Przełomowy dzień w historii Polski. W samo południe z placu Na Rozdrożu w Warszawie ruszył Wielki Marsz 4 czerwca – marsz dla Polski, marsz do wolności i do demokracji, marsz do normalności. Nad ogromnym tłumem górowały flagi Polski i Unii Europejskiej. – Idziemy po zwycięstwo – napisano na transparentach.
Jeszcze nim Wielki Marsz oficjalnie się rozpoczął poseł PO i były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powitał jego uczestników. Wywoływał poszczególne województwa, których mieszkańcy obecni na Marszu odpowiadali.
– Mówili, że nie przyjadą, mówili, że ich nie będzie – były minister zdrowia nawiązywał do propagandy ekipy rządzącej, która przekonywała, że Marsz będzie zbojkotowany przez zwyczajnych obywateli. – Ale są! Witam Podkarpacie!
Było nas dziś 500 000🇵🇱
— Donald Tusk (@donaldtusk) June 4, 2023
Dziękuję! pic.twitter.com/bWlf9CzgJU
Gdy to powiedział z tłumu zgromadzonego na placu Na Rozdrożu słychać było jeden wielki gromki głos, a właściwie głosy. To radośnie krzyczeli ci mieszkańcy Podkarpacia, którzy pojechali na Wielki Marsz. A pojechali nie wszyscy, którzy dotrzeć tam chcieli.
– Z Podkarpacia na marsz pojedzie 18 autokarów – mówił nam jeszcze w zeszłym tygodniu szef podkarpackich struktur PO, Zdzisław Gawlik. – Moglibyśmy zorganizować ich więcej, bo jest bardzo wielu chętnych na wyjazd, ale zwyczajnie Warszawa nie jest w stanie przyjąć więcej autokarów, więc jej władze ograniczyły ich liczbę dla poszczególnych województw – tłumaczył Z. Gawlik.
Manifestacja przeciwko złym ludziom
Ci, którym udało się pojechać 4 czerwca do stolicy mogą mówić o szczęściu. Bo dla wielu z jego uczestników wzięcie w udziału w marszu było bardzo ważne.
– Przyjechałam, ponieważ nie zgadzam się z polityką PiS. Chciałabym dla moich dzieci, aby Polska znów była wolna, aby przestrzegano Konstytucji, aby polska oświata była wolna od polityki. Marzę o kraju, w którym, jak ja kiedyś, kobieta chciałaby rodzić dzieci i czuła się tutaj bezpieczna. Jest ze mną córka, aby mogła zobaczyć, że my, dorośli nie zgadzamy się na dyktaturę obecnego rządu. Że walczymy o Polskę, z której nikt nie musi uciekać – powiedziała Aneta Ligęza, nauczycielka z Przemyśla.
FELIETON: Marsz 4 czerwca. Uśmiechnięci, normalni ludzie szli z nadzieją
– Dlaczego tu jestem? Pozwolę sobie na słowo wstępu. Zawsze uważałem, że nie ma sensu brać udziału w tego rodzaju wiecach, że z ludźmi trzeba po prostu rozmawiać i przekonywać ich. Tym razem jednak zmieniłem zdanie. To dlatego, że obecna władza przekroczyła granice. I nie możemy pozwolić, by nadal je przesuwała – wyjaśniał w rozmowie z Super Nowościami Jaromir Barański, przemyski dziennikarz.
Podział zniknie, gdy obecna władza zostanie usunięta
– Obecna władza wywróciła wszystko do góry nogami, wszelkie reguły. Tak jak u Barei „Nie mamy, pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?” Nie da się poważnie rozmawiać z takimi osobami. Polacy zostali przez obecną władzę podzieleni, tak bardzo, że już się nie rozumiemy. Ten podział może zniknąć tylko wówczas, gdy ta władza zostanie odsunięta – zauważył przemyślanin.
– Po wyborach trzeba będzie wrócić do normalności, do normalnego prawodawstwa, do przestrzegania Konstytucji i do „zasypania” podziałów. Ten Marsz jest wyjątkowy, bo pokazuje ilu jest ludzi w Polce, którzy chcą powrotu do normalności. I dlatego tu jestem – posumował Barański.
– Protestuję na ulicy od 2016 roku. Zawsze jeżeli była ważna okazja czy ważna sprawa, to byłam gotowa i zawsze jechałam – powiedziała Super Nowościom Anna Grad-Mizgała, społeczniczka z Przemyśla.
– Czy w moim Przemyślu, czy w Warszawie czy w innych miastach. Po prostu sobie nie wyobrażam, że mogłoby mnie tu nie być! I tu nie chodzi o Donalda Tuska. Chodzi o wszystko to co się stało w naszej ojczyźnie w ciągu ostatnich ośmiu lat. Uważam, że jest to ostatni dzwonek dla nas, żeby zatrzymać to szaleństwo, które się w tej chwili tutaj dzieje. Ostatnia ustawa lex Tusk wprowadzona przez tę władzę, to tak naprawdę lex Obywatel, prawo wymierzone przeciwko każdemu z nas. Musimy po prostu bronić naszych własnych praw i wolności – zakończyła przemyska społeczniczka.
Donald Tusk: tej fali już nic nie zatrzyma
Jako pierwszy głos zabrał ten, który na Marsz zaprosił, czyli przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk.
– Widzę ocean biało-czerwonych flag, są nas tysiące. Tu jest Polska!Niech wszyscy zobaczą, ilu nas jest gotowych walczyć o demokrację. Tej fali już nic nie zatrzyma, olbrzym się obudził – rozpoczął lider PO. – Dziś wszyscy ludzie dobrej woli będą szli do zwycięstwa. Pierwszym krokiem do zrzucenia niewoli jest być odważnym, aby być wolnym. Pierwszym krokiem do zwycięstwa jest poznać się na własnej sile. Jesteśmy tutaj dzisiaj, żeby cała Polska, cała Europa, cały świat, żeby wszyscy zobaczyli, jak jesteśmy silni – mówił Donald Tusk.
Dzień dobry, witam państwa bardzo serdecznie. Ta moc i energia, która jest od państwa, jest naprawdę wielka. Jestem przedstawicielem miasta, które znajduje się na Podkarpaciu, przez wielu uznawanym za bastion PiS-u. My udowadniamy, będąc dzisiaj na marszu, że tak nie jest. Nie jesteśmy bastionem PiS-u!
Potem przemawiał były prezydent Lech Wałęsa, a po nim prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski.
– Gdy stoję obok prezydenta Wałęsy, to cisną mi się na usta słowa „My, naród” – wyznał włodarz stolicy. – To miejsce, plac Na Rozdrożu, ma znaczenie symboliczne, ale jestem przekonany, że wszyscy pójdziemy jedną drogą, drogą do zwycięstwa – kontynuował Trzaskowski. – Chcemy Polski otwartej, demokratycznej, europejskiej. Musimy odbudować wspólnotę. Obudź się Polsko! – apelował.
500-tysięczny tłum w Warszawie: Zwyciężymy!!!
Głos zabierali także przedstawiciele KOD-u i Strajku Kobiet, oraz Wolnych Sądów, jak również politycy demokratycznej opozycji i samorządowcy, m.in. prezydenci Poznania i Białegostoku oraz Mielca. Tymczasem uczestników Marszu przybywało. Po godz. 14 stołeczny ratusz podał wstępne dane o frekwencji. Poinformował o 500 tysiącach uczestników.
Kiedy doszliśmy do placu zamkowego to koniec marszu stał jeszcze na starcie na placu na rozdrożu! To była potęga 💪 #polskawnaszychsercach #marsz4czerwca pic.twitter.com/8qKpZSgbqW
— Sławek Neumann (@SlawekNeumann) June 5, 2023
Na czele Marszu 4 czerwca szli uśmiechnięci Donald Tusk, Lech Wałęsa i Rafał Trzaskowski. Wśród maszerujących wraz z nimi można było zobaczyć ludzi młodych, rodziny z dziećmi, a także osoby w sile wieku i starsze. Skanowano „Demokracja” i „Zwyciężymy”.
I choć nie brakowało słów krytyki wobec obecnej władzy, ani w ustach przemawiających, ani na transparentach, czuć było pozytywną atmosferę Wielkiego Marszu. Wyczuwało się nadzieję i poczucie wspólnoty jego uczestników. Tak właśnie miało być, bo to marsz nie przeciwko, tylko dla. Dla Polski!