Dwudzieste szóste Derby Podkarpacia zakończyły się zwycięstwem Miasta Szkła, które przełamało ostatnie niepowodzenia. Emocji w środowy wieczór w Łańcucie nie brakowało, a mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Teraz w łańcucko-krośnieńskiej derbowej rywalizacji na poziomie I ligi jest remis 13-13.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– To był dobry mecz, który zakończył się dla nas pomyślnie. To jest to super sprawa po tych ostatnich porażkach, gdzie nie graliśmy na swoim poziomie. W Łańcucie pokazaliśmy, że mamy charakter i zespół. Myślę, że kontrolowaliśmy ten mecz, a podziękowania należą się naszym kibiców za doping – mówił Edmunds Valeiko, szkoleniowiec zespołu z Krosna, który w pięciu ostatnich meczach wygrał tylko raz.
Początek derbowej konfrontacji w Łańcucie nie zaczął się obiecująco dla ekipy Miasta Szkła. Przygrywała 3:7, ale szybko się otrząsnęła. Goście zdobyli jedenaście punktów z rzędu i wyszli na prowadzenie 14:7. Łańcucianie mieli problemy ze skutecznością – trafili tylko 4 na 14 rzutów z gry, ale trzymali dystans osobistymi (6/6).
W drugiej kwarcie gospodarze ruszyli do odrabiania strat. Momentami nie do zatrzymania był Filip Małgorzaciak, który do przerwy zdobył już 16 pkt. Łańcucianie po siedmiu „oczkach” z rzędu wyszli na prowadzenie 25:23, a w 18 minucie wygrywali 38:30. Rywale popełniali sporo fauli co było wodą na młyn dla miejscowych, punktujący raz za raz z rzutów wolnych. Do przerwy trafili 14/14, a ekipa z Krosna 2/2 osobiste.
Po przerwie w zespole z Krosna znów uaktywnił się Michał Chrabota, który w pierwszej kwarcie miał 100 procentową skuteczność (9 pkt), a w drugiej… nie oddał ani jednego rzutu. Zaczął też punktować Michal Jankowski dzięki czemu Miasto Szkła wygrywało 56:47, a na przerwę zeszło prowadząc 60:51.
Początek IV kwarty to niemal koncertowa gra gospodarzy, którzy zdobyli z rzędu 10 „oczek” przejmując prowadzenie 61:60. Niemoc w ekipie z Krosna przełamał dopiero po czterech minutach Hubert Łałak trafiając dwa wolne. Ciężar punktowania wziął na siebie w Sokole Mateusz Kaszowski. Po jego „trójce” miejscowi na pięć minut przed końcem wygrywali 67:66 i jak się później okazało było to ostatnie ich prowadzenie.
Dobra defensywa Miasta Szkła i skuteczność Charlesa Jacksona sprawiły, że krośnianie zanotowali serię 9:0 i na nieco ponad 2 min przed końcową syreną wygrywali różnicą 8 „oczek” (75:67). Zespół trenera Dariusza Kaszowskiego ruszył w pogoń i zbliżył się na dystans trzech punktów (72:75). Do końca pozostawało 58 s i wówczas kluczowe akcje wykonał Michał Chrabota (skończył mecz z blisko 78 proc skutecznością rzutów z gry). Najpierw trafił spod kosza, a za chwilę w defensywie wymusił stratę Mateusza Kaszowskiego i goście nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa.
– Mamy zespół i każdy zawodnik może w danym dniu zapunktować. Dziś super zagrał Michał Chrabota, ale generalnie wszyscy spisali się świetnie, zwłaszcza w defensywie – mówił Edmunds Valeiko, trener Miasta Szkła, a rozgrywający Hubert Łałak dodawał.
– Wiedzieliśmy, żeby wygrać musimy być w pełni zaangażowani i dać z siebie wszystko, szczególnie w obronie. Zatrzymaliśmy Sokoła na 72 punktach, co jest dobrym wynikiem. Wyszliśmy tak jak chcieliśmy, od samego początku zdeterminowani, a każdy wiedział co ma robić na boisku. Podziękowania należą się naszym kibicom, za wsparcie dopingiem, które było bardzo pomocne – stwierdził rozgrywający zespołu z Krosna, który podobnie jak rywale nie pomylił się ani razu z linii rzutów wolnych. Gracze Miasta Szkła trafili 13/13 osobistych, a Muszynianki Sokoła 18/18.
– Jak przystało na derby było bardzo dużo emocji – analizował mecz Dariusz Kaszowski, szkoleniowiec Muszynianki Sokoła.
– Słabo weszliśmy w pierwszą kwartę. Sama ilość przewinień, których nie wykorzystaliśmy pozwoliła rywalom wyjść na pięciopunktową przewagę. U nas była za mała energia. To troszkę dla mnie zaskoczenie, że zaczęliśmy spotkanie nie tak jak sobie to zakładaliśmy w szatni. Tu już był pierwszy wykładnik tego jak wyglądaliśmy. W kluczowym momencie III kwarty nie trafialiśmy z dogodnych pozycji i przegraliśmy ten fragment 5:15. Potem dużo sił straciliśmy na odrobienie strat, a wynik był otwarty niemal do końca. Krosno bardzo dobrze zagrało w obronie w końcówce odcinając naszych strzelców. Z kolei w sytuacjach podkoszowych mieliśmy wiele dogodnych sytuacji, ale nie trafialiśmy. Nie udało się nam zatrzymać dwóch graczy rywali: Jacksona i Chraboty. Oni robili kolosalną różnicę, zdobywali punkty w kluczowych momentach i kontrolowali spotkanie do końca – stwierdził trener Muszynianki Sokoła.
W pierwszych dwudziestu minutach najjaśniejszą postacią w ekipie z Łańcuta był Filip Małgorzaciak zdobywając 16 pkt przy 62 proc. skuteczności rzutów z gry. Po przerwie kapitan Muszynianki Sokoła już nie zapunktował. – Ciężki gatunkowo mecz – mówił.
– Statystyki potwierdzają jak bardzo i w każdym elemencie było to wyrównane spotkanie. Uważam, że troszkę mnie zabrakło w drugiej połowie i biorę to na siebie. Nie dałem nic drużynie po przerwie i niestety w takim wyrównany spotkaniu trochę tego zabrakło. Tak się mecz poukładał, oddałem 3-4 nie trafione rzuty, byłem troszeczkę poza grą. Może zmęczenie trochę dało znać o sobie. Jestem miesiąc bez treningów i odczuwam to dosyć poważnie. Po prostu zabrakło mnie w drugiej połowie. Rywale nic nie zmienili do III kwarty, grali tak samo i konsekwentnie jak przez cały sezon, a my mieliśmy swoje problemy…- zakończył Filip Małgorzaciak.
Muszynianka Sokół Łańcut – Miasto Szkła Krosno 72:79
(16:21, 22:14, 13:25, 21:19)
- Muszynianka Sokół: Kaszowski 20 (5×3, 5 zb., 5 s.), Małgorzaciak 16 (2×3), Puchalski 2 (3 zb.), Kędel 4 (4 zb.), Faye 9 (9 zb.) oraz Bręk 8, Kłaczek 7 (1×3, 5 zb.), Kulis 0, Stupnicki 6
- Trener Dariusz Kaszowski.
- Miasto Szkła: Łałak 4 (5 zb., 7 a.) Jackson 27 (3×3, 5 zb.), Trubacz 2, Chrabota 17 (2×3, 8 zb.), Wrona 8 oraz Serwański 0, Laihonen 6 (6 zb.), Jankowski 11 (3×3), Goreńczyk 0, Chodukiewicz 4.
- Trener Edmunds Valeiko.
- Sędziowali: K. Krajewski, A. Wojna, M. Tatar. Widzów 970.