Wydawało się, że po przełamaniu serii porażek w konfrontacji z ekipą ze Słupska, Domelo Sokół Łańcut pójdzie za ciosem w kolejny meczu przed własną publicznością. Tak się nie stało. Przewaga ekipy PGE Spójni nie podlegała dyskusji, a gospodarze nawet przez moment nie byli na prowadzeniu.
ORLEN BASKET LIGA
Łańcucianie zaczęli fatalnie i po niespełna 5 minutach przegrywali 4:18. Rywale wówczas mieli 100 procentową skuteczność.
– Zaczęliśmy mecz dosyć wolno i ospale. Goniliśmy zbliżając się do rywali na dystans 7 pkt, ale nie udało się nam tej bariery złamać, bo przeciwnicy zaraz odpowiadali punktami i znów robiło się w okolicach 10 „oczek” straty – mówił Marek Łukomski, szkoleniowiec zespołu z Łańcuta.
– Odrabianie strat kosztuje bardzo dużo sił i później jedna nieudana akcja powoduje, że ta nadzieja może szybko umrzeć. Przegraliśmy zdecydowanie zbiórkę i nie byliśmy odeprzeć naporu fizycznego Spójni – dodał.
Pogoń po przerwie
Sokół ruszył po przerwie w pogoń za rywalem, a sygnał do odrabiania strat dał Kacper Młynarski (w drugiej połowie zdobył wszystkie swoje punkty).
Kilka razy gospodarze zbliżali się na dystans 7 „oczek” (40:47 czy 48:55) ale na więcej rywale już nie pozwolili.
– Spójnia to bardzo silny fizycznie zespół, zdominował nas całkowicie w zbiórkach. W pierwszej połowie zupełnie nie dzieliliśmy się piłką, gra się nie kleiła – stwierdził Kacper Młynarski, skrzydłowy Domelo Sokoła.
– Był moment w III kwarcie ale gdy zbliżaliśmy się do rywali na dystans 7 pkt, oni szybko odpowiadali punktami. Spójnia zagrała bardzo dobrze fizycznie w obronie, a my statycznie – dodał gracz Domelo Sokoła Łańcut.
DOMELO SOKÓŁ Łańcut – PGE SPÓJNIA Stargard 73:86 (12:25, 16:18, 27:21, 18:22)
DOMELO SOKÓŁ: Sanders 10, Szczypiński 2, Berzins 8, Młynarski 13, Kemp 6 oraz Faye 0, Cheese 26, Struski 3, Nowakowski 5
PGE SPÓJNIA: Brown Jr. 23, Brenk 3, Daniels IV 18, Langović 4, Gordon 18 oraz Simons 11, Kowalczyk 3, Łapeta 2, Gruszecki 4
Sędziowali: W. Liszka, B. Kucharski, M. Kuzia. Widzów 1080.