Z pewnością to nie będą udane święta dla zawodników Resovii. „Pasiaki” zagrały bowiem bardzo słabe spotkanie z Górnikiem Łęczna, a losy meczu zostały przesądzone już w pierwszej połowie, kiedy biało-czerwoni dali sobie wbić aż 3 gole.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA I LIGA
Kibice Resovii dawno nie widzieli tak słabo grającej swojej drużyny. Pierwsza odsłona spotkania obnażyła wszelkie braki zawodników z Wyspiańskiego. Gracze w pasiakach w pierwszych 45 minutach byli tylko tłem dla dobrze dysponowanych rywali, którzy, mimo że nie grali jakiegoś wybitnego spotkania, niemal bez wysiłku zaaplikowali rzeszowianin trzy gole. Zawody dla gospodarzy zaczęły się fatalnie. Nie minęła minuta gry, a kolosalny w skutkach błąd popełnił Radosław Adamski. Kapitan biało-czerwonych jako tzw. ostatni stoper dał zabrać sobie piłkę przy jej wyprowadzaniu, a Marko Roginić, który odebrał mu futbolówkę, w pojedynku sam na sam z Michałem Gliwą nie dał mu szans. Przyjezdni wyraźnie „poczuli krew” i w zasadzie tylko oni prowadzili ataki. 10 minut później było już 2-0 dla gości, a na nieszczęście rzeszowian kolejny spory błąd popełnił inny defensor, Jerzy Tomal, który tak fatalnie interweniował po rzucie rożnym dla rywali, że wbił piłkę do własnej bramki. Resovia nadal nie potrafiła się otrząsnąć. Po strzale Lukasa Klemenza „Pasiaków” jeszcze uratowała poprzeczka, ale w kolejnej groźniej akcji Górnika resoviacy nie mieli nic do powiedzenia. Łęcznianie wymienili kilka podań na połowie gospodarzy, po czym „rozklepali” ich w polu karnym, i za sprawą Kacpra Łukasiaka zdobyli trzecią bramkę.
Resovia w tej części meczu nie oddała ani jednego strzału na bramkę Macieja Gostomskiego. Nic więc dziwnego, że schodzących do szatni piłkarzy żegnały potężne gwizdy.
Była nadzieja
Mimo trzech zmian gra rzeszowian po zmianie połów w zasadzie niewiele się zmieniła. Dla podopiecznych Rafała Ulatowskiego uśmiechnęło się jednak szczęście, po tym, gdy wychodzącego na czystą pozycję Kelechukwu Ibe-Tortiego sfaulował Jakub Bednarczyk, za co obejrzał czerwoną kartkę. Po tym przewinieniu z rzutu wolnego ładną bramkę zdobył Adrian Łyszczarz i gra resoviaków w końcu się ożywiła. Niebawem nadzieję kibicom „pasiaków” dał Radosław Kanach, trafiając do siatki po strzale z dystansu. Niestety, to był ostatni dobry moment ekipy z Wyspiańskiego w tym spotkaniu, i musieli oni pogodzić się z porażką – w pełni zasłużoną porażką.
Resovia się pogubiła
– Trudno myśleć o korzystnym rezultacie skoro w 45 sekundzie meczu traci się bramkę po indywidualnym błędzie, a za 10 minut traci się gola po samobójczym trafieniu. Myślę, że dla wielu osób to zamknęło mecz – ubolewał na pomeczowej konferencji prasowej trener „Pasiaków”, Rafał Ulatowski.
– Coś jest w tej drużynie, że znów potrzebujemy przerwy, żeby wrócić do spotkania, tak jak to było w Niecieczy i tak jak to było dziś w drugiej części meczu do momentu zdobycia naszej drugiej bramki. Po tym golu powinniśmy grać lepiej, a my zupełnie się pogubiliśmy, straciliśmy głowę. Każdy chciał prowadzić piłkę i samemu rozstrzygać losy spotkania kluczowym podaniem – analizował coach biało-czerwonych.
– To duże rozczarowanie, bo czuliśmy, że możemy chociaż zremisować. Jesteśmy w trudnym momencie dla zespołu – stwierdził opiekun Resovii.
RESOVIA – GÓRNIK Łęczna 2-3 (0-3)
0-1 Roginić (1.), 0-2 Tomal (11. – samob.), 0-3 Łukasiak (43.), 1-3 Łyszczarz (67.), 2-3 Kanach (72.)
RESOVIA: Gliwa – Gliwa, Zastavnyj (46. Mazek), Tomal (46. Bąk), Adamski, Osyra (87. Ciepiela), Eizenchart, Łyszczarz, Wasiluk (46. Ibe-Torti), Kanach , Urynowicz (68. Górski) Muratović
GÓRNIK: Gostomski – Bednarczyk , Cisse, Klemenz, Durmus (90. Rojek), Młyński (73. Dziwniel), Deja, Łukasiak (74. Zbozień), Żyra (74. Fazlagić), Gąska (74. Starzyński) Roginić.
Sędziował Piotr Rzucidło (Warszawa). Żółte kartki: Kanach – Roginić. Czerwona kartka Bednarczyk (66. – faul). Widzów 1470