Rozmowa z DOMINIKIEM MARCZUKIEM, piłkarzem Jagielloni Białystok, który przeszedł do klubu z Podlasia ze Stali Rzeszów. Z pomocnikiem „Jagi” rozmawialiśmy po meczu Pucharu Polski z Resovią
PKO BP EKSTRAKLASA, FORTUNA PUCHAR POLSKI
– Zwycięstwo z Resovią nie podlegało dyskusji (3-1). Myślę, że spodziewaliście się takiego scenariusza, iż to spotkanie będzie jednostronnym widowiskiem.
– Tak, spodziewaliśmy się tego, że Resovia się cofnie.
– Przyjechaliśmy do Rzeszowa, żeby wygrać, ale przede wszystkim, aby od początku narzucić swój styl gry i myślę, że było to widać. Graliśmy piłką, tak jak chcemy zawsze grać, czyli otwierać atak od tyłu i kontrolować zawody. Nawet gdy straciliśmy gola, nie było widać w naszym zespole nerwowości. Jak najszybciej chcieliśmy strzelić trzecią bramkę, co się udało, ale także mogliśmy pokusić się o wyższe zwycięstwo.
– Koledzy pytali cię o grę Resovii, z którą rywalizowałeś w poprzednim sezonie w Fortuna I Lidze?
– Nie, pytali się tylko o stan murawy. Boisko było fantastycznie przygotowane. Grałem na tym stadionie 3 lata i bardzo dobrze wspominam obiekt, jak i murawę przy Hetmańskiej.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Resovia przegrała z Jagiellonią i odpadła z Pucharu Polski
Sentyment mam, ale do Stali Rzeszów
– Domniemam, że przyjeżdżałeś tu z dużym sentymentem i odjeżdżasz podwójnie zadowolony, bo strzeloną bramką przypieczętowałeś wasze zwycięstwo.
– Tak, sentyment mam, ale do Stali Rzeszów. Przez 3 lata przychodziłem tutaj codziennie i bardzo dobrze wspominam ten okres. Fajnie było wrócić na ten stadion, będę miło wspominał ten dzień.
– Śledzisz poczynania swojej byłej drużyny?
– Tak, cały czas. Jeśli mam możliwość, staram się oglądać mecze Stali.
– Masz jeszcze kontakt z piłkarzami biało-niebieskich?
– Tak, z wieloma chłopkami utrzymuję kontakty. Wiadomo, że gdy się odchodzi z klubu, to kontakt jest trochę słabszy, ale się nie urywał. Trzymam kciuki za chłopaków i życzę im jak najlepiej.
– W Jagiellonii notujesz kolejny wzrost formy. Strzelasz bramki, jesteś liderem klasyfikacji asyst w ekstraklasie (6 – przyp. red.). Twoje indywidualne rezultaty, to efekt tego, że zostałeś przesunięty z obrony na prawą pomoc?
– Myślę, że tak. Na prawej obronie na pewno nie miałbym takich liczb. Zmiana pozycji dla mnie, moich statystyk, jest z pewnością kluczowa i naprawdę fajnie odnalazłem się na tej pozycji.
– Spodziewałeś się, że w wieku 20 lat wejdziesz do ekstraklasy z takim przytupem?
– Nie skupiałem się na tym, ale na pewno cieszę się, bo w każdym meczu chcę udowadniać, że trener zasłużenie daje mi szansę gry w pierwszym składzie. Na pewno nie myślałem o tym, jak wejdę do ekstraklasy, chciałem to zrobić, jak najlepiej potrafię i zamierzam to kontynuować.
– Jakie cele stawiasz sobie na ten sezon?
– Cel jest taki, by w każdym meczu pomagać drużynie, przyczyniać się do strzelania goli przez mój zespół. Liczy się każdy najbliższy mecz i tylko na tym się skupiam, żeby Jagiellonia wygrywała.
Liczy się wyłącznie kolejny mecz
– Jagiellonia jest wiceliderem ekstraklasy. W szatni pojawiają się już rozmowy, że planem jest zakończyć rozgrywki na podium, a nawet na samym szczycie tabeli?
– Nie, rozmawiamy tylko o najbliższym przeciwniku i sądzę, że to jest kluczowe.
Nie myślimy o tym, na jakim miejscu skończymy tylko, tak jak wspomniałem, liczy się wyłącznie kolejny mecz. Nasza gra wygląda bardzo dobrze, regularnie punktujemy, ale jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy.
– Czego Super Nowości mogą życzyć Dominikowi Marczukowi?
– Przede wszystkim zdrowia i w zasadzie tyle (uśmiech).
– Od siebie dodamy jeszcze kolejnych liczb przy twoim nazwisku.
– Tak, na pewno się przydadzą. Dziękuję bardzo!