REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

wt. 3 grudnia 2024

Michał Gabiński, skrzydłowy OPTeam Resovii: możemy śmiało rozpychać się łokciami pomiędzy siatkarzami i siatkarkami

– Uważam, że przed koszykówką w Rzeszowie są świetlane perspektywy. Możemy śmiało rozpychać się łokciami pomiędzy siatkarzami i siatkarkami – mówi Michał Gaboński. (Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Rozmowa z MICHAŁEM GABIŃSKIM, silnym skrzydłowym OPTeam Resovii Rzeszów.

KOSZYKÓWKA. II LIGA

– Co dwanaście lat temu, mniej więcej w tym czasie, robił Michał Gabiński?

– Byłem z Turowie Zgorzelec i graliśmy o brązowy medal. To jednak był już taki trudny sezon dla mnie, bo w końcówce byłem kontuzjowany. Miałem naderwane ścięgno piętowe i szykowałem się do operacji. Graliśmy wtedy ostatnie mecze z Zastalem Zielona Góra, w barwach którego występowała m.in. Walter Hodge.

– Czyli szykuje się dla pana w jakimś stopniu sentymentalny powrót do Zgorzelca…

– Do miasta tak, ale to już nie jest ta słynna hala na Maratońskiej, gdzie było jakieś 40 stopni w lecie. Tamta hala była obita taką blachą falistą. Teraz Turów ma piękny obiekt, na którym mógłby nawet w Eurolidze grać. Szkoda, że tak daleko, ale będą fajne warunki i możliwość zagrania dobrego meczu. Mam nadzieję, że stamtąd też przywieziemy dwa punkty.

– W barwach PGE Turowa wstępował pan przez dwa sezony 2010-2012, zdobywając wicemistrzostwo Polski. Wówczas w 2011 roku na waszej drodze stanął zespół Asseco Prokom Gdynia.

– Przegraliśmy w finale po siedmiu meczach 3-4, a prowadziliśmy 3-2 przed szóstym spotkaniem u siebie. W zespole z Gdyni grali wówczas Qyntel Woods, Ratko Varda, Ronnie Brurrell, David Logan i Daniel Ewing. Czyli najlepsze Asseco w historii. To jest ten skład, które grał o wejście do Final Four Euroligi z Olympiakosem Pireus.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Na waszej drodze do I ligi same uznane marki, był Znicz Pruszków, który pod szyldem Mazowszanki zdobywał mistrzostwa Polski, a teraz PGE Turów kolejny utytułowany zespół w historii polskiej koszykówki…

– Tak jest chyba fajniej, że koszykówka w kraju powinna w ogóle iść właśnie w tę stronę. Żeby jak najwięcej takich dużych klubów było jak najwyżej. Miałem przyjemność i zaszczyt grać w finale w barwach Śląska przeciwko Legii, z którego transmisja była w otwartym Polsacie. Okazało się, że może 300 000 osób obejrzeć koszykówkę, w momencie kiedy były wielkie problemy z oglądalnością. Jeżeli zatem jest marka, to duże firmy medialne też na to patrzą. Byłoby fajnie gdyby takie kluby jak Resovia, czy Lech Poznań wracały do koszykówki.

– Co może pan powiedzieć na temat obecnego zespołu ze Zgorzelca?

– Jest tam kilku doświadczonych zawodników. M.in. Kamil Zywet na rozegraniu, leworęczny Bartek Bochno, Są Bartłomiej Ratajczak i Hubert Kruszczyński z Górnika Wałbrzych. Oni wygrali dolnośląską grupę, ale wszyscy mówią, że ta grupa jest najsłabsza. Nie ma to chyba jednak najmniejszego znaczenia. Na pewno czeka nas daleka podróż i na pewno będzie coraz trudniej. Przede wszystkim my mamy swój styl i to jest fajne. Możemy więc powalczyć, a powiedziałbym nawet, że chcemy wygrać. Inna sprawa jest taka, że dla klubu bardzo fajną informacją jest fakt, że mamy już lepszy wynik niż w zeszłym roku. Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Mamy lepszą infrastrukturę, lepszą drużynę. Cały czas się rozwijamy. Szczerze mówiąc, uważam, że przed koszykówką w Rzeszowie są świetlane perspektywy. Możemy śmiało rozpychać się łokciami pomiędzy siatkarzami i siatkarkami.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Ostatnie spotkanie przeciwko Zniczowi Basket Pruszków było chyba najtrudniejszym meczem w tym sezonie i towarzyszyły mu największe jak dotąd nerwy?

– Teraz będzie już coraz więcej takich spotkań. Wiadome jest, że serię zamyka się bardzo ciężko. Zespół przeciwny nie ma już nic do stracenia. Jest na to kilka przykładów – Mateusz Itrich w całym sezonie trafił tylko jedną trójkę, a w Rzeszowie miał dwie. Filip Munyama ma poniżej 20 proc w rzutach za trzy, ale w sobotę trafiał. To jest tak, że zespół przeciwny nie ma nic do stracenia, więc jest bardzo trudno ich pokonać. My mieliśmy banalnie prosty plan, żeby mocno trzymać, aż rywal opadnie z sił. Mam nadzieję, że było to widać. W pierwszym meczu pokonaliśmy ich w koszykówkę, mieliśmy otwarte pozycje, bo mieliśmy wyskautowane jak bronią i trafialiśmy otwarte rzuty. W tym drugim spotkaniu natomiast zabiegaliśmy ich i wygraliśmy na desce.

– To kolejny już mecz w sezonie gdzie potwierdzacie, że szeroki skład daje wam dużą przewagę nad rywalem.

– Cały czas mówiłem, że my w grudniu robiliśmy drugi okres przygotowawczy. Mieliśmy słabszych rywali, więc ładowaliśmy akumulatory właśnie na ten czas. To był taki trudny okres dla drużyny, ale teraz to jednak procentuje. Wiadomym jest natomiast, że z każdym krokiem będzie coraz trudniej. Będzie coraz więcej nerwów i być może dojdzie do takiego momentu, kiedy to my będziemy mieli nóż na gardle. Może to my będziemy musieli coś wygrać, będąc pod ścianą. To są play-offy i trzeba do każdego meczu i każdego przeciwnika podchodzić indywidualnie. Trzeba szykować głowę, że nie będzie łatwych meczów. Mecze z Oknoplastem Kraków, czy Czeladzią już dawno się skończyły.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Ćwierćfinałową rywalizację zaczynacie od wyjazdowego meczu i zapewne byłoby dobrze wygrać, żeby spadło trochę ciśnienie na kolejne spotkanie w Rzeszowie?

– Przede wszystkim takie zwycięstwo podcina skrzydła zespołowi przeciwnemu, Oni już w tym momencie muszą, a my tylko możemy. Jednak tak jak wspomniałem wcześniej, zamykanie serii nie jest łatwe. Jeżeli ktoś jest pod ścianą, to naprawdę rzuca wszystkie siły, bo nie ma już nic do stracenia.

– Jeżeli uda się przejść ćwierćfinał, to teoretycznie może być już łatwiej. Gdyby się w półfinale noga powinęła, to zostaje jeszcze mecz o brąz. Zwycięzca z tego pojedynku też awansuje do I ligi…

– Naprawdę musimy iść krok za krokiem. Nie ma co tak analizować i wypatrywać kto z kim, gdzie, kiedy i o co. Teraz w sobotę czeka nas mecz wyjazdowy w Zgorzelcu. Mam nadzieję, że nasi wierni kibice też tam pojadą, mimo że to jest kawał drogi. Zdecydowanie pokazali duże wsparcie w kluczowym momencie ostatniego meczu w Rzeszowie. Liczyliśmy, że tak właśnie będzie. Mam też takie przeczucie, że gdybyśmy mieli na mecze do sprzedania 2000 biletów, to byśmy wszystkie sprzedali. Może pora sprawdzić, czy taką frekwencję w Rzeszowie, mieście gdzie przez 20 lat nie było koszykówki udałoby się zrobić…

PRZECZYTAJ TEŻ: Michał Jędrzejewski, rozgrywający OPTeam Resovii: będzie to dla mnie sentymentalny mecz

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin