KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA
Szóstą porażkę z rzędu poniósł zespół z Łańcuta. Tym razem Muszynianka Domelo Sokół przegrał z Dzikami Warszawa 58:68 po meczu w którym oba zespoły miały duże problemy ze skutecznością.
W I kwarcie gospodarze trafili zaledwie pięć rzutów z gry na osiemnaście, a rywale jeden mniej na szesnaście oddanych. W drugich dziesięciu minutach ze skutecznością nadal nie było najlepiej, o czym mogą świadczyć rzuty za trzy – Sokół 1/15, a Dziki 2/11. Po przerwie nie było zbyt dużej poprawy, a drużyna gości wypracowała sobie osiem oczek przewagi.
Ciężko łańcucianom było rywalizować z ekipą z Warszawy, skoro w samej III kwarcie popełnili aż 7 strat (w całym meczu 18). Dopiero w ostatniej części meczu gospodarze wykorzystali przestój rywali i dzięki trafieniom Ike Nwamu, Artura Łabinowicza i Terrella Gomez zniwelowali straty do trzech punktów (51:53). Na więcej zespól ze stolicy już nie pozwolił i dowiózł wygraną do końca.
Fatalna pierwsza połowa
– Jeśli by mi ktoś przed meczem powiedział, że stracimy 68 punktów podejrzewam, że wziąłbym to w ciemno – mówi Marek Łukomski, szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła. – Niestety stracić tyle punktów i przegrać spotkanie jest wynikiem bardzo słabej gry w ataku z naszej strony. Pierwsza połowa fatalna wręcz, trafiony jeden na 15 rzutów za trzy. Dużo z naszej strony było rzutów z otwartych pozycji. Natomiast to tak działa, że jeżeli nie trafiasz, to zespół coraz bardziej zacieśnia, zostawia zawodników na obwodzie, a niestety nie było opcji takiej, żebyśmy trafiali z dystansu.
-Za duża ilość strat i takiego szukania jeszcze lepszej pozycji, niż ta, która była. Kwintesencją wszystkiego była ta akcja, gdzie zrobiliśmy sześć dobrych podań i popełniliśmy błąd 24 sekund, bo nie było kogoś, kto chciałby wziąć odpowiedzialność za rzut. Chyba, że to zadziałało w drugą stronę i każdy kolejny zawodnik chciał wykreować kolegę. To można różnie rozpatrywać. Zobaczymy, na video przeanalizujemy. Na pewno musimy rozruszać atak, bo 58 punktów zdobytych we własnej hali, to jest duży problem i będziemy nad tym pracowali – mówi szkoleniowiec zespołu z Łańcuta, którego atutem w ub. sezonie szczególnie we własnej hali były rzuty za trzy. Często właśnie tym elementem przechylali szalę zwycięstw na swoją stronę. Teraz już to tak dobrze nie funkcjonuje. W piątek gospodarze trafili 6 na 30 rzutów za trzy, a rywale też nie lepiej 5 na 19.
Nie ma pewności siebie
– Nie wiem, ale jest coś takiego, że to kolejny mecz u nas na hali, gdzie nie wpada. Naprawdę bardzo dużo tych rzutów trenujemy. Na pewno seria porażek powoduje, że nie mamy pewności siebie, to widać. Np. w przerwie meczu zawodnik Dzików, tańczy bawi się koszykówką, a nam bez tej pewności siebie wszystko przychodzi ciężko. Te rzuty trzypunktowe są wynikiem tego wszystkiego – stwierdza trener zespołu z Łańcuta, który nie może przełamać serii porażek.
– Chciałbym, żeby ta sytuacja się już ustabilizowała – mówi trener Łukomski. – Roszady w składzie, które zrobiliśmy były konieczne. My po każdej zmianie zawodnika zaczynamy budowanie systemu od początku. Jak przychodzi jeden zawodnik, to trzeba go wdrożyć, jak przychodzi następny, to też musimy go wdrożyć, a tamten czeka, na to żeby pójść dwa kroki do przodu. Przychodzi trzeci i znów trzeba wdrożyć. Nie możemy zacząć od trzeciego kroku, tylko znów od pierwszego i tamci znowu czekają. Czas na pewno będzie naszym sprzymierzeńcem, chociaż on tez powoduje, że tych meczów zostaje coraz mniej do końca sezonu, a zwycięstw brakuje jak tlenu – mówi trener Łukomski, którego zespół przegrał już szósty mecz z rzędu.
Zmian w sztabie szkoleniowym nie będzie
Czy w tej sytuacji szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła nie obawia się o swoją posadę, tym bardziej, że po najbliższej kolejce w Orlen Basket Lidze będzie blisko miesięczna przerwa na mecze reprezentacji Polski i finałowy turniej o Puchar Polski, podczas której nie można wykluczyć zmian?
– Każdy się obawia o jakieś zmiany – odpowiada. – Natomiast my zrobiliśmy dość dużo zmian w zespole. Ja może nie byłem ich zwolennikiem, ale ja je prowadziłem i to ja jestem teraz odpowiedzialny za to, żeby zaczęły funkcjonować. Jestem odpowiedzialny, żeby utrzymać Sokóła w ekstraklasie i ja to naprawdę zrobię. Mam nadzieję, że żadnych zmian w sztabie szkoleniowym nie będzie, ale zobaczymy co każdy kolejny dzień przyniesie – dodaje trener Marek Łukomski.
Defensywa Dzików
Zgoła odmienne nastroje panowały w zespole z Warszawy. Dla Dzików było to już 11 zwycięstwo w debiutanckim sezonie w Orlen Basket Lidze, a zespół ze stolicy ma realne szanse na grę w fazie play-off. – To był bardzo trudny mecz, bo Sokół walczy o każde zwycięstwo – mówi Krzysztof Szablowski, trener Dzików. – Można powiedzieć, że mają nowy zespół, przebudowują się non stop. Ciężko było powiedzieć tak do końca czego można było się spodziewać, choć przy takich ciągłych zmianach gra jest raczej prosta w oparciu o indywidualne umiejętności zawodników. To chcieliśmy przede wszystkim zatrzymać. Wywierać dużą presję na piłkę.
Gospodarze do końca walczyli o zwycięstwo wykorzystując nasze błędy. My natomiast mieliśmy duży problem z organizacją ataku w pierwszej części meczu, ale poprawiliśmy to w drugiej. Trafiliśmy ważne rzuty, ale to przede wszystkim defensywą jak w większości meczów wyrwaliśmy to zwycięstwo. Wiele sił włożyliśmy w to bardzo trudne spotkanie. Przegraliśmy zbiórkę, a gospodarze walczyli do samego końca z determinacją – mówi szkoleniowiec zespołu z Warszawy, który przed dwoma laty był o krok od wyeliminowania Sokoła w I rundzie play-off I ligi (prowadził w rywalizacji 2-1). Ostatecznie ekipa z Podkarpacia wyszła z tarapatów i później wywalczyła awans do ekstraklasy. Wówczas w sezonie zasadniczym trener Szablowski również wygrał z Dzikami w Łańcucie, a w tym już dwukrotnie pokonał Sokoła.
– Łańcut jest przyjemnym miejscem, lubię tu przyjeżdżać – mówi szkoleniowiec Dzików. – W różnych halach bywałem, ale tutaj atmosfera jest fajna, sportowa i mili ludzie. No, a że akurat przeważnie udaje się tu grać dobre mecze, to jakoś tak fajnie się ze sobą łączy. Lubię tutaj rozgrywać mecze i fajnie jak są zwycięskie dla mojej drużyny, ale tak naprawdę zawsze są w Łańcucie trudne przeprawy – kończy trener Dzików.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Nowy sponsor koszykarzy Resovii
MUSZYNIANKA DOMELO SOKÓŁ Łańcut – DZIKI Warszawa 58:68 (12:10, 11:18, 17:20, 18:20)
Muszynianka Domelo Sokół: Gomez 13 (3×3, 4 s.), Nwamu 16 (1×3, 6 s.), Łabinowicz 10 (6 zb.), Struski 3 (1×3, 7 zb., 4 s., 3 p.), Kemp 7 (8 zb.) oraz Spencer 2, Mijović 5 (1×3), Kroczak 0, Młynarski 2.
Trener Marek Łukomski.
Dziki: Grochowski 0, Aleksandrowicz 2, Czujkowski 3 (1×3), Green 16 (6 zb.), McGlynn 11 (12 zb.) oraz Sanni 11, Coleman 20 (2×3), Crawley 5 (7 zb.).
Trener Krzysztof Szablowski.
Sędziowali: W. Liszka, M. Nawrocki, T. Tybor. Widzów: 1052.