Po zwycięstwie 3-1 nad Legią Warszawa i euforii z nim związanej, piłkarze PGE Stali Mielec zostali brutalnie zweryfikowani w Białymstoku, gdzie przegrali z tamtejszą Jagiellonią i to aż 0-4.
PKO BP EKSTRAKLASA
Białostoczanie potwierdzili w piątkowym wieczór, że przed własną publicznością są w tym sezonie naprawdę mocni.
Jagiellonia wygrała na swoim stadionie 7. mecz z rzędu, przy okazji obnażając wszystkie słabości ekipy z Mielca. A tych w piątek było co niemiara. Gościom tak na dobrą sprawę w tym meczu nie wychodziło nic.
– Po wygranym meczu w Warszawie morale zespołu urosło. Chcieliśmy zaprezentować się z dobrej strony w Białymstoku, zagrać odważnie, z entuzjazmem. Na pewno na początku za bardzo cofnęliśmy się, daliśmy Jagiellonii rozgrywać piłkę, ale w tej fazie nie stworzyła ona zbyt wielu sytuacji. My z kolei, do momentu straty pierwszej bramki, mieliśmy dobre momenty w fazie kontry – mówił po końcowym gwizdku Kamil Kiereś, trener PGE Stali.
Leandro mógł odpuścić?
Gospodarze objęli prowadzenie w 19. min, kiedy to po szybkim wyjściu z własnej połowy i biernej postawie mieleckich defensorów, z dystansu skutecznie przymierzył Kristoffer Hansen.
Nie minęło nawet 5 minut, a miejscowi stanęli przed szansą podwyższenia prowadzenia. W polu karnym mielczan Leandro sfaulował Dominika Marczuka, a „jedenastkę” na bramkę zamienił Bartłomiej Wdowik.
– Kluczowy dla meczu moment, to rzut karny. Trudno mi powiedzieć, czy Leandro mógł odpuścić w tej sytuacji – zastanawiał się na pomeczowej konferencji prasowej opiekun gości.
Odważniejsza Stal
Po zmianie stron oglądaliśmy nieco inną Stal. Przede wszystkim grającą odważniej. Jednak w przeciwieństwie do meczu z Legią, gdzie każdy strzał zamieniał się na gola, tym razem nie było tak kolorowo.
Szansę dla przyjezdnym zmarnowali m.in. Koki Hinokio oraz Ilja Szkurin i to Jagiellonia wciąż prowadziła 2-0. Do czasu, a konkretnie do 79. min, kiedy to w polu karnym mielczan niczym profesor zachował się Jesus Imaz, po którego strzale i rykoszecie, piłka po raz trzeci tego wieczoru zatrzepotała w mieleckiej siatce.
– Na początku drugiej połowy posiadanie piłki było po naszej stronie, więcej budowaliśmy grę, mieliśmy przewagę w środku pola. Ale gdy straciliśmy gola na 0-3 można powiedzieć, że ten mecz został już zamknięty – ubolewał Kamil Kiereś.
Jagiellonia w Rzeszowie
– Duże gratulacje dla drużyny za zwycięstwo. Cieszymy się z wygranej, zwłaszcza po przegranym meczu w Szczecinie bardzo nam na tym zależało. Zachowaliśmy czyste konto, nie straciliśmy gola, więc możemy być zadowoleni – mówił z kolei Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Wynik meczu w 84. min ustalił uderzeniem z rzut wolnego Bartłomiej Wdowik.
– Przecieram oczy ze zdumienia obserwując to, co wyprawia Bartek Wdowik. Cieszę się z jego goli, bo zasługuje na to ciężką pracą, którą wykonuje, podobnie jak cały zespół. Pamiętajmy również o zawodnikach, którzy grają mniej. Oni również są ważną częścią drużyny. Teraz skupimy się na przygotowaniach do środowego starcia w Pucharze Polski z Resovią (środa, godz. 20 w Rzeszowie – przyp. red) – zapewniał opiekun „Jagi”.
Garbarnia w środę, Górnik w niedzielę
PGE Stal zanim zagra kolejny mecz ligowy (w najbliższą niedzielę z Górnikiem Zabrze), także czeka pucharowa potyczka (w środę na wyjeździe z Garbarnią Kraków).
– Jagiellonia to obecnie drużyna poukładana, która nieprzypadkowo jest wysoko w tabeli, my szukaliśmy swoich szans. Teraz musimy skupić uwagę na meczu w Pucharze Polski oraz na kolejnym ligowym, kluczowym z punktu widzenia tabeli, u siebie z Górnikiem Zabrze – przyznał szkoleniowiec PGE Stali.
JAGIELLONIA Białystok – PGE STAL Mielec 4-0 (2-0)
1-0 Hansen (19.), 2-0 Wdowik (23. – karny), 3-0 Imaz (79.), 4-0 Wdowik (83.)
JAGIELLONIA: Alomerović – Sacek, Skrzypczak, Dieguez, Wdowik, Marczuk, (61. Lewicki), Kubicki (78. Stojinović), Nene, Naranjo (68. Imaz), Hansen (77. Kupisz), Matheus (61. Pululu)
PGE STAL: Kochalski – Jaunzems (66. Stępień), Esselink, Matras, Leandro (58. Ehmann), Getinger, Domański (81. Maj), Guillaumier (58. Santos), Trąbka, Wołkowicz (58. Hinokio), Szkurin.
Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Marczuk – Esselink, Santos. Widzów 8921