Rozmowa z Markiem Łukomskim, trenerem Muszynianki Domelo Sokoła Łańcut
KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA
– Jaka była ta I runda w wykonaniu Sokoła Łańcut?
– Po bardzo słabym początku sezonu myślę, że druga część była lepsza, bo zaczęliśmy wygrywać. Praktycznie w każdym meczu byliśmy w grze o zwycięstwo. Uważam, że ostatnie dziesięć meczów było niezłe w naszym wykonaniu. Na pewno można było zrobić więcej i wygrać jeszcze jakiś mecz, np. z Dąbrową Górniczą czy Dzikami. No ale niestety się nie udało i mamy tylko cztery zwycięstwa. Wiemy jednak, że w rundzie rewanżowej musimy ten dorobek poprawić.
– Czyli najbardziej żal tych trzech meczów przegranych po dogrywce?
– Dokładnie, a wiemy, w jakich okolicznościach przegraliśmy mecz z Dąbrową Górniczą. Wszystkie trzy mecze (Zastal, Dziki, Dąbrowa Górnicza) mogły się zakończyć naszym zwycięstwem nawet w regulaminowym czasie. Miejmy nadzieję, że ta równowaga w środowisku będzie i jeśli znów w jakichś kolejnych meczach będziemy mieli dogrywki, to je już wygramy.
Żeby poszukać w tym wszystkich pozytywów, to warto podkreślić, że potrafimy wygrywać teraz mecze na wyjeździe, co pokazaliśmy. Mamy dwa zwycięstwa z rzędu w obcych halach i teraz zostaje kwestia tego, żeby odbudować naszą Twierdzę Łańcut i zacząć wygrywać seryjnie przed własną widownią. Będzie ku temu okazja, między innymi wtedy jak będziemy mieli cztery mecze z rzędu w domu.
Oczekiwania były większe
– Sytuacja w tabeli nie jest dla zespołu z Łańcuta zbyt dobra, bo nad ostatnią Arką ma tylko punkt przewagi…
– Na pewno oczekiwania nasze wobec siebie samych były większe. Gdybyśmy wygrali dwa, z tych trzech meczów przegranych po dogrywce, to zwycięstw mogliśmy mieć sześć i w zupełnych innych nastrojach byśmy teraz rozmawiali. Widzimy, jak płaska jest tabela, a liga wyrównana. W grze o Puchar Polski było 120 kombinacji, kto może do niego awansować. To wszystko rozstrzygało się do ostatniego meczu.
Dla nas teraz najważniejsze jest to żeby zbudować jakąś serię zwycięstw domowych, lub wyjazdowych, które bardzo by nam ułatwiły życie. Będziemy polowali na to, żeby to zrobić.
– Na pewno też w jakiś sposób na wyniki zespołu wpłynęły te zawirowania w klubie z początku sezonu, związane z zaległościami finansowymi, później „afera dopingowa” Coreya Sandersa…
– Taka początkowa niestabilna sytuacja klubu jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, na pewno miała wpływ jakiś. Na szczęście dzięki grupie sponsorów problemy zostały rozwiązane i teraz możemy skupić się tylko na sprawach sportowych. Najbardziej boli to, że w sezonie zagraliśmy tylko 2-3 mecze w pełnym składzie osobowym. To na pewno jest problem. Budowaliśmy skład gdzie miało być dziewięciu graczy bardziej doświadczonych plus młodzież, a tylko w dwóch czy trzech z piętnastu meczów zagraliśmy w komplecie, to jest na pewno dla nas duży dyskomfort.
Często jeśli chcieliśmy zareagować na jakieś sytuacje boiskowe, to nie możemy tego zrobić, ze względu na wąską rotację. Ciężko nam narzucić i zmienić styl gry. Musimy patrzeć, co robi przeciwnik i próbować jak najmniej ucierpieć, jeżeli mamy tylko siedmiu-ośmiu ludzi do grania. To był dość duży problemy w I rundzie. Pracujemy nad tym, żeby w rewanżach już tak nie było. Stąd przyjście Michała Kroczaka, pracujemy też nad drugim transferem.
– Michał Sitnik był niemal pewnym kandydatem do gry w Łańcucie, ale jego dobre występy chyba wam zaszkodziły?
– Dokładnie, zagrał dobre mecze i Śląsk nie wypuści zawodnika, który dobrze się spisuje. To normalne. Pracujemy wciąż nad tematem wzmocnień, żeby poszerzyć naszą kadrę i na pewno się to wydarzy.
– W tej I rundzie był jakiś zespół, który najbardziej zaskoczył w lidze?
– Poza Anwilem Włocławek wszyscy mieli swoje wzloty i upadki. Trefl słabo zaczął sezon, ale ostatnio wygrał osiem z dziewięciu meczów. Dąbrowa Górnicza, z pierwszych sześciu spotkań wygrała aż pięć, a później przyszło pięć porażek z rzędu. Mam nadzieję, że my już mieliśmy ten swój upadek na początku sezonu, a teraz czekamy na moment wzlotu.
Wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej kwarcie
– Rundę rewanżową Muszynianki Domelo Sokół zaczyna od konfrontacji z mistrzem Polski. W Szczecinie przez długi czas dotrzymywaliście kroku Kingowi, przegrywając dopiero na samym finiszu 79:88…
– Wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej kwarcie i to był jeden z tych meczów, gdzie graliśmy prawie w komplecie. Nie było wtedy Marcina Nowakowskiego. Wiemy na pewno, że zespół ze Szczecina miał w tym sezonie duże problemy z meczami ligowymi po spotkaniach Chamions League, bo praktycznie wszystkie przegrywali. Teraz mecze w europejskich pucharach się skończyły i mogą się skupić tylko na lidze. Ostatnie sześć meczów domowych przegrali (u siebie bilans 2-6 – przyp. red), ale na wyjeździe spisują się zdecydowanie lepiej (bilans 6-1).
Będzie to ciężki przeciwnik, w końcu to aktualny mistrz Polski, mają duży potencjał i nie chcę mówić co oni potrafią, bo każdy zawodnik ma zmiennika na swojej. Dodali Przemysława Żołnierewicza, a szukają jeszcze innych rozwiązań, bo wiedzą, że ich bilans nie jest zadowalający. Na taki mecz jak u nas, przyjadą w pełni skupieni po zwycięstwo i zapowiada się trudna przeprawa… dla obu zespołów. Będzie mógł zagrać Michał Kroczak, Biram Faye jeszcze nie zagra. W ostatnim meczu nie mogliśmy tak naprawdę skorzystać z Kacpra Młynarskiego, który miał problemy natury osobistej. Teraz będzie już do pełnej dyspozycji. Miejmy nadzieję, że będzie nam się łatwiej grało.