REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

pt. 22 listopada 2024

Zawiedli samych siebie. Porażka Resovii w doliczonym czasie

Resovia po raz kolejny nie udźwignęła ciężaru meczu. Bramkę, która zadecydowała o jej porażce rzeszowianie stracili w doliczonym czasie gry (Fot. Wit Hadło)

– Zawiedliśmy samych siebie – mówił Rafał Ulatowski po swoim debiucie w roli trenera Resovii, która przegrała w pechowych okolicznościach ze Zniczem Pruszków.

FORTUNA I LIGA

– Jak nie umiesz wygrać, to przynajmniej nie przegraj – mówił do dziennikarzy na konferencji prasowej nowy szkoleniowiec Resovii.

Co prawda biało-czerwoni pod batutą Rafała Ulatowskiego byli tego bardzo bliscy. Nie ustrzegli się jednak poważnego błędu tuż przed końcowym gwizdkiem i po raz kolejny opuszczali stadion ze spuszczonymi głowami.

Znicz zaczął ze sporym animuszem

Niewielka grupa kibiców, która w mroźny wieczór przyszła wspierać swoich ulubieńców, poza nielicznymi wyjątkami, nie mogła liczyć na emocje ze strony swoich zawodników. Fani oczekiwali, że ich pupile rzucą się na rywali od pierwszych minut i w każdym aspekcie gry będą „gryźć trawę”. Tak jednak nie było, a Znicz od początku spotkania prezentował się lepiej.

Pruszkowianie zaczęli ze sporym animuszem, choć dość szybko spuścili z tonu i stery przejęła Resovia. Dobre 10 minut w wykonaniu podopiecznych Ulatowskiego mogło zwiastować, że przysłowiowy efekt nowej miotły może zadziałać.

W szeregach gospodarzy dobrze w środku pola wyglądał Adrian Łyszczarz, który nie tracił piłek, potrafił uwolnić się spod krycia, dryblował, czym znacznie wyróżniał się na tle swoich raczej biernych kolegów. Ci nie poszli mu w sukurs, więc niezłe momenty resoviaków prysły niczym bańska mydlana, a Znicz zdominował grę w pierwszych 45 minutach.

Rzeszowianie długo nie potrafili wyjść z własnej połowy, a gdy już to robili, atakowali zbyt małą ilością graczy, nie mają kompletnie pomysłu na przedostanie się w pole karne gości.

Kibice: to będzie cud, jeśli zremisujemy ten mecz

Ekipa Mariusza Misiury grała ładnie dla oka, co doceniali nawet kibice biało-czerwonych.

– To będzie cud, jeśli zremisujemy ten mecz – rzucił ktoś z trybun, mówiąc to głównie ze względu na bierną postawę „Pasiaków”. Znicz bowiem nie stworzył jakiejś klarownej sytuacji.

Apatyczna postawa resoviaków kuła jednak w oczy. Zespół z Wyspiańskiego 22 ustawił się na własnej połowie i czekał na ataki Znicza, nie kwapiąc się zbytnio do odbioru futbolówki.

– Założenia były zupełnie inne – kręcił głową Rafał Ulatowski.

– Za nisko byliśmy ustawieni. Znicz zdominował nas w posiadaniu piłki i przy stałych fragmentach gry. Nie było naszym zamiarem to, żebyśmy bronili się bardzo blisko własnego pola karnego – zdradza Ulatowski.

– Nie wiem, bojaźń czy coś innego. Na pewno nie przestraszyliśmy się przeciwnika, ale jakiś strach nas paraliżował. Nie było sygnału ani ode mnie, ani od kogoś ze sztabu, że mamy grać na przetrwanie – podkreślał Ulatowski.

Fantastyczne bramki po przerwie

Kiedy kibice „Pasiaków” liczyli, że po zmianie stron ich piłkarze wyciągną wnioski po nader słabej połowie, mocno się rozczarowali. To drużyna spod Warszawy ponownie nadawała tempo gry, którym – tak jak w pierwszej odsłonie – dyrygował Japończyk Shuma Nagamatsu.

Rzeszowianie nadal byli bierni w odbiorze piłki, a jakby tego było mało, popełniali katastrofalne błędy. O dziwo najlepszy z resoviaków, Arian Łyszczarz, będąc w narożniku własnej połowy, bezmyślnie zagrał piłkę w swoje pole karne, wprost do Krystiana Tabary, a zawodnik Znicza po przyjęciu uderzył nie do obrony.

– Pracowaliśmy dużo nad defensywą, i trudni mi powiedzieć, czy to był błąd obrony. Jak tu winić linę defensywną, skoro sami podajemy do przeciwnika, który bezpośrednio strzela na bramkę – załamywał się opiekun biało-czerwonych.

Gdy wydawało się, że klęska resoviaków jest nieunikniona, nadzieję w serca kibiców wlał Marcin Urynowicz. Środkowy pomocnik zdecydował się na strzał z około 30 metrów, po czym zdobył fenomenalną bramkę, której nie powstydziłby się żaden piłkarz na świecie. Atomowo uderzona piła wpadła wprost w okienko.

Przeszkodziła czerwona kartka

Mimo kapitalnego gola Resovia nie rzuciła się na rywala. Nadal szwankowała gra w ofensywie, pruszkowianie w dalszym ciągu prezentowali dojrzalszy futbol, jednak w końcówce spotkania rzeszowianie przycisnęli i nic nie zwiastowało, że stracą drugą bramkę.

Niestety, gospodarzom przeszkodziła druga żółta kartka dla Macieja Górskiego, pokazana na 2 minuty przed końcem regulaminowego czasu meczu.

Grający w osłabieniu resoviacy ponownie cofnęli się na własną połowę, gdzie dopuścili się sporego błędu w polu karnym. Wprowadzony chwilę wcześniej na murawę Tymon Proczek w doliczonym czasie gry z bliska ustalił wynik spotkania. Obiektywnie trzeba przyznać, że beniaminek zasłużenie sięgnął po komplet punktów, a rzeszowskich piłkarzy w drodze do szatni żegnały potężne gwizdy i ostre słowa.

 – Nie mam absolutnie nic na swoje usprawiedliwienie, jest mi bardzo przykro – nie obwijał w bawełnę trener Ulatowski.

Rafał Ulatowski: nie chowamy głowy w piasek, winimy tylko siebie

– To są nasze mankamenty, że nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji, jaka nam zagraża w doliczonym czasie, grając w osłabieniu. W dalszym ciągu popełniamy proste błędy w defensywie i to jest skutek miejsca, które zajmujemy w tabeli. Płaczemy po porażce, mamy trudną, podbramkową sytuację, w którą sami wpadliśmy. Schodzimy z przykrą, wstydliwą porażką, ale musimy z tym żyć – komentował załamany szkoleniowiec Resovii, ubolewając nad stratą drugiej bramki.

– W doliczony czasie gry, grając w dziesięciu, nie można dopuścić do strzału przeciwnika, będąc w przewadze liczebnej we własnym polu bramkowym. Sami darujemy bramki przeciwnikom i to się musi zmienić – nie ma wątpliwości coach „Pasiaków”.

 – W kluczowym momentach spotkania straciliśmy takie bramki. To mnie bardzo zaskoczyło. Myślałem, że rozmawiając, pracując, pokazując, ćwicząc, unikniemy tego w czasie meczu. Nie chowamy głowy w piasek, winimy tylko siebie – podsumował załamany Rafał Ulatowski.

Jego nowy zespól przegrał trzeci z rzędu mecz w lidze i nadal traci 4 „oczka” do bezpiecznej strefy.

RESOVIA – ZNICZ Pruszków 1-2 (0-0)

0-1 Tabara (54.), 1-1 Urynowicz (59.), 1-2 Proczek (90+3.)

RESOVIA: Gliwa – Tomal, Adamski, Osyra, Zastawnyj (63. Ibe-Torti), Mikulec, Kanach, Łyszczarz (86. Eizenchart), Urynowicz (90. Bąk), Ciepiela (63. Mazek), Górski

ZNICZ: Mleczko – Juchymowicz, Grudziński, Błyszko, Pomorski, Krocz (46. Tabara), Nowak (90. Cegiełka), Moskwik (71. Wawszczyk), Krajewski (86. Proczek), Nagamatsu, Wójcicki

Sędziował Piotr Szypuła (Bielsko-Biała). Żółte kartki: Górski, Urynowicz, Ibe-Torti – Wawszczyk, Juchymowycz. Czerwona kartka Górski (88. – druga żółta).

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin