Ostatnie dni nie należą do udanych dla siatkarzy Asseco Resovii. Rzeszowianie we wtorek na Podpromiu pożegnali się z rozgrywkami TAURON Pucharu Polski przegrywając w ćwierćfinale z Bogdanką LUK Lublin. Teraz w Olsztynie w meczu PlusLigi ulegli Indykpolowi AZS 1-3, dla którego było to trzecie zwycięstwo z rzędu.
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
– Uważam, że najważniejsza była nasza dobra, zespołowa gra. Byliśmy mocno skoncentrowani na tym meczu. To było nasze trzecie zwycięstwo z rzędu, więc jesteśmy bardzo zadowoleni – mówi Alan Souza, atakujący Indykpolu AZS i dodaje.
– Każdy z chłopaków w naszej drużynie dał z siebie wszystko i bardzo nam pomógł w odniesieniu zwycięstwa. Ta wygrana jest zasługą naszej zespołowej gry. Pokazaliśmy, że mamy kompletną drużynę i każdy kto wszedł na boisko dołożył swoją cegiełkę do zwycięstwa. Uważam, że każdy w naszej drużynie rozegrał dobre spotkanie – mówi Brazylijczyk, którego zespół już w inauguracyjnej partii zasygnalizował, że w Uranii resoviakom będzie bardzo ciężko.
Skuteczny blok
Olsztynianie bardzo dobrze czytali grę rywali czego efektem było aż sześć punktowych bloków przy zaledwie jednym rywali. To spowodowało, że w II secie trener Giampaolo Medei postanowił dokonać zmiany na pozycji rozgrywającego. W miejsce Łukasza Kozuba pojawił się Fabian Drzyzga. Okazało się to dobrym posunięciem, bowiem rzeszowianie przejęli inicjatywę. Zaczęli od prowadzenia 6:3, rywale co prawda za chwilę odpowiedzieli pięcioma punktami z rzędu, ale od połowy seta inicjatywa należała już do gości. Ci raz za razem dawali się rywalom (przyjęcie olsztynian na poziomie 24 proc skuteczności) we znaki zagrywką – 5 asów w tym dwa Fabiana Drzyzgi i zanotowali pięć punktowych bloków, a sami zostali zablokowani już tylko dwa razy.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Były siatkarz Asseco Resovii będzie kandydował na prezydenta
Zaprzepaszczona końcówka
Sporo emocji było w III secie, gdzie gospodarze początkowo utrzymywali 4-5 punktów przewagi. W końcówce to jednak rzeszowianie mieli punkt przewagi. Przy stanie 22:23 gospodarze zdobyli dwa „oczka” z rzędu i mieli piłkę setową. Rywale ją obronili, ale przy kolejnej Karol Kłos zaatakował w aut i to miejscowi wygrywali 2-0. Rozpędzeni olsztynianie poszli za ciosem w czwartej partii już bez większych problemów punktując rywali. Ci dzielnie trzymali się do stanu 16:16, a potem rywale zdobyli pięć punktów z rzędu i było po emocjach.
– Ciężko jest ocenić ten mecz i przyznać, że walczyliśmy na tym samym poziomie od pierwszej do ostatniej piłki, bo tak niestety nie było – mówi Klemen Čebulj, przyjmujący Asseco Resovii.
– Jak już miewaliśmy dobre momenty, to potem nagle przestawaliśmy grać i to było niedobre. Na pewno naszą zmorą były błędy własne, których popełniliśmy w tym meczu za dużo. Najgorsze jest jednak to, że jak już popełniamy te błędy, to nie powinniśmy się nimi tak zrażać, tylko dalej grać i walczyć, nie patrząc na to co było chwilę wcześniej. Naszą największą słabością było to, że nie mogliśmy szybko zapomnieć o błędach, tylko za bardzo je trzymaliśmy w głowie. Zamiast się szybko zresetować i grać dalej, to my nie mogliśmy sobie poradzić z naszymi słabościami – kończy Słoweniec, którego zespół w środę (godz. 18) na Podpromiu czeka pierwszy mecz półfinałowy Pucharu CEV Z Fenerbahce Stambuł.
INDYKPOL AZS Olsztyn – ASSECO RESOVIA Rzeszów 3:1 (25:21, 18:25, 26:24, 25:20)
- AZS: Jankiewicz, Karlitzek 20, Jakubiszak 10, Souza 16, Armoa 11, Sapiński 3 oraz Hawryluk (libero), Siwczyk, Szymandera 5, Tuaniga 1.
Trener: Javier Weber. - RESOVIA: Kozub 1, DeFalco 15, Kłos 5, Boyer 19, Čebulj 18, Mordyl 4 oraz Potera (libero), Bucki 1, Staszewski, Drzyzga 3, Louati.
Trener: Giampaolo Medei. - Sędziowali: W. Głód i M. Twardowski (obaj z Radomia). MVP: Kuba Hawryluk. Widzów: 4046.