Asseco Resovia przegrała z Jastrzębskim Węglem 1-3 i była to już dwunasta porażka wliczając też mecze TAURON Pucharu Polski ekipy z Rzeszowa z rzędu z zespołem ze Śląska. Po raz ostatni resoviacy pokonali Jastrzębski Węgiel przed pięcioma laty.
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
Asseco Resovia jak równy z równym grała przez dwa sety. Później inicjatywa zdecydowanie należała do rywali. . To był bardzo smutny obrazek, szczególnie ten ostatni set – mówi Karol Kłos, środkowy Asseco Resovii. – Nie powinno to tak wyglądać, powinniśmy walczyć do końca. Też jestem trochę wkurzony, zdenerwowany i zdezorientowany. Szkoda, bo po tym drugim dobrym i pierwszym nie najgorszym secie, myślę, że jakbyśmy wykonali pewne elementy troszkę lepiej, to pewnie byśmy się w tym pierwszym secie też cieszyli z wygranej. Szkoda, że to się tak kończy, bo potrafiliśmy gdzieś tam w pewnych momentach walczyć jak równy z równym, ale wtedy kiedy trzeba, to zawodnicy z Jastrzębia nas wypunktowali i to jest przykre – mówi środkowy zespołu z Rzeszowa, który niejako na własne życzenie przegrał III partię, gdzie w końcówce popełniał błędy w ataku, co podcięło nieco skrzydła resoviakom w dalszej części meczu.
Nie ma miejsca na błędy
– Myślę, że przede wszystkim, jeżeli chce się wygrywać, lub chociaż grać na równi z Jastrzębiem, to naprawdę nie ma miejsca na błędy, zwłaszcza na takie bezpośrednie błędy. Trzeba grać odważnie, ale też trzeba wiedzieć w jakich momentach przyszanować piłkę. U nas tego zabrakło i traciliśmy punkty seriami. Potrafimy je zdobywać seriami z zagrywki, ale niestety to nie jest gra, że tylko serw i voley, w innych elementach też trzeba nadążać. Tutaj niestety bezlitośnie Jastrzębie nas wypunktowało – mówi środkowy Asseco Resovii. W ekipie gospodarzy w niedzielnym meczu zadebiutował Jakub Lewandowski. – Mega fajne emocje, jestem podekscytowany tym, że trener mi zaufał i wpuścił na boisko. Z tego się cieszę. Myślę, że jakoś w miarę dobrze wykorzystałem tę szansę. Miejmy nadzieję, że będę mógł w przyszłości pomóc chłopakom jeszcze bardziej – mówi środkowy zespołu z Rzeszowa, który po serii trzech wygranych z rzędu, teraz ma na koncie z kolei dwie porażki . – W meczu z Jastrzębiem widać było, że troszeczkę wszystko z nas opadło. Może nie potrafiliśmy wzbudzić pozytywnych emocji, żeby się nakręcić. Ciężko powiedzieć, wydaje mi się, że będzie to materiał przemyśleń i rozmowy między sobą – uważa Lewandowski.
Szwankował kontratak
W niedzielnym meczu w dłuższym wymiarze czasu na boisku zagrał Fabian Drzyzga, który ostatnio miał problemy zdrowotne (uraz kolana). Jego wejście w IV secie nie odmieniło losów meczu. – W tym ostatnim secie, kiedy wszedłem, to już był taki wynik, że myślę, że Jastrzębie już miało luźną rękę. Pokazali to w polu serwisowym, a dla nas ta gra już się skończyła. Siadło nam przyjęcie, ale to nie jest tak, że to wina tylko złego przyjęcia, bo potem też zaczęliśmy popełniać błędy w ataku i graliśmy już bez głowy – mówi Fabian Drzyzga, rozgrywający Asseco Resovii. Na pytanie w czym szukać przyczyn tej porażki odpowiada.
.- Myślę, że może gdzieś tam u nas kontratak szwankował. Wydaje mi się, że nieźle broniliśmy, nieźle dotykaliśmy ich blokiem, ale w tych pierwszych trzech setach, kontratak nie był na tym najwyższym poziomie. Wiadomo, że kontratak nie dosyć, że nakręca drużynę, to też daje takiego fajnego wiatru i tę drużynę przeciwną demotywuje. Niestety, jak się nie wykorzystuje kontrataków, to działa to wtedy w drugą stroną i tę drużynę, która ich nie kończy, zaczyna demotywować. Myślę więc, że nad tym warto popracować – stwierdza Fabian Drzyzga.
Bardzo dobre nastroje, co zrozumiałe były w ekipie z Jastrzębia. – Uważam, że pierwszego seta trzymaliśmy mecz pod kontrolą i wygraliśmy my go – analizuje Jurij Gladyr, środkowy Asseco Resovii. – Od połowy drugiego Resovia weszła na lepsze obroty i generalnie ten mecz nabrał barw i zaczął być bardziej intensywny. Zrobiła się taka przepychanka punkt za punkt i dobre granie. Oczywiście wiedzieliśmy nie od dziś, że zespół z Rzeszowa dysponuje wieloma zawodnikami, którzy mogą serwować na niesamowitym poziomie i dziś po raz kolejny to potwierdzili, robiąc nam kłopoty w przyjęciu. Ale i tak chłopaki sobie bardzo dobrze poradzili, że nawet Ben Toniutti mógł mieć komfort i rozgrywać dużo piłek przez środek, lub na pojedynczy blok. Przede wszystkim nie patrzymy na to, które mamy miejsce, nie skupiamy się na pierwszym miejscu, chodziło nam o to, żeby z meczu na mecz polepszać swoją grę. Wiemy, że teraz, w tym okresie, może nie gramy swojej, rewelacyjnej siatkówki, to nie jest może nasze maksimum, bo tych meczów jest naprawdę tyle, że to jakoś wszystko gorzej wygląda. Naprawdę jest bardzo ciężko złapać koncentrację kiedy gra się co trzy dni i nie ważne, jaki jest przeciwnik. Oczywiście są troszeczkę większe emocje kiedy się gra z czubem tabeli. Udało się nam wygrać tutaj na tym ciężkim terenie. Kibice jak zawsze na Podpromiu dopisali i super się tu gra. Wywozimy 3 punkty z Rzeszowa to się liczy – mówi środkowy Jastrzębskiego Węgla, a przyjmujący Rafał Szymura dodaje.
Pojedynek wagi ciężkiej
– To był pojedynek wagi ciężkiej. Przyjeżdżając tu, zawsze zespół z Rzeszowa stawia na mocną zagrywkę. My dzisiaj mieliśmy swoje problemy w przyjęciu, ale włączyliśmy swoją grę na trudnych piłkach i staraliśmy się wykorzystać element, niż tylko mocny atak. Myślę, że to na pewno zaprocentowało w dalszej części meczu, bo chłopaki byli sfrustrowani tym, że co chwile nabijamy piłkę, albo nie popełniamy błędów. Fajnie, że wygraliśmy na takim ciężkim terenie. Drużyna z Rzeszowa jest naprawdę w dobrej formie, prezentuje się też bardzo przyzwoicie, dlatego cieszymy się, że ten wygrany za trzy punkty mecz jest po naszej stronie – kończy przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Wielkie „UFF!”, a teraz poprzeczka idzie wysoko w górę
Asseco Resovia – Jastrzębski Węgiel 1-3 (21:25, 25:22, 21:25, 14:25)
Asseco Resovia: Kozub 1, Louati 11, Kłos 8, Boyer 23, DeFalco 15, Mordyl 1 oraz Potera (libero), Bucki, Wróbel, Drzyzga, Lewandowski 3, Staszewski.
Jastrzębski Węgiel: Toniutti 2, Fornal 14, Huber 16, Patry 15, Szymura 13, Gladyr 11 oraz Popiwczak (libero), Sclater.
Sędziowali: P. Burkiewicz i M. Kolendowski. MVP: Norbert Huber. Widzów: 4300.