REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

pt. 22 listopada 2024

Mateusz Szwed, koszykarz ŁKS Coolpack: rzeszowska publika pokazała, że rzeczywiście jest szóstym zawodnikiem

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Rozmowa z MATEUSZEM SZWEDEM, silnym skrzydłowym/środkowym ŁKS Coolpack Łódź.

KOSZYKÓWKA. II LIGA

– Sobotnim meczem w Rzeszowie mogliście zakończyć rywalizację o grę w finale i awans do I ligi. Czuć rozgoryczenie takim wynikiem?

– Można było zakończyć tę rywalizację, ale rozgoryczenia nie ma. Wiadomo było, że Resovia się postawi i będzie tu trudno wygrać, zwłaszcza przy takiej publiczności. Niestety nie utrzymaliśmy tej 9 punktowej przewagi. Gdzieś po drodze, przez szybką grę rzeszowian, nam to uciekło. Wiadomo, że dla nas byłoby lepiej zakończyć to tutaj, ale nic się nie dzieje, bo głowy mamy podniesione. Teraz wracamy walczyć do siebie, do Łodzi.

– Prowadzenie udało się utrzymać przez trzy kwarty. Co spowodowało, że w czwartej kwarcie wynik się odwrócił?

– Na pewno te szalone trójki. Wpadł też niesportowy faul w kontrze, przez co straciliśmy pięć punktów. Na pewno przez to nam trochę głowy „uciekły”. Wydaje mi się, że najbardziej na tym wyniku zaważyły jednak błędy własne. Było też parę gwizdków, które z całą pewnością nam nie pomogły. Przeciwnicy poczuli wiatr w żaglach i ciężko było już nam wrócić. Stąd taki wynik.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Czy dziś zespół Resovii pokazał się lepiej, zagrał coś więcej, w porównaniu do pierwszego meczu w Łodzi?

– Wydaje mi się, że niczym nas nie zaskoczyli. Po prostu nam nie wpadało. Z tego co patrzyliśmy w statystyki, to my oddaliśmy o 12 niecelnych rzutów więcej. Mieliśmy też niemądre straty, a wiemy, że Resovia gra bardzo dobrze z kontry. To próbowaliśmy obronić i w jakimś stopniu się udało. Niestety jednak wykorzystywali otwarte pozycje za trzy, zwłaszcza Norbert Ziółko i Bartosz Czerwonka. Wydaje mi się, że to było takie clou meczu, z którym sobie nie poradziliśmy. Podczas spotkania u nas od razu odcięliśmy te pozycje i najlepsi strzelcy rzeszowian tych trójek nie trafiali. W meczu tutaj było jednak zupełnie inaczej. Skupiliśmy się na zawodnikach, chcieliśmy ograniczyć penetrację Michała Jędrzejewskiego i Dawida Zaguły. Udało się to w pewnym stopniu, ale pojawiły się te otwarte pozycje. Nie u każdego, w każdej akcji, głowa była skupiona i to już tak poszło.

– Nie mieliście już też tak dużej przewagi pod koszami jak w pierwszym meczu. Tym razem zbiórki wygrali rywale…

– Każdy mecz jest inny i ciężko jest mi to porównać. Na pewno ta hala jest niesprzyjająca. Jest tu spora publika i to też na pewno wpłynęło na to, że ręka zadrżała. Moim zdaniem było też parę spornych decyzji sędziowskich, przez co człowiek też się mimo wszystko gotuje. Straciliśmy Kacpra Dominiaka. Norbert Kulon grał z czterema faulami i przez to gdzieś to wszystko ucieka. Wydaje mi się, że parę gwizdów było dyskusyjnych, ale nie mamy na to wpływu. Głowę mamy podniesioną i wracamy na trzeci mecz. Będzie równie ciężko jak tutaj, żeby Resovia wygrał u nas. Zobaczymy co się wydarzy, po prostu wygra lepszy.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Tydzień temu zatrzymaliście serię zwycięstw OPTeam Resovi na 22. W meczu w Rzeszowie oni przerwali waszą serię 24 wygranych z rzędu. U siebie wciąż jednak jesteście niepokonani. Własny parkiet jest więc jednak jakąś przewagą szczególnie w takim meczu jak w środę?

– Po to walczyliśmy cały rok, żeby mieć tę przewagę własnego parkietu. Myślę, że też, że specyfika naszej hali spowoduje to, że będzie tak samo ciężko jak w pierwszym meczu. Sprawdzimy gdzie popełniliśmy błędy i na środę postaramy się być gotowi, żeby wszystko poprawić i podciągnąć.

– Środowy mecz będzie już imprezą masowa, więc można się spodziewać, że hala wypełni się po brzegi fanatycznymi kibicami. Zapowiada się żywiołowy doping...

– Mamy nadzieję, bo rzeszowska publika pokazała, że rzeczywiście jest szóstym zawodnikiem. Fajnie to wyglądało i fajnie gra się mecz przy takiej publiczności. Widać było, że to jednak pcha zawodników do przodu i daje tę dodatkową energię.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Co w takim decydującym meczu może być najbardziej istotne? Znacie się już chyba dość dobrze, więc chyba ciężko mówić o jakimś elemencie zaskoczeniu. Może więc mental będzie jedną z tych istotniejszych kwestii?

– Na pewno też zdrowie będzie istotne. To końcówka długiego sezonu i gdzieś to zdrowie na pewno daje się każdemu we znaki. Z całą pewnością jednak ważna będzie ta mentalność. Mamy przewagę parkietu, ale po prostu ten, kto popełni więcej błędów, będzie miał ciężej, żeby wygrać. Tutaj ciężko przesądzać, bo Resovia gra bardzo dobrze, tak samo jak i my. Jest 1:1, a to będzie ten decydujący mecz. Damy z siebie wszystko, ale Resovia na pewno tak samo i nikt się nikomu nie będzie podkładał. Mam nadzieję, że będzie to równie ciekawe spotkanie, ale jednak to my wyjdziemy z niego zwycięsko.

– OPTeam Resovia jest najtrudniejszym rywalem, z którym do tej pory musieliście się zmierzyć? Wydaje się, że chyba tak, bo dość łatwo dwa razy w rundzie zasadniczej ograliście KSK Ciech Noteć Inowrocław, która jest już w finale…

– Wydaje mi się, że tak. Chociaż ciężko mi teraz wypowiadać się na temat Inowrocławia, bo tam też zaszły zmiany. Trudno powiedzieć, czy teraz dalibyśmy im radę. Kwestia jest tego jak ta gra w ciągu meczu się układa. Jak się gra falami, tak jak my tutaj momentami zagraliśmy, to wyglądało to tak, że co odskoczyliśmy, to Resovia wróciła i to tak falowało. Później kiedy to rywale odjechali, to znów udało nam się dogonić wynik, ale ostatecznie znów nam odskoczyli. Ciężko mi określić co tutaj zaważyło, ale sądzę, że po prostu mądrość grania. Musimy skupić się na tych rzeczach, które robiliśmy dobrze w pierwszym meczu i skasować błędy, jakie popełniliśmy w drugim spotkaniu. Wydaje mi się, że wtedy wszystko dobrze poskłada się całość.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– W ubiegłym roku, kiedy grał pan w Zniczu Pruszków, nie udało się awansować, a na drodze stanął zespół z Przemyśla. Jednak nie zagrał pan w tym decydującym meczu.

– Nie zagrałem, bo niestety miałem drobny uraz pleców. Tutaj tak samo mieli problem wówczas w ŁKS-ie, bo Kuba Karwowski im wypadł. Z Międzychodem wygrali pierwszy mecz, ale przegrali dwa kolejne. To jest sport i tu każdy może wygrać. Ważna jest dyspozycja dnia i mentalność. Są tu zawodnicy bardzo doświadczeni z przeszłością pierwszoligową. Każdy ma swoje atuty i próbuje je wykorzystać i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

PRZECZYTAJ TEŻ: Norbert Ziółko, koszykarz OPTeam Resovii: pierwszy krok do celu wykonany, w środę czas na drugi

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin