Rozmowa z MATEUSZEM KULISEM, środkowym Muszynianki Sokoła Łańcut.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– Okres przygotowawczy dopiero się rozkręca, a w gracie niczym w play-off dzień po dniu sparingi…
– W okresie przygotowawczym często zdarza się, że gra się mecz po meczu. Na pewno intensywność jest duża jeśli o to chodzi, ale chcieliśmy szybko zapomnieć o meczu w Rzeszowie. Skupiliśmy się na tym, że pokazać się jak najlepiej, mimo że to zmęczenie było naprawdę duże. Jest ciężko, ale chcieliśmy dać z siebie 100 procent na boisku. Mimo że graliśmy dzień po dniu udało się wygrać.
– Ta wasza metamorfoza była zaskakująca Dzień wcześniej fatalna skuteczność, gra się nie kleiła i wydawało się, że w konfrontacji z Miastem Szkła może być jeszcze gorzej…
– Na pewno nikt się nie spodziewał, że tak będzie, bo nawet nie mięło 24 godziny od spotkania z Resovią. Najczęściej jest tak, że trafia się taki jeden gorszy mecz. Kiedyś on i tak musiał przyjść i dobrze, że on się zdarzył. Mogliśmy na świeżej głowie podejść do meczu, a przeciwnik też zupełnie inny. Dobrze wyszło, że mimo tego zmęczenia potrafiliśmy się spiąć w sobie i pokazać, że możemy walczyć z każdym.
– Mijają już cztery tygodnie od kiedy rozpoczęliście przygotowania do sezonu. Jak się pan czuje w nowym otoczeniu?
– Jestem już trochę czasu w Łańcucie i na pewno było też zwiedzania fajnych, nowych miejsc. Co do zespołu to z niektórymi znaliśmy się już wcześniej. Te pierwsze tygodnie są po to żeby poznać się tak naprawdę i stworzyć zespół w szatni, a nie tylko jeśli chodzi o boisko. Wydaje mi się, że udało się nam już to zrobić. Jesteśmy zgraną paczką ludzi. Jeszcze trochę brakuje natomiast, żeby to było tak na 100 procent w kwestiach boiskowych. Okres przygotowawczy już jednak w pełni i gdy wszystko już opanujemy to jednym skinieniem będziemy rozumieli się na boisku.
– Dla pana to pierwsza w karierze przeprowadzka na południe Polski, choć był też mały epizod w KK UR Kraków…
– Ten Kraków to był bardziej w formie wypożyczenia jeśli chodzi o play-off. Byłem ściągnięty z II ligi z Politechnika Gdańskiej na baraże o awans, żeby pomóc. Ten mały epizod trwał tam tydzień. Tak naprawdę to jest moja taka daleka pierwsza przeprowadzka, że jestem tutaj na dłużej.
– Kadra Muszynianki Sokoła wygląda imponująco i zespół z Łańcuta postrzegany jest jako jeden z kandydatów do awansu.
– Nigdy nie patrzę na opinie ekspertów itd. Tak naprawdę to wszystko zweryfikuje boisko. W każdym meczu będziemy dawać z siebie wszystko, żeby wygrywać każdą możliwą piłkę.
– Na pana pozycji środkowego jest solidny konkurent w postaci Senegalczyka Birama Faye.
– Pojawił się już w trakcie sparingu i widać, że był bardzo zmęczony po ciężkiej podróży. Patrząc na to jaki mamy skład, to tak naprawdę nawet przy zmianie ustawienia i granie small ball mamy zawodników, którzy na tej pozycji sobie bez problemów poradzą. Ja to widzę naprawdę optymistycznie jeśli chodzi zarówno o moją pozycję i każdą inną w zespole.
PRZECZYTAJ TEŻ: Bartosz Czerwonka, koszykarz Muszynianki Sokoła: nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał