a proces fuzji Lotosu i Orlenu ruszył z kopyta.
Nic nie warte ekspertyzy
W ramach prac nad fuzją zatrudniono doradców, którzy mieli dokonać oceny połączenia Lotosu i Orlenu pod względem merytorycznym, ekonomicznym i gospodarczym. Uczynił to zarówno premier Morawoecki, jak i minister Sasin i prezes Obajtek. KPRM postawiła na amerykańską firmę Boston Consulting Group, ministerstwo aktywów państwowych na polski oddział międzynarodowej firmy KPMG, a Orlen na polski oddział EY. Eksperci pracujący dla premiera i ministra ogólnie byli za fuzją, ale mieli swoje uwagi. W raporcie NIK znalazły się cytatu z ich opinii. Na przykład przedstawiciele Boston Consulting Group napisali tak:
– Doradca biznesowy (BCG) podtrzymał zasadność konsolidacji, niemniej poczynił szereg zastrzeżeń, co do ograniczeń w dostępie do informacji, w tym do szczegółów i założeń transakcji oraz środków zaradczych. Ponadto zastrzegł, że jego stanowisko bazuje na treściach niezweryfikowanych i że każda zmiana przedstawionych mu treści może powodować zmianę jego stanowiska- ujawnili Frątczak i Kubik dodając, że „doradcy premiera i ministra nie widzieli pełnych raportów wycen, nie wiedzieli jak te wyceny zostały zrobione, jakie umowy podpisano z kontrahentami, ani jakie są dane operacyjne grupy Lotos”. Tak czy owak, mimo takich niejasności doszło do fuzji Lotosu i Orlenu.
Co komu sprzedano
Tu jednak pojawił się problem na gruncie Unii Europejskiej. Ta bowiem nie godzi się na to, by w krajach Wspólnoty powstawały spółki będące nowymi monopolistami na rynkach. A połączenie Orlenu i Lotosu stworzyłoby spółkę mającą monopol na rynku paliwowym. PKN Orlen zadeklarował wobec tego, że zaraz po połączeniu się z Lotosem sprzeda jego i swoje części majątku zewnętrznym podmiotom i wówczas o monopolu nie będzie już mowy.
Fuzja Orlenu i Lotosu miała zatem dwa etapy. Pierwszym było przejęcie przez Orlen Lotosu, na co wymagana była zgoda rządu, bo głównym udziałowcem grupy był Skarb Państwa. Wnioskował o nią do Rady Ministrów ówczesny wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Jak przypomnieli w reportażu Frątczak i Kubik Orlen przejął kolej, część rafinerii, około 100 stacji benzynowych i licencję Lotosu na wydobycie ropy, a część rafinerii spółkę z hurtową sprzedażą paliw i wszystkie udziały, czyli 50 proc., jakie miał Lotos w spółce produkującej paliwo lotnicze sprzedano Saudi Aramco, spółce, w której 97 proc. udziałów ma Arabia Saudyjska. Węgierski MOL kupił 417 stacji benzynowych, polska spółka Unimot dziewięć baz paliwowych i dwie fabryki asfaltu, a międzynarodowa spółka Rossi Biofuel spółkę z biopaliwami.
Minister Sasin wiedział czy nie wiedział?
Szczególnie bulwersujące jest, że wszystko wskazuje na to, iż nie tylko doradzający premierowi i ministrowi Sasinowi eksperci niewiele wiedzieli o fuzji i sprzedaży udziałów, ale i sam Sasin nie znał szczegółów. Kontrolerzy NIK spisali rozmawiali z dyrektorem w resorcie aktywów państwowych i zaprotokołowali jego słowa:
– Minister aktywów państwowych wyjaśnił, że treść i szczegóły umów związanych z konsolidacją (…) stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa i Skarb Państwa jako akcjonariusz PKN Orlen i dawnej Grupy Lotos nie miał i nie ma dostępu do tych umów, gdyż naruszałoby to zasady równego traktowania akcjonariuszy – mówił dyrektor. – To można w całości wkleić do aktu oskarżenia – komentował tę sytuację w reportażu „Fuzja (nie)kontrolowana” Piotr Woźniak, były minister gospodarki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005-2007 oraz wieloletni prezes spółki Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
– Co to znaczy minister nie miał świadomości? A co miał? Gęś na łańcuchu? Jak może minister nie mieć świadomości? – pytał retorycznie.
Sam Jacek Sasin zapewnia dziś, że wszystkie umowy widział, ale żeby o tym rozmawiać z dziennikarzami „musi się do takiej rozmowy przygotować”.
Za bezcen
Niemałe kontrowersje budzi też kwota za jaką sprzedano udziały Saudi Aramco udziały w Rafinerii Gdańskiej. Dziś odpowiedzialni za te transakcje, czyli prezes Orlenu Daniel Obajtek i ówczesny minister aktywów państwowych Jacek Sasin podkreślają, że sprzedaż części majątków Orlenu i Lotosu była wymuszona przez UE. Tymczasem po pierwsze fuzja i sprzedaż były pomysłami strony polskiej, a UE w żaden sposób nie ingerowała w kwoty, które zapłacić mieli kupujący. Jak wynika z raportu NIK same udziały w Rafinerii Gdańskiej wg doradcy resortu J. Sasina warte były ponad 3 mld złotych, a według NIK 4,6 mld złotych.
Tymczasem spółka Orlen sprzedał je za 1,074 mld złotych. Doktor Dariusz Wieczorek z Uniwersytetu Gdańskiego, który od wielu miesięcy na bieżąco zajmuje się fuzją Orlenu z Lotosem ocenił, inwestycja ta dla Saudi Aramco „już się zwróciła”.
– Mieliśmy marże takie, a nie inne. Jeżeli Aramco zapłaciło za rafinerię 1,1 mld złotych, jestem przekonany, że na dotychczasowej marży rafineryjnej Aramco już odzyskało zapłacone pieniądze – powiedział w reportażu „Fuzja (nie)kontrolowana”.
W materiale Frątczaka i Kubika pojawiły się też inne mocno zastanawiające wątki dotyczące tak samej fuzji Lotosu z Orlenem, jak i transakcji sprzedaży majątku obu spółek po ich połaszeniu. Wyłania się bardzo mroczny obraz interesów, jakie ulubieniec Kaczyńskiego, Daniel Obajtek robił szastając majątkiem wszystkich Polaków nie zważając na bezpieczeństwo energetyczne naszego państwa. Sprawą najpewniej zajmie się z doniesienia NIK prokuratura, a może o kolejna już sejmowa komisja śledcza do spraw „przekrętów” ludzi PiS.