ROZMOWA Z KONRADEM MAMCARCZYKIEM, SZKRZYDŁOWYM BASKET HILLS BIELSKO-BIAŁA, KTÓRY W UBIEGŁYM SEZONIE GRAŁ W BARWACH ZESPOŁU Z RZESZOWA
KOSZYKÓWKA. II LIGA
– Niezbyt udał się dla pana powrót do Rzeszowa?
– Po pierwsze to chciałby pogratulować kolegom, z którym w ub. sezonie grałem i trenerowi w jaki sposób to poukładał. Są na fali. Życzę temu projektowi jak najlepiej. Gratuluje też działaczom i sponsorom, bo bez nich pewnie nie było by nic. Niestety nie udało się wygrać, ale nie spuszczamy głów i walczymy dalej.
– Nowością dla pana była chyba hala w Rzeszowie, bo w ub. sezonie grając w barwach Resovii mecze odbywały się w hali ROSiR-u?
– Hala jest bardzo fajna, świetny obiekt. Mam nadzieję, że Rzeszów jako miasto dołoży wszelkich starań, żeby przywrócić tą koszykówkę na najwyższym poziomie, bo projekt jest niesamowity, świetnie się rozwija. Przyjemnie się na to patrzy, a jeszcze lepiej tutaj gra.
– Graliście takimi falami: dobry początek, później rywale odskakują, niwelujecie nieco straty, ale znów odpowiedź rywali w punktowej serii…
– W czym bym upatrywał tutaj największej przyczyny, to jest wyrachowanie drużyny gospodarzy. My popełniliśmy kilka prostych strat. Gdzieś się pogubiliśmy w pewnym momencie tracąc głowę i to właśnie rzutowało na końcowy wynik. Z takim przeciwnikiem i w takim meczu nie można nawet na chwilę się zdekoncentrować.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Rzeszowska twierdza nie do zdobycia. Rozpędzona OPTeam Resovia wygrywa po raz jedenasty z rzędu
– OPTeam Resovia odrobiła straty z pierwszego meczu w Bielsku-Białej, ale wy wciąż macie komfort w postaci dwóch meczów zaległych. Wygrywając je zrównacie się punktami z liderem z Bytomia…
– Mam nadzieję, że do końca rundy zasadniczej już nie przegramy i ta porażka nie będzie miała już większego znaczenia. Sezon jest długi, przed nami dopiero kluczowa faza play-off i wiele się może zdarzyć.