Zespół z Łańcuta poniósł już dziesiątą porażkę w rzędu, a jego sytuacja w walce o utrzymanie staje się powoli coraz bardziej dramatyczna. W niedzielę zespół Marka Łukomskiego nie sprostał Legii Warszawa, ani na moment nie będąc na prowadzeniu.
KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA
– Nasza sytuacja do tej pory była zła, a teraz jest bardzo zła, bo znamy wyniki innych zespołów. Cieszy w tym wszystkim to, że mamy takich kibiców, którzy nas wspierają. Przez cały mecz był bardzo mocny doping. Liczę, że w kolejnych meczach u siebie będzie taki sam i razem sięgniemy po zwycięstwo – mówi Marek Łukomski, szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła. Łańcucianie wiedząc, że ich konkurenci w walce o utrzymanie wygrali mecz m.in. sensacyjne zwycięstwo Enea Stelmet Zastal we Włocławku nad Anwilem nie weszli z dużą agresją w mecz. Brakowało przysłowiowego „gryzienia parkietu”. Rywale z warszawy z dużą łatwością zdobywali punkty, a nie do zatrzymania w pierwszych dziesięciu minutach był Ray Cowels III. Zdobył wówczas 11 „oczek” i… takim dorobkiem punktowym zakończył mecz. Gospodarze mieli duże problemy z powstrzymaniem rywali. – To wynikało z jakości przeciwnika. Legia postawiła nam warunki na których chcą grać, a nie takie, które my możemy narzucić – mówi Marek Łukomski, szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła. – Po drugie to mamy multum problemów wewnątrz zespołu. Dwóch zawodników nie było pewnych czy wystąpią. Ta rotacja jest już mocno okrojona. W tygodniu na treningu tylko raz zagraliśmy pięć na pięć, raz czterech na czterech, a tak to trzy na trzy. Ciężko jest wejść w rytm meczowy i narzucić jakikolwiek styl jeżeli nie trenujemy pięć na pięć. To widać i to było główną przyczyną tego, co się wydarzyło od początku meczu – stwierdza trener łańcucian, którzy w II kwarcie za sprawą trafień zza linii 6,75 m Terrella Gomeza i Milivoje Mijovića zbliżyli się do rywali na dystans 2 pkt. (36:38).
Mocne słowa w szatni nie przyniosły efektu
Odpowiedź zdobywcy Pucharu Polski była piorunująca – dziesięć oczek z rzędu. Na przerwę Legia zeszła prowadząc 50:39. – Nie pokazaliśmy krwi od początku. W niektórych momentach nie wyglądało to tak, jak byśmy grali o życie. W przerwie przemowa trenera była bardzo mocna i miałem nadzieję, że to zmotywuje. Niestety po raz kolejny źle zaczynamy III kwartę, a potem ciężko jest nawiązać walkę – mówi Marcin Nowakowski, kapitan ekipy z Łańcuta, która w ciągu trzech minut III kwarty zdobyła 2 „oczka”, a rywale aż 12. Legia osiągnęła wówczas najwyższe, 21 punktowe, prowadzenie w meczu (62:41). Chyba jednak reprymenda trenera Łukomskiego nie wywołała zamierzonego efektu. – My jesteśmy już w takim momencie, że nie ma czy są to mocne słowa czy nie. Jesteśmy facetami i parę mocnych słów nikogo nie urażą. Nie oszukujmy się, nie można żyć w przeświadczeniu, że nic się nie stało i wszystko jest w porządku gdy jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli i mamy tylko cztery zwycięstwa – mówi trener Łukomski, którego zespół widząc nonszalancję w grze rywali zaczął niwelować straty. Te na niespełna sześć minut przed końcem stopniały do pięciu punktów (66:71).
Nonszalancja legionistów
– Rywale grali wówczas bardzo dobrze, a my zbyt nonszalancko – analizuje trener warszawskiej legi, Marek Popiołek. – Były straty, nie wykończenie kontrataku, zbyt szybka gra w pewnych momentach. Pozwoliliśmy Sokołowi nabrać pewności siebie i złapać rytm, co było błędem. W pierwszej połowie graliśmy cierpliwie spokojnie, byliśmy opanowani. Mieliśmy tylko trzy straty, a rywale zdobyli tylko 2 pkt z szybkiego ataku. Wszystko wyglądało dobrze. Ten słabszym moment w IV kwarcie może wynikał ze zmęczenia zawodników, a może ja popełniłem błąd jeśli chodzi o rotację – mówi szkoleniowiec zespołu z Warszawy, a rozgrywający Legii, Marcel Ponitka dodaje. – Wiedzieliśmy, że gramy na gorącym terenie z zespołem, który walczy o utrzymanie. Dobrze weszliśmy w mecz i kontrolowaliśmy go w zasadzie od początku do końca. Był moment przestoju nieco w końcówce III kwarty i na początku IV. Być może mający wysoką przewagę, za szybko uwierzyliśmy, że ten mecz już jest wygrany. Trochę nonszalancji w naszej grze sprawiło, że rywale poczuli szansę i zaczęli niwelować starty. Niepotrzebnie podaliśmy im rękę. Dobrą defensywą szybko jednak wróciliśmy do naszej gry – mówi Ponitka, dla którego była to pierwsza wizyta w karierze w Łańcucie. – Hala mała, specyficzna, ale atmosfera świetna. Głośny doping i przyjemnie się gra w takich okolicznościach. Życzę Sokołowi utrzymania w ekstraklasie – dodaje młodszy brat Mateusza Ponitki.
Potrzeba 3 plus 1
Sytuacja Muszynianki Domelo Sokoła jest nie do pozazdroszczenia. Ostatnie miejsce z czteroma wygranymi i dwoma punktami straty do przedostatniego zespołu z Zielonej Góry, z którym ma niekorzystny bilans w dwumeczu. – Do soboty i tego niespodziewanego zwycięstwa Zastalu liczyliśmy, że trzy wygrane wystarczą do utrzymania. W domu mamy mecze z Toruniem, Treflem, Arką i GTK. Trzeba w nich walczyć o zwycięstwo i większość z nich wygrać. Dodatkowo należy szukać wygranej z lepszym przeciwnikiem. Były trzy wygrane, a teraz 3+1, to prosty rachunek w tej sytuacji. Nie możemy liczyć, że zespoły z dołu wszystko przegrywają, a my z kolei będziemy wygrać do końca.
Transfer las minute?
W poniedziałek 18 marca zamyka się okienko transferowe w Orlen Basket Lidze. Czy w przypadku wąskiej rotacji w zespole z Łańcuta pojawi się jeszcze jakiś transfer las minute? – Prowadzimy rozmowę z zawodnikiem z polskim paszportem, natomiast nie wiem czy się uda. Może też być tak, że skończymy sezon w tym zestawie jakim jesteśmy. Liczymy, że Artur Łabinowicz będzie już z nami w czwartek i będziemy mieli dziewięcioosobową rotacje, a to nam pozwoli wygrać mecz – kończy trener Marek Łukomski.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Pękła setka, był tysiąc i piętnaste z rzędu zwycięstwo, czyli OPTeam Resovia na fali (ZDJĘCIA)
Muszynianka Domelo Sokół Łańcut – Legia Warszawa 71:82
(20:27, 19:23, 16:17, 16:15)
- Musyznianka Domelo Sokół: Gomez 11 (3×3, 5 a.), Cheese 25 (5×3, 7 zb., 6 s.), Struski 0, Nwamu 4, Kemp 9 (7 zb., 4 p. 3 b.) oraz Mojović 9 (1×3, 8 zb.), Kroczak 8 (2×3), Nowakowski 5 (1×3).
Trener Marek Łukomski - Legia: Ponitka 14 (1×3, 6 s.), Vital 22 (1×3, 5 a., 4 p.), Cowels III 11 (3×3), Kolenda 8 (1×3), Holman 11 (8 zb.) oraz Wieluński 0, Sobin 4, Kulka 1, De Lattibeaudiere 0, Wyka 11.
Trener Marek Popiołek - Sędziowali: J. Zamojski, T. Langowski, K. Nowak. Widzów 1080.