Rozmowa z MATEUSZEM KASZOWSKIM, rozgrywającym Muszynianki Sokoła Łańcut
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– W konfrontacji z liderem Enea Basket Poznań można chyba powiedzieć, że praktycznie przez cały mecz kontrolowaliście jego przebieg…
– Ogólnie, z perspektywy boiska też odczuwałem, że ten mecz mieliśmy praktycznie przez 40 minut pod pełną kontrolą. Aczkolwiek nie można zapomnieć, że zespół z Poznania w tym sezonie jest naprawdę bardzo dobrze zbilansowany i można powiedzieć, że mają po dwóch klasowy zawodników na pozycjach obwodowych. Przy tym mają bardzo dobrego Wojtka Frasia i solidnych ligowców pod koszem. Nie bez powodu są na pierwszym miejscu w tabeli, więc na pewno to spotkanie nie było dla nas łatwe. Mieliśmy jednak plan na ten mecz i konsekwentnie go realizowaliśmy, co też na pewno pomogło nam w odniesieniu zwycięstwa. Na pewno cały czas martwią nas te przestoje, które robimy, ale mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie to wyglądało lepiej. Błędy detaliczne powodują, kto wygrywa, a kto przegrywa. Mam nadzieję, że będziemy popełniać ich coraz mniej i będziemy wychodzić zwycięsko z kolejnych spotkań.
– Były kilka sytuacji, kiedy rywale dochodzili na dystans 3-5 punktów, ale zaraz odpowiadaliście serią i uspakajaliście to spotkanie.
– Dokładnie tak. Koszykówka to jest gra runów. Kto zrobi ich więcej, to wygrywa mecz. Klucz w tym, żebyśmy tych przestojów podczas meczu mieli jak najmniej i myślę, że będzie dobrze.
– W tym sezonie tak naprawdę dwa mecze wygrane z rzędu mogą decydować o miejscu w tabeli, gdzie panuje spory ścisk. Czy Muszynianka Sokół wraca już na te właściwe tory?
– Mam nadzieję. Niestety szkoda tego spotkanie w Kołobrzegu, gdzie po dogrywce przegraliśmy z Kotwicą. To był mega ciężki mecz. Gdybyśmy go wygrali i dorzucili to zwycięstwo z Poznaniem bylibyśmy na pierwszym miejscu. Liga w tym roku jest kosmicznie wyrównana i naprawdę trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie. Trzeba wygrywać mecze, szczególnie u siebie i mieć jak najlepsze miejsce przed play-offami, bo one są najważniejsze.
– W środę czeka was wyjazd do Wrocławia na mecz z ostatnim w tabeli Śląskiem II. Niska pozycja rywala może być nieco myląca, bo doszło w tym zespole do kilku zmian, jest nowy trener i dwójka graczy w tym Amerykanin..
– Kolejny raz w tym sezonie mierzymy się z zespołem, który jest po zmianie trenera, a zaraz będzie kolejny – Resovia. Szczęście w nieszczęściu, że cały czas po prostu akurat na nas spada, że mierzymy się z zespołami, które tyle co zmieniły trenera. Na pewno Śląsk II to bardzo groźny zespół. Ten, kto śledzi ligę i widział ostatnie dwa mecze wrocławian, to wie, że mecz w Koszalinie był przegrany dopiero ostatnim rzutem Lewandowskiego równo z syreną. W Kołobrzegu wygrywali 10 punktami, ale przegrali mecz. Widać więc, że oni też idą w górę. Widać, że „Stryju” (Filip Stryjewski – przyp. red), który do nich doszedł i Amerykanin (Samajae Haynes-Jones – przyp. Red.) faktycznie robią różnicę. Na pewno musimy tam pojechać z pełną energią i musimy podejść poważnie do tego spotkania. Musimy wyjechać zwycięsko z Wrocławia.