OPTeam Energia Polska Resovia grając bez trzech podstawowych zawodników dostała surową lekcję na inaugurację sezonu od jednego z głównych faworytów do awansu – Enei Abramczyk Astorii Bydgoszcz.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
Resoviacy prowadzili w meczu tylko na początku (6:5), przez 38 sekund. Dobry fragment mieli też w III kwarcie, gdzie zaczęli niwelować straty. Przegrywając różnicą 29 pkt. udało im się zejść do 14 pkt (38:52). To by jednak było na tyle, jeżeli chodzi o jasne punkty po stronie beniaminka, który na domiar złego stracił, na razie nie wiadomo na ile, Maksymiliana Formellę (kontuzja kolana).
Generalnie zespół z Bydgoszczy miał spotkanie pod pełną kontrolą, ale tak musiało się stać, skoro resoviacy mieli słabą skuteczność w ataku. Do przerwy trafili zaledwie 7 na 37 rzutów z gry, a mecz zakończyli w tym elemencie z 23 procentową skutecznością.
– Bydgoszcz potwierdziła, że jest zespołem, który realnie myśli o awansie – mówi Kamil Piechucki, trener OPTeam Energia Polska Resovia. – Natomiast w naszym zespole już od II kwarty było minus czterech zawodników (do kontuzjowanych Dawida Zaguły, Kacpra Młynarskiego i Macieja Koperskiego dołączył Maksymilian Formella – przyp. red) z dwunastki do grania i nie dało się tego zrekompensować w żadne sposób. W drugiej połowie przez 12 minut zawodnicy dali z siebie, pomimo, że im nie szło. Starali się wracać do meczu. Realia są proste, jesteśmy nowym zespołem w tej lidze. Natomiast ewidentnie na ten moment w takim osobowym składzie nie możemy zawalczyć z zespołem, który marzy o ekstraklasie. Trzeba z pokorą do tego podchodzić, ale wiemy, że jesteśmy lepsi i będziemy już od następnego meczu. Zaczniemy ten proces już w przyszłym tygodniu – mówi szkoleniowiec ekipy z Rzeszowa.
Jego zespół po fatalniej pierwszej połowie przez chwile wlał nadzieję w serca kibiców do połowy III kwarty, kiedy ruszył w pogoń za rywalem.
Wszystko zaczyna się od głowy
– Trzeba sobie spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego od II połowy można było zagrać szybciej i bardziej z otwartą głową – mówi Piechucki i dodaje.
– To jest na pewno psychologia. Zespół nie jest w pełni składu i musimy się ratować innymi pozycjami, nie tak jakby chciał. Zawodnicy dali z siebie na ten moment wszystko w drugiej połowie i nie mogę mieć do nich zastrzeżeń. Natomiast trzeba sobie powiedzieć dlaczego się nie dało tak w pierwszej połowie. Jestem zdania, że wszystko zaczyna się od głowy, a my nie dojechaliśmy z nią od pierwszych minut i być może daliśmy szanse Astorii na takie zwycięstwo – mówi trener OPTeam Energia Polska Resovia.
Podziękowania dla kibiców
Gospodarze w pierwszej połowie wyglądali tak jakby sparaliżowała ich inauguracja sezonu. – Wydaje mi się, że nie powinno nas to deprymować. Nie wiem co się stało, że nie trafialiśmy do kosza. Nie punktowaliśmy nawet z osobistych, a to pozwalałoby nam się dłużej trzymać w meczu. Był zryw po przerwie. Daliśmy z siebie wszystko, żeby mieć jakieś szanse wrócić do meczu. Staraliśmy się agresywnie grać i atakować. Coś więcej wpadło i udało się choć na chwilę nieco zniwelować straty. Podziękowania należą się kibicom, którzy nawet jak przegrywaliśmy cały czas nas dopingowali i pomagali – mówi Kacper Margiciok, skrzydłowy zespołu z Rzeszowa.
Henderson musi zejść na ziemię
W ekipie gospodarzy najwięcej 11 punktów zdobył Harrison Henderson, ale jak na zawodnika zagranicznego można od niego oczekiwać zdecydowanie więcej. Pierwszy Amerykanin w historii resoviackiej koszykówki trafił zaledwie 2 na 6 rzutów wolnych. – Powiedziałem mu po meczu w szatni, że to jest reality check. Polska niższa liga nie oznacza, że tu jest słaby poziom. koszykówki – mówi trener Piechucki.
– Trzeba się do tego dostosować. Wiem, że on jest lepszy niż w dzisiejszym meczu i ma więcej energii niż pokazał. Będę go wspierał jak każdego zawodnika. Na pewno dla niego to takie zejście na ziemię, że to nie jest takie łatwe przyjechać do niższej ligi w Polsce i być ważnym zawodnikiem. Na to trzeba zapracować. On też potrzebuje czasu po długiej przerwie od grania w ub. sezonie. Być może było trochę mylne, że dobrze się pokazała podczas Mistrzostw Podkarpacia. Na pewno musi zejść na ziemię i pracować, a mu w tym pomożemy – stwierdza trener ekipy z Rzeszowa.
Skuteczny Kimbrough
Zdecydowanie lepiej zaprezentował się obcokrajowiec w bydgoskiej ekipie. Rozgrywający Martyce Kimbrough przed kilkoma dniami dołączył do zespołu i nie miał nawet okazji zagrać żadnego sparingu. W niedzielę przebywał na boisku 25 min zdobywając 20 pkt trafiając 6 na 8 rzutów za trzy. – Jego łatwość dochodzenia do sytuacji strzeleckich bardzo jest nam potrzebna, a jest przy tym skuteczno co dziś pokazał – mówi Grzegorz Skiba, trener zespołu z Bydgoszczy
– Jest jeszcze na okresie próbnym i zobaczymy jak to będzie wyglądało, aczkolwiek jestem z niego bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że zamknął usta niektórym krytykantom, którzy twierdzili po co zespołowi człowiek z III ligi francuskiej. Fajny zawodnik, który chce coś osiągną i grać w zespole walczącym o najwyższe cle. Pokazał się z jak najlepszej strony i oby dalej utrzymywał taką formę, a będziemy mieli z niego pożytek – mówi szkoleniowiec Enea Abramczyk Astorii.
Wygrali obroną
Ekipa z Bydgoszczy nie ukrywała, że liczyła na trudniejszą przeprawę w Rzeszowie. – Pierwsze mecze są zawsze ciężkie mentalnie i my też czuliśmy to podenerwowanie – mówi Marcin Nowakowski, kapitan bydgoskiego zespołu.
– Wiedzieliśmy że będzie pełna hala, a w takich mniejszych obiektach gdzie kibice są bardzo blisko parkietu nie gra się łatwo. Wygraliśmy zbiórkę i zatrzymaliśmy rywala na 49 punktach, czyli wygraliśmy głównie obroną. Na pewno w ataku są jakieś mankamenty, ale każdy zespół w na tym etapie sezonu ma swoje problemy. Nasz zespół zaczyna się budować od sezonu przygotowawczego przez mecze ligowe, bo przed nami 34 kolejki sezonu regularnego – stwierdza rozgrywający, którzy przez poprzednie trzy sezony grał w Łańcucie.
W III kwarcie uciekła koncentracja
Zadowolony, co zrozumiałe, był z postawy zespołu trener Grzegorz Skiba, choć miał też pewne zastrzeżenia. – Jestem dumny z wyniku i gry. Momentami prezentowaliśmy bardzo fajną koszykówkę, taką jaką chcę, żebyśmy grali. Jedynie III kwarta była nieudana w naszym wykonaniu ale trudno jest utrzymać koncentracje jak się prowadzi różnicą 25 punktów do przerwy. Nie lubię takich sytuacji, wolę jak zespół cały czas gra równo i buduje przewagę. Nam koncentracja po przerwie przy tym wysokim prowadzeniu po prostu uciekła – mówi trener Enea Abramczyk Astorii i przyznaje, że ważna była koncentracja.
Mentalnie trzeba było to dźwignąć
– Trzech podstawowych graczy z piątki Resovii nie grało, wiec teoretycznie było nam łatwo, ale mentalnie trzeba było to dźwignąć. Z reguły zespół może zlekceważyć przeciwnika, który jest tak mocno osłabiony. Zagraliśmy bardzo twardo w obronie, tak jak to sobie założyliśmy. Rozmiar zwycięstwa idzie do historii, ale teraz kolejny mecz już we wtorek na trudnym terenie i z wymagającym rywalem Sokołem Łańcut – mówi trener Skiba, który po przerwie znów wrócił na trenerską ławkę klubu z Bydgoszczy, którego jest wychowankiem.
– Pięć lat temu udało się właśnie z Marcinem Nowakowskim w składzie awansować do ekstraklasy. Chcemy krok po kroku pokazywać charakter i dobrą grę, a na ile to wystarczy i gdzie nas zaprowadzi zobaczymy na koniec sezonu. Liga jest bardzo wyrównana i długa, a formy nie da się utrzymać przez tyle miesięcy i na pewno przyjdzie falowanie – stwierdza trener zespołu z Bydgoszczy.
.
OPTeam Energia Polska Resovia – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 49:89
(12:25, 10:22, 22:18, 5:20)
- OPTeam Energia Polska Resovia: Jędrzejewski 9 (1×3), Ziółko 8 (2×3, 4 s, 4 p.), Margicok 4 (11 zb.), Henderson 11 (1×3), Wątroba 8 (13 zb.) oraz Szpyrka 1 (5 a., 4 s.), Krzywdziński 0, Formella 2, Indyk 6 (2×3).
Trener Kamil Piechucki - Enea Abramczyk Astoria: Nowakowski 11 (1×3), Andrzejewski 7, Kamiński 5 (6 a.), Wilk 7, Kiwilsza 10 (7 zb.) oraz Dierżak 6, Kimbrough 20 (6×3), Czempiel 9 (3×3), Wińkowski 5 (9 zb.), Siewruk 5 (1×3).
Trener Grzegorz Skiba. - Sędziowali: A. Szczotka, D. Kuziora, M. Ławnik. Widzów: 720.
PRZECZYTAJ TEŻ: Vademecum I ligi koszykarzy sezon 2024/2025 (wersja PDF do pobrania)