Rozmowa z Michałem Gabińskim, skrzydłowym OPTeam Resovii
KOSZYKÓWKA. II LIGA
– Początek meczu z rezerwami Niedźwiadków Chemart całkowicie pod wasze dyktando, jednak pod koniec pierwszej kwarty wasza gra wyraźnie zwolniła, dlaczego?
– To jest kwestia mentalna i ambicjonalna. Kiedy łatwo zdobywa się serię punktów, to gubi się koncentrację, bo jest takie uczucie, że jest się lepszym. Prawda jest jednak taka, że w sporcie jeżeli jest się lepszym od przeciwnika o 30, czy 40 punktów, to trzeba mu te punkty zaaplikować. Nad tym musimy pracować, nad tą sferą mentalną. Czekamy na luty, na pojedynki z zespołami ze szczytu z tabeli. Chcemy pokazać, jak bardzo mocni jesteśmy, bo na horyzoncie już widać kwiecień i maj, kiedy będą najważniejsze mecze sezonu, a nie mecze z zespołami z dołu tabeli.
To nie jest gra pod presją
– Czy to znaczy, że ta zwycięska passa, gdzie wygrywacie dużą różnicą punktów, niekoniecznie działa na korzyść jeżeli chodzi o zachowanie zimnej głowy na parkiecie?
– Zawsze tak jest, że zespół, żeby mógł być w optymalnej formie w najważniejszej części sezonu, to musi ćwiczyć. Nie oszukujmy się, mecz, który wygrywa się 30, czy 40 punktami, to nie jest do końca ćwiczenie, bo nie uczymy się grać pod presją.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Jednostronne derby, OPTeam Resovia nie zwalnia tempa
– Co było zatem kluczem do tego, by odzyskać koncentrację w momencie, kiedy przemyślanie zaczęli gonić wynik?
– Kluczem jest granie swojej koszykówki, pokazanie swoich przewag i koncentracja.
– Spodziewaliście się, że rywal wyjdzie takim składem, czy że traficie na zawodników pierwszoligowych?
– Chcieliśmy grać ze składem pierwszoligowym. Chyba się nas przestraszyli, że nie chcieli z nami grać. Wydaje mi się, że mieli dużo do stracenia.