Co prawda w spotkaniu reklamowanym jako mecz „o 6 punktów” piłkarze Rafała Ulatowskiego nie zaksięgowali pełnej puli, ale też nie dali się pokonać depczącemu im po piętach Podbeskidziu Bielsko-Biała. Kibice Resovii po raz kolejny zobaczyli dobrze funkcjonującą drużynę, która ponownie dała im nadzieję na wyjście ze strefy spadkowej.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA I LIGA
Resovia pod Klimczokiem zaczęła bardzo źle. Grający z nożem na gardle rywal wręcz rzucił się na przyjezdnych i szybko odniósł z tego korzyść. Piłkę w polu karnym otrzymał Maksymilian Banaszewski, który po krótkim rajdzie wyłożył ją na głowę Lionela Abate, a Kameruńczyk z bliska wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Zegar meczowy wskazywał wówczas 7. minutę, więc przyjezdni musieli się natychmiast otrząsnąć. Zimny prysznic podziałał. Piłkarze Rafała Ulatowskiego ruszyli odważnie do przodu i kilka razy przed zejściem do szatni na przerwę postraszyli miejscową defensywę. Najbliższej wyrównania był Marcin Urynowicz, ale z kilka metrów nie zdołał trafić w bramkę. Po stronie miejscowych ponownie dał o sobie znać Abate, który był najbardziej aktywnym piłkarzem zespołu Dariusza Marca. 23-letni napastnik wygrał pojedynkę na prawym skrzydle, ale jego mocny strzał pod poprzeczkę świetnie obronił Branislav Pindroch, który również po zmianie stron utrzymał rzeszowskich piłkarzy przy życiu.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Stal Rzeszów rozpoczyna wiosnę. Na dzień dobry podejmie kandydata do awansu – Wisłę Kraków
Bramkarz dał impuls
Mecz w pierwszej odsłonie zdecydowanie mógł podobać się kibicom. Gra była otwarta, akcje przeniosły się z jednej bramki pod drugą, a kibice liczyli, że po przerwie zapał obu drużyn nie ustanie. I tak też było. Zawody ponownie przypominały wymianę ciosów, ale kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby nie obroniony rzut karny przez golkipera „Pasiaków”. Słowak stanął na wysokości zadania, gdy z jedenastu metrów strzelał Marco Siverio. Bramkarz gości wyczuł strzał Hiszpana, dając kolegom z zespołu mocny wiatr w żagle. Resovia wykorzystała ten impuls. Najpierw po rzucie rożnym i sprytniej „główce” wyrównał Radosław Kanach, a chwilę później płaskim strzałem z dystansu prowadzenie biało-czerwonym dał jej nowy napastnik – Edvin Muratović, dla którego było to premierowe trafienie. Niestety, rzeszowianie, mimo dobrej gry i kolejnych okazji, nie zdołali utrzymać prowadzenia. Wynik meczu strzałem z powietrza ustalił rezerwowy Maksymilian Sitek. „Pasiaki” w końcówce meczu miały jeszcze dwie wyborne okazje na wygraną, ale najpierw mocny strzał Bartłomieja Wasiluka obronił bramkarz, a próba Adriana Łyszczarza okazała się minimalnie niecelna.
– W pierwszej połowie zagraliśmy za daleko od rywala, mieliśmy głowy spuszczone w dół. Po przerwie zmieniliśmy podejście, zaatakowaliśmy wyżej i myślę, że mecz był dobry do oglądania. Mieliśmy piłkę meczową na dwóch butach, ale przetrwaliśmy też dzięki fenomenalnej interwencji naszego bramkarza – komentował Rafał Ulatowski, trener resoviaków.
– Mecz mógł zakończyć się w dwie strony. Gdyby rzut karny dla Podbeskidzia nie został obroniony przez Pindrocha, byłoby 2-0, i rywal miałby przewagę do końca meczu. Przypominam też, że w doliczonym czasie gry przy wyniku 2-2 mieliśmy kontrę i dobre okazje. To spotkanie mogło skończyć się wynikiem 3-2 dla nas i wówczas byłbym szczęśliwy. Mamy jednak tylko 2 punkty w dwóch meczach, a samymi remisami będzie ciężko się utrzymać – podsumował opiekun biało-czerwonych.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIALA – RESOVIA 2-2 (1-0)
1-0 Abate (7.), 1-1 Kanach (53.), 1-2 Muratowić (57.), 2-2 Sitek (73.)
- PODBESKIDZIE: Procek – Ziółkowski (90. Willmann), Mikołajewski, Jodłowiec (74. Senić), Martinaga, Małachowski, Lusiusz (56. Sitek), Banaszewski, Siverio Toro, Bida (56. Kisiel), Abate
- RESOVIA: Pindroch – Tomal, Adamski, Bukhal, Eizenchart ((46. Lempereur), Mikulec, Wasiluk, Kanach, Mazek (76. Łyszczarz), Urynowicz (46. Ciepiela), Muratović.
- Sędziował Tomasz Marciniak (Płock). Żółte kartki: Bida, Lusiusz, Ziółkowski, Mikołajewski – Muratović, Ciepiela. Widzów 3206.