Po 212 dniach zespół z Łańcuta przełamał wyjazdową niemoc i sięgnął po wygraną. Po niesamowicie ofensywnym meczu pokonał w Gdyni Krajową Grupą Spożywczą Arkę.
ORLEN BASKET LIGA
Amerykański rozgrywający zespołu z Łańcuta, Tyler Cheese zdobył 40 punktów, co jest nowym rekordem tego sezonu ekstraklasy. Do tej pory najlepszym wynikiem legitymował się jego rodak Joshua Price z Tauron GTK Gliwice – 35. Koszykarze z Łańcuta poprawili również najlepsze osiągnięcie zawodników MKS Dąbrowa Górnicza, którzy zdobyli 116 pkt (MKS – Dziki 116:83).
- PRZECZYTAJ TEŻ: Widzew za mocny. Stal Mielec odpadła z Pucharu Polski
Prezent na Mikołaja
– Fajny prezent zrobiliśmy naszym kibicom na Mikołaja. Mam nadzieję, że wybaczą nam ta końcówkę, bo pewnie część z nich była bliska stanu przedzawałowego – mówi Marek Łukomski, szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła.
– Od dawien dawna czekaliśmy na taki mecz i na szczęście przyszedł w tak bardzo ważnym momencie i zaczęliśmy w końcu trafiać za trzy. Odnieśliśmy niezwykle istotne zwycięstwo w walce o utrzymanie. Szczęśliwie dowieźliśmy wygraną do końca, a myślę, że zwycięzców się nie sądzi – dodaje trener zespołu z Łańcuta.
Sokół świetnie wszedł w mecz. Głównie dzięki kolejnym trafieniom Tylera Cheese’a miał 7 punktów przewagi. Później różnica wzrosła nawet do 11 punktów dzięki kolejnej trójce Amerykanina. Następnie świetnie spisywał się też Adam Kemp, a ekipa z Łańcuta kontrolowała sytuację. Rzut z dystansu Cheese’a ustalił wynik po 10 minutach na 16:34.
W II kwarcie przewaga Muszynianki Domelo Sokoła wynosiła już nawet 20 punktów po rzucie Marcina Nowakowskiego. Kolejne trójki dokładali także Kacper Młynarski i Terrell Gomez, a Krajowa Grupa Spożywcza Arka nie potrafiła tego zatrzymać.
Straty starali się zmniejszać Bartłomiej Wołoszyn i Grzegorz Kamiński, ale to nie wystarczało. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem ekipy z Podkarpacia 63:42.
W trzeciej kwarcie w drużynie gospodarzy aktywny był Jakub Szumert, a kolejne rzuty dokładali Adrian Bogucki i Grzegorz Kamiński. Odpowiadali na to jednak Janis Berzins i Adam Kemp, przez co ekipa trenera Marka Łukomskiego utrzymywała przewagę, która na początku III kwarty (34.min) po trafieniu Kempa wynosiła aż 28 pkt (76:48). Kacper Gordon w końcówce tej części gry zmniejszył trochę straty, ale po 30 minutach było 74:91.
Sokół niemal roztrwonił przewagę
Po rzutach Grzegorza Kamińskiego i Stefana Kenicia gdynianie zbliżyli się na 10 punktów w kolejnej części gry. To nie był koniec! Późniejsze trafienia Pluty oznaczały zaledwie 4 punkty różnicy.
W końcówce podobne rzuty trafiali też Gordon i Alford, ale rywale odpowiadali celnymi rzutami wolnymi.
Po „trójce” tego drugiego na 9 sekund przed końcem przewaga gości stopniała do punktu (115:116). W odpowiedzi faulowany Terrel Gomez trafił dwa osobiste (115:118). Gdynianie mieli jeszcze 6 sekund i szanse na dogrywkę. Na desperacki rzut za trzy zdecydował się Kenić, choć na czystej pozycji znajdował się Gordon. Serb naciskany przez Berzinsa spudłował i sugerował, że był faulowany, ale arbitrzy byli innego zdania.
– To była szalona gra i mecz. Bardzo źle go zaczęliśmy. Nie zawsze udaje się odrobić tak dużą stratę, a my wróciliśmy do gry, co może być pozytywem – mówił amerykański rozgrywający zespołu z Gdyni, Bryce Alford.
Trener Wojciech Bychawski dodał:
– Sami sobie zgotowaliśmy taką końcówkę fatalną pierwszą połową. Wyszliśmy ospale i pozwoliliśmy rywalom narzucić ich styl gry. Nie byliśmy w stanie zatrzymać Tyler Cheese. Mimo porażki jestem dumny z zawodników, bo w drugiej połowie pokazali charakter i pokazali, że potrafią wyjść nawet z takich wielkich opresji, szkoda tylko, że nie udało się wygrać. Nie będę natomiast komentował sytuacji w ostatniej akcji czy był faul na Kenicu czy nie.