Dziewiąty mecz w sezonie przegrali już koszykarze OPTeam Energia Polska Resovii. W sobotnie popołudnie ulegli rezerwom wrocławskiego Śląska różnicą 20 pkt. – W poprzednich meczach czy wygrywaliśmy, czy przegrywaliśmy, to się biliśmy, walczyliśmy. Dziś to fatalnie wyglądało, ale mam też tego świadomość, że mamy swoje problemy. Jest taka zasada, jak trenujesz, tak grasz – mówi Wojciech Bychawski, szkoleniowiec resoviaków.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
Rzeszowianie w trakcie meczu prowadzili w sumie tylko przez 83 sekundy na początku I kwarty, później sukcesywnie dystans powiększali rywale, którzy dominowali już do końca. – Weszliśmy w mecz bez walki, bez energii. Jakoś ciężko nam się grało w pierwszej połowie, nie realizowaliśmy założeń w obronie. Śląsk nas rozbijał, z tego były otwarte rzuty. Ich obcokrajowiec Haynes-Jones po prostu robił z nami co chciał dzisiaj w obronie. Zapominam o tym meczu i w poniedziałek widzimy się następnym z WKK – stwierdził Maksymilian Formella.
Kontuzja Dawida Zaguły
Wrocławianie już na początku II kwarty wypracowali sobie 14 punktową przewagę (38:24), a kontuzji uda nabawił się rozgrywający gospodarzy Dawid Zaguła. – Nie wiemy ile potrwa jego absencja, a trzeba zdawać sobie sprawę, że jest to świetny zawodnik i jak wiele jego gra dała nam w Koszalinie. W tym tygodniu dwa razy schodził z treningu, bo ma problemy ze zdrowiem cały czas – mówił trener Bychawski, którego zespół miał problemy z powstrzymaniem Amerykańskiego rozgrywającego rywali. – Pokazał dzisiaj, po co kluby sprowadzają obcokrajowców do swoich drużyn – stwierdził trener resoviaków.
100 procentowy Samajae Haynes-Jones
Samajae Haynes-Jones przed przerwą miał 100 procentową skuteczność (1/1 za 3, 2/2 za 2 i 3/3 wolne). Wrocławianie wygrywali już nawet różnicą 19 „oczek” (43:24). Resoviacy nieco zniwelowali straty i po 20 minutach przegrywali 33:47.
Efektowny początek III kwarty i…
Efektowanie gospodarze zaczęli III kwartę i po serii 8:0 strata do wrocławian wynosiła już tylko sześć punktów (41:47). Za chwilę jednak „trójkami” odpowiedzieli Oskar Hlebowicki i Przemysław Kociszewski studząc zapędy gospodarzy. – Na tyle straczyło energii. W przerwie w szatni było gdzieś jakieś wrzaśnięcie, tąpnięcie trochę takiego czegoś do pobudzenia, ale potem to umarło – mówi trener OPTeam Energia Polska Resovii.
Powrót trenera Popiołka do Rzeszowa
Na początku IV kwarty wrocławianie po trójce Haynes-Jones Śląsk II wygrywał już 77:59 i było praktycznie po meczu. – Przede wszystkim miło mi było przyjechać do Rzeszowa, bo jeszcze kiedyś jak grałem w koszykówkę, też w pierwszej lidze, pamiętam, że grałem przeciwko Resovii. Fajnie jest wrócić już w innej roli do miasta, które ma duży potencjał sportowy i jest zainteresowanie koszykówką – mówi Marek Popiołek, trener Śląska II Wrocław i dodaje. – Jak przygotowywaliśmy się do meczu wiedzieliśmy, że Resovia w swojej charakterystyce ma wysoką, agresywną obronę i próby podwojeń. Dziś grali więcej może obroną strefową niż przypuszczaliśmy, ale znaleźliśmy sposoby na to, żeby radzić sobie z tą defensywą. Jestem zadowolony z tego, że ograniczyliśmy straty, było ich pięć w pierwszej kwarcie, ale też pięć przez kolejne trzy więc później już nasz atak wyglądał naprawdę dobrze – mówi szkoleniowiec wrocławskiego zespołu, który drobny kryzys zaliczył tuż po przerwie pozwalając rywalom zbliżyć się na dystans sześciu punktów.
– Wiedzieliśmy, że Resovia nie złoży broni po pierwszej połowie, ale udało się nam dość szybko obronić ten napór. Na ile obserwuję I ligę jest ona bardzo nieprzewidywalna i wielokrotnie jest tak, że zespoły tracą wysokie prowadzenie. Sami tego doświadczyliśmy w którymś z poprzednich spotkań. Także mój zespół już jest czujny i myślę, że bardziej spokojny, nawet w takich trudnych sytuacjach, jakie się wydarzyły – stwierdził trener Popiołek.
Nie przygotowani…
Znacznie gorsze nastroje panowały w ekipie z Rzeszowa, która nie dość, że przegrała to straciła Dawida Zagułę. – Zagraliśmy naprawdę słabe zawody, przede wszystkim wolicjonalnie. Jestem w stanie wybaczyć zawodnikom, jak jest brak umiejętności, czy jak jest brak warunków fizycznych, bo to się zdarza. – mówi trener OPTeam Energia Polska Resovia. – My nie jesteśmy przygotowani na tę chwilę do rywalizowania na tym poziomie ligowym, próbujemy cały czas to nadrobić, ale niestety przeszkadza nam jedna rzecz w tym wszystkim. Mecze nam przeszkadzają, bo przygotowując się do sezonu mamy świadomość tego, że nie możemy robić tego, co byśmy chcieli, bo za chwilę gramy mecz. Przegraliśmy każdą sytuację jeden na jeden – mówił trener Bychawski i dodawał.
– Mamy krótką ławkę, i na tę chwilę dysponujemy tak naprawdę szóstką, siódemką zdrowych zawodników. Nie wiemy czy Dawid będzie zdolny zagrać w poniedziałek. Nasza gra w tej sytuacji uzależniona jest od tego, którzy zawodnicy będą i jak będą grać – mówi szkoleniowiec zespołu z Rzeszowa.
Dzwoniłem nawet do siatkarzy
Trener Bychawski nie ukrywa, że jego zespół potrzebuje wzmocnień, a szczególnie gracza wysokiego, który zastąpił by Wojciecha Wątrobę, przechodzącego rehabilitację po złamaniu ręki. – Zadzwoniłem już do każdego wysokiego gracza, który jest wysoki. Zaczynam dzwonić do siatkarzy nawet, oczywiście tu żartuję – mówi Bychawski.
– Jest duża pomoc ze strony klubu, ale wiele drużyn szuka takich graczy, a ich nie ma na rynku i jest problem. A wiadomo jak tego brakuje. Jest Harrison Henderson, ale nie jest on klasycznym centrem i nie umie tak grać. Nie jest on po prostu w stanie zrobić pewnych rzeczy, bo nie umie grać jako wysoki gracz, nie umie rolować pod koszem, nie umie bronić graczy jako piątka itd.. Umie rzucać do kosza z dystansu czasem, ale słabo biega. To jest zawodnik na trochę inną ligę i na trochę inny zespół. Oczywiście nie mówię tego, że wszystko to jego wina i że to jest zły zawodnik, ale nie jest on centrem. Gdyby był taki gracz to powinien robić różnicę. Teraz będzie z tym problem i to bardzo duży – mówi szkoleniowiec zespołu z Rzeszowa.
Deklaracja trenera
OPTeam Energia Polska Resovia zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a w poniedziałek (godz. 19) czeka ją zaległy mecz z WKK Wrocław. – Prowadząc Arkę Gdynia, mimo trudności i kłopotów powiedziałem kibicom po meczu w Toruniu, że utrzymam drużynę w lidzie i tak było – mówi trener Bychawski. – Resovię też utrzymam w lidze, bo miasto, kibice, sponsorzy wszyscy zasługują na dobrą koszykówkę. Natomiast jest mi trochę przykro, bo uważam, że przy tych możliwościach jakie tu są, powinniśmy zafundować ludziom trochę więcej niż walkę o utrzymanie. Na razie musimy się skoncentrować na wygrywaniu kolejnych meczów i kolekcjonowaniu zwycięstw, żeby móc znaleźć się w spokojnym, bezpiecznym miejscu w tabeli i tak to musi wyglądać. Taki jest mój cel i takie mam założenie. I na samym końcu, bez względu na to, co się wydarzy, odpowiedzialność biorę na siebie – mówił trener resoviaków i dodaje.
– Świadomie mówię, że odpowiedzialność jest moja, bo podjąłem się tego zadania i go realizuję. O większości problemów wiedziałem, może nie o wszystkich, ale o większości tak. Może wydawało mi się, że niektóre z nich da się trochę łatwiej rozwiązać, ale jak widać, życie mnie też trochę zweryfikowało pod tym względem – zakończył trener Bychawski.
OPTeam Energia Polska Resovia – Śląsk II Wrocław 72:92
(22:28, 11:19, 25:25, 15:21)
- OPTeam Energia Polska Resovia: Jędrzejewski 8 (2×3), Koperski 12 (1×3), Margiciok 4, Młynarski 24 (4×3, 7 zb., 4 s.), Henderson 9 (7 zb.) oraz Zaguła 1, Szpyrka 0, Ziółko 3 (3×3), Krzywdziński 4, Formella 7, Indyk 0.
- Trener: Wojciech Bychawski.
- Śląsk II: Haynes-Jones 20 (2×3, 5 a.), Hlebowicki 12 (3×3, 7 zb.), Siembiga 14 (2×3), Kociszewski 13 (2×3), Dydak 2 oraz Nowicki 9, Janik 3 (1×3), Stryjewski 7 (9 a.), Adamczak 12 (1×3), Kankowski 0, Węgrowski 0.
- Trener: Marek Popiołek.
- Sędziowali: P. Gajdosz, S. Kotowski, A. Butenko-Nycz. Widzów: 442.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Mateusz Kaszowski odpalił we właściwym momencie