Rozmowa z MICHAŁEM JĘDRZEJEWSKIM, rozgrywającym OPTeam Resovii Rzeszów.
KOSZYKÓWKA. II LIGA
– Sobotni mecz ze Zniczem Basket Pruszków był nerwowy i pełen zwrotów akcji. W decydującym momencie można powiedzieć, że razem z Dawidem Zagułą pociągnął pan zespół do walki i w efekcie do zwycięstwa.
– Na pewno weszliśmy w ten mecz bardzo ospale. Widać było w pierwszej połowie, że jakoś nie mieliśmy koncentracji. Zespół z Pruszkowa walczył mocno i grał bardzo dobrze. Trafiali rzuty i było ciężko. W drugiej połowie zadziałało to, że po prostu mamy dłuższą ławkę. Jest nas dziesięciu, czy jedenastu zawodników, z których wszyscy mogą grać. Po prostu ich zabiegaliśmy. Ta czwarta kwarta i ten moment zwrotny było już w czasie, kiedy zawodnicy rywali opadł już z sił. My zaczęliśmy wtedy biegać do kontry, a oni nie mieli już sił, żeby wracać do obrony. Dzięki temu przegoniliśmy zespół z Pruszkowa. Jednak my musimy tak wyglądać cały mecz. Nie może tak być tylko w czwartej, czy trzeciej kwarcie, tylko przez całe spotkanie. Rywalizacja w kolejnych rundach z kolejnymi zespołami będzie już tylko cięższa. Nie możemy sobie pozwolić na taką dekoncentrację na początku spotkania, bo może nam uciec cały mecz.
– Stawka meczu była wysoka, czy presja w jakiś sposób wpłynęła na wasze zagubienie i błędy na początku spotkania?
– Tak jak mówiłem, nie weszliśmy w ten mecz skoncentrowani. Nie trafiliśmy 2-3 pierwszy rzutów i zdziwiliśmy się. Nagle wszyscy chcieli zrzucać odpowiedzialność i zaczęliśmy podawać. Nie chcieliśmy podejmować akcji rzutowych, a zespół z Pruszkowa trafiał. Pomyśleliśmy sobie, że jesteśmy faworytem, a przegrywamy 13 punktami. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Na szczęście w połowie pogadaliśmy sobie w szatni. Może jeszcze w trzecią kwartę weszliśmy ospale, ale były już takie momenty, że zaczęliśmy się koncentrować i grać naszą koszykówkę. Pchać do przodu, naciskać przeciwników i wygrywać naszą wydolnością.
– W sobotę czeka pana sentymentalna podróż i powrót do Zgorzelca, gdzie grał w poprzednim sezonie…
– Tak, to na pewno. Bardzo dobrze wspominam kibiców ze Zgorzelca, więc będzie mi miło ich zobaczyć. W Rzeszowie też są świetni kibicie i naprawdę kiedy ryknęli w drugiej połowie podczas ostatniego spotkania, to zdecydowanie to poczuliśmy. Był to nasz szósty zawodnik na boisku, który dał nam bardzo dużo sił. Teraz będziemy mieć okazję zobaczyć kibiców w Zgorzelcu. Ciekawe czy dają jeszcze radę (śmieje się). Na pewno będzie to dla mnie sentymentalny mecz.
– Ze składu z poprzedniego sezonu, kiedy zespół ze Zgorzelca rywalizował w pierwszej lidzie nie pozostał praktycznie nikt.
– Cały skład został praktycznie wymieniony. Został tylko jeden, legenda Turowa Zgorzelec, Bartek Bochno. To fajny człowiek i cieszę się, że go zobaczę. Natomiast prócz niego, to jest to zupełnie nowy zespół.
– W PGE GiEK Turowie jest kilku doświadczonych graczy…
– Tak, jest tam najlepszy asystujący drugiej ligi Kamil Zywert. Ma bardzo dużo doświadczenia, bardzo dużo spokoju, to świetny zawodnik. Turów ma też Huberta Kruszczyńskiego, czyli świetnego strzelca oraz drugiego Bartka Bochno. Pod koszem mają Pawła Minciela. Naprawdę mają fajnie zbilansowany zespół i dobrze grają. Myślę, że będą to ciekawe mecze. Jeżeli jednak będziemy prezentowali swoją koszykówkę i będziemy grali na takim poziomie, jak graliśmy od połowy trzeciej oraz w czwartej kwarcie z Pruszkowem, to myślę, że jesteśmy w stanie pociągnąć bez problemu te dwa mecze.
– PGE GiEK Turów nie ma jednak, aż tak szerokiej i wartościowej kadry jaka jest w OPTeam Resovii, co może mieć kluczową rolę w tej rywalizacji?
– Będzie to kolejny mecz, gdzie będziemy chcieli grać w 10 zawodników, żeby wymęczyć przeciwnika. Od połowy chcielibyśmy narzucić nasze tempo, żeby przeciwnik już nie nadążał i pozytywnie zakończyć mecz. Na pewno będzie to nasza bardzo dużo przewaga. Zespół mamy zbilansowany i co najmniej dwóch zawodników na każdej pozycji.
– Na pewno ważne będzie to pierwsze wyjazdowe spotkanie. Wygrana w Zgorzelcu zapewni większy komfort psychiczny na kolejny mecz w Rzeszowie.
– Jeszcze ani jednego meczu nie przegraliśmy w naszej twierdzy Rzeszów, więc wygrana w Zgorzelcu by nam naprawdę bardzo dużo pomogła. Tam hala jest ciężka do grania. Gospodarze naprawdę mają tam przewagę. Jest to bardzo duża hala i wrażenie jakby się normalnie na lotnisku grało. Są bardzo duże przestrzenie i zupełnie inaczej się tam przez to gra. Ludzie myślą, że to zupełnie to samo, czy jedna, czy druga hala, natomiast kiedy jest duża przestrzeń, to zupełnie inaczej się rzuca, zupełnie inaczej czuje się całe boisko. Na pewno będzie to zatem ciężki mecz. Do tego kibice też tam przyjdą i będą krzyczeć. Ważne, żebyśmy się nie przestraszyli i z koncentracją grali od pierwszej kwarty. Sądzę, że wtedy wszystko będzie dobrze.
– Można powiedzieć, że jest to ostatnia taka nerwowa i pod dużym napięciem runda play-off. Jeżeli uda się wam ją przejść, to będzie już nieco więcej spokoju, bo w razie niepowodzenia w półfinale wciąż zostaje mecz o brąz, który również zapewnia awans.
– Wtedy już tak naprawdę mamy dwie szanse. Oczywiście my jako sportowcy nie możemy w ten sposób myśleć. Chcemy wygrywać z każdym, zająć pierwsze miejsce, wygrać i mieć spokój. Nasz jedyny cel to jest awans do pierwszej ligi i nic więcej się dla nas nie liczy. Wszystko, co będzie poniżej, spowoduje, że będziemy zawiedzeni. Na pewno wizja tego meczu o trzecie miejsce spowoduje, że trochę z nas ciśnienia zejdzie. Zapewni nam to dwie szanse. My jednak chcemy docisnąć. Najlepiej byłoby załatwić sprawę w półfinale, wejść do finału i mieć spokój. Nie ma co już jednak wybiegać tak daleko myślami tylko pełna koncentracja na mecze z Turowem.
PRZECZYTAJ TEŻ: Dawid Zaguła, rozgrywający OPTeam Resovii: końcówki też potrafimy rozgrywać bardzo dobrze