Muszynianka Domelo Sokół Łańcut przegrał czwarty mecz z rzędu. Tym razem nie sprostał ekipie z Lublina, a końcowy wynik nie oddaje do końca przewagi jaką mieli goście.
KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA
Łańcucianie prowadzili tylko przez chwilę na początku I kwarty 7:6, później z każdą minutą zarysowywała się przewaga gości. Ci grając zespołowo systematycznie powiększali dystans. Na domiar złego w połowie II kwarty odnowiła się kontuzja liderowi łańcuckiej ekipy, Tylerowi Cheese i Amerykanin musiał zejść do szatni i na boisku się już nie pojawił. W III kwarcie ekipa z Lublina prowadziła już różnicą 29 pkt (70:49). Dopiero w końcówce zespół trenera Marka Łukomskiego wykorzystał rozluźnieni rywali i zniwelował rozmiary porażki.
Problemy z rzutami
– Niestety nie był to nasz najlepszy występ, ale mogę powiedzieć, że jak podczas każdego meczu, przez większość czasu walczyliśmy i to twardo – mówi Adam Kemp, środkowy Muszynianki Domelo Sokoła, Łańcut. – Moim zdaniem aż do ostatniej minuty wkładaliśmy w grę dużo wysiłku. Dziś, zwłaszcza jeżeli chodzi o pierwszą połowę, mieliśmy problemy z rzutami. W drugiej kwarcie mocno nam odskoczyli. Oddali dużo celnych rzutów, z wielu różnych pozycji i myślę, że właśnie dzięki temu tak nam odjechali. Będziemy musieli powrócić do pełni sił. Widziałem, że znów coś przydarzyło się Tylerowi. Jest to na pewno równie niefortunne dla niego, co i dla nas, ponieważ jest ważną częścią tego co robimy. Będziemy musieli się przegrupować i przygotować się do kolejnego spotkania – mówi Kemp, a trener Marek Łukomski dodaje. – Marek Łukomski.
– Tak naprawdę mieliśmy zryw dopiero od 32 minuty, kiedy Start prowadził już 29 punktami. Można powiedzieć, że dopiero wtedy zaczęliśmy grać taką koszykówkę, jaką chcieliśmy od początku, ale na to było już za późno. Z mojej strony chciałem przeprosić kibiców. W zeszłym sezonie broniła nas twierdza Łańcut. My broniliśmy tej twierdzy, kibice nam pomagali, kosze nam pomagały. W tym sezonie nie jesteśmy w stanie zagrać tutaj dobrego spotkania, lub bardziej spotkań jedno po drugim, co jest naszym największym problemem. Nawet jeśli gramy z zespołami z wyższej półki, nie mając na sobie presji, to nie możemy zagrać dobrego spotkania. Oczywiście pewnie wpływ na to ma fakt, że jest dużo zmian w zespole. Na pewno potrzeba czasu na wprowadzenie nowych zawodników. Jednak szczerze mówiąc ciężko się gra, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdzie mamy swoją taktykę, rzucając na własnej hali 11 procent za trzy punkty. Naprawdę bardzo ciężko w tej sytuacji jest zdobywać punkty. Zespół oddaje rzuty, ale większość z tych rzutów otwartych nie trafiamy. W drugiej kwarcie mieliśmy bilans 11:26, to buduje pewność siebie w drużynie przeciwnika, natomiast u nas odbiera wszelkie talenty i możliwości do grania w taki sposób, w jaki byśmy chcieli. Mamy wiele do poprawy i pracujemy cały czas nad tym, żeby ci ludzie się lepiej rozumieli na boisku. Dziś odnotowaliśmy 20 asyst i 12 strat, a to nie są jakieś złe wskaźniki, natomiast na pewno mogłyby być lepsze – stwierdza szkoleniowiec ekipy z Łańcuta.
Zadowolenie w Lublinie ale…
Zgoła odmienne nastroje, co zrozumiałe panowały w zespole z Lublina. Zagraliśmy naprawdę dobre 35 minut i 20 sekund. Wyszliśmy z dobrą energią, a po ostatnich podróżach zrobiliśmy tylko jeden trening – mówi Artur Gronek, trener Polskiego Cukru Start Lublin. – Przede wszystkim energią i zaangażowaniem pokazaliśmy, że możemy grać na wysokim poziomie szczególnie w defensywie. Bardzo też cieszy, że zdobyliśmy 23 asysty i ograniczyliśmy straty szczególnie w drugiej połowie. Natomiast te ostatnie 4 minuty i 40 sekund zostawię bez komentarza, bo gdyby nie ta przewaga to różnie mogło być w tym spotkaniu bo Sokół pokazał charakter na samym końcu tego meczu – stwierdza szkoleniowiec zespołu z Lublina. Na pytanie czy postawa jego zespołu w tych ostatnich minutach to kwestia rozluźnienia przy wysokim prowadzeniu czy niesamowita gra rywali odpowiada. – Zawsze tak jest, że jeden zespół coś oddaje, a drugi bierze, nie ma, że tak powiem pustki. Jeżeli fajnie gramy to dobrze jest zostawić myślę dobre wrażenie do samego końca. Nie potrzebne nerwy sobie stwarzamy nie chciałbym, żeby takie rozluźnienia były. Nie wiem czy to wynika z braku energii może siły już po tych dwóch ostatnich spotkaniach, ale bardziej tu myślę o koncentracji i tym, że nie trzymamy dyscypliny. Też jeżeli obejrzymy te ostatnie 4 minuty to ta nasza gra była trochę taka zwariowana ze względu na to co Sokół zrobił tym pressingiem i podwajaniem. Zamiast zagrać troszeczkę spokojniej ale zaatakować w pierwsze tempo na ten pressing to później zrobiliśmy jakieś niepotrzebne rzeczy. To, że nie trafialiśmy nie zwalnia nas z tego, że pozwolić trafiać rywalom trójki z niekrytych pozycji – mówi trener zespołu z Lublina, a rozgrywający Bartłomiej Pelczar dodaje.
Wytrzymali presję
– To był dla nas ciężki mecz pod względem takiego nastawienie psychicznego, bo jesteśmy po długich wyjazdach. Nastawiliśmy się na ten mecz odpowiednio w głowach, wiedzieliśmy co mamy zrobić bo jeśli myślimy o play-off to takich meczów nie możemy przegrywać. Przez większą część meczu kontrolowaliśmy spotkanie, Sokół w końcówce się zerwał na szczęście wytrzymaliśmy tą presję i dowieźliśmy zwycięstwo – kończy.
MUSZYNIANKA DOMELO SOKÓŁ Łańcut – POLSKI CUKIER START Lublin 78:88 (16:20, 11:26, 21:26, 30:16)
Muszynianka Domelo Sokół: Gomez 5 (7 a.), Cheese 11 (1×3), Struski 6 (2×3), Nwamu 19 (3×3, 4 s.), Kemp 16 (9 zb.) oraz Łabinowicz 9 (7 zb.), Faye 2, Kroczak 4, Młynarski 6 (2×3, 6 zb.), Nowakowski 0.
Polski Cukier Start: Durham 15 (9 a., 8 zb., 5 s.), O’Reilly 14 (3×3, 8 a.), Karolak 16 (4×3), Gabrić 8 (2×3), Benson 8 (6 zb.) oraz Wade 13 (3×3, 8 zb.), Pelczar 3 (1×3), Szymański 8, Put 3 (1×3).
Sędziowali: W. Liszka, M. Kuzia, M. Krupiński. Widzów: 1104.