Rozmowa z FABIANEM DRZYZGĄ, rozgrywającym Asseco Resovii Rzeszów
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
– Smutne pożegnanie z kibicami i rzeszowską halą. O wyniku meczu znów zdecydowały końcówki setów, w których prowadziliście m.in. 22:19, a mimo to dwa pierwsze przegrane na przewagi…
– Myślę, że pierwsze dwa sety wyglądały nieźle. Była walka, graliśmy nieźle i momentami kontrolowaliśmy spotkanie i mieliśmy przewagi. Niestety straciliśmy to, co szczególnie było widać w końcówce pierwszego seta, gdzie mieliśmy piłki setowe. Na pewno opłaciło się ryzyko na zagrywce chłopaków z Warszawy, bo trafili. W drugim secie też mieliśmy przewagę, chyba nawet trochę bliżej końca tego seta. Nie ma co ukrywać, że tam istotny był też błąd sędziego, zmniejszył tę naszą przewagę. Mogła być większa, a my mogliśmy złapać wiatr w żagle. Później znów końcówka seta, gdzie dwa razy nas zablokowali. Potem myślę, że już po prostu nas złamali i niestety, chociaż to nie powinno się wydarzyć, nasza wiara i entuzjazm, że możemy to wygrać opadła. Dobra gra Warszawy nie dała nam się z tego już odbudować.
– Przegranym pierwszym meczem oddalacie się od Ligi Mistrzów i brązowego medalu…
– Zdecydowanie. Teraz Warszawa zagra u siebie a wygrać z nimi na pewno będzie trudno. Wierzę w to, że da się to zrobić, ale nie będzie to łatwe. Mam nadzieję, bo fizyki i umiejętności nam nie brakuje. Teraz po raz kolejny trzeba jak najszybciej wyrzucić to spotkanie z głowy i nastawić się na to, że da się wygrać. Jeżeli chociaż na ułamek sekundy pojawi się w głowie myśl, że się nie da, to niestety, ale nie mamy po co jechać, że tak powiem. Na pewno entuzjazm i wiara w wygraną będzie teraz u Warszawy większa niż u nas.
– Dla pana na pewno był to w jakiś sposób specjalny mecz, bo pożegnalny z tutejszą publicznością…
– Tym bardziej chciałem wygrać. Jednak tym bardziej chcę pożegnać się z klubem i później gdzieś na mieście z kibicami mając ten brązowy medal. Byłoby to zwieńczenie tych lat. W tym sezonie Puchar CEV i brązowy medal można by odbierać dość pozytywnie. Moja misja tutaj się kończy. Życzę temu klubowi jak najlepiej, żeby był teraz w każdym finale, wszystkich rozgrywek, w których będzie brał udział. Ja dałem z siebie wszystko, co miałem i Rzeszów zawsze będzie mi bliski jako klub i miasto. Szkoda, że akurat tak się żegnam, ale jak wiadomo, jeden mecz nie decyduje o wszystkim. Mam nadzieję więc, że moja osoba będzie pozytywnie odbierana w pamięci.
– Raz już żegnał się pan z Rzeszowem, jednak wrócił znów do klubu na ładnych parę lat…
– Zgadza się. Czuję się dobrze i jeszcze stary nie jestem, ale na pewno każdy rok przybliża mnie do końca kariery. Nie wiem jednak, czy trzy razy wchodzi się do tej samej rzeki. To po pierwsze nie są moje decyzje, ale ja to wszystko rozumiem, bo to jest normalna rzecz. Kiedyś ktoś mnie chciał, a teraz ma inny pomysł na drużynę. To jest normalne i ja może nie tyle, że jestem z tym pogodzony, co staram się być fair. Wobec mnie też wszyscy zachowywali się fair i z szacunkiem, za co najbardziej chciałbym podziękować klubowi. Nic nie było trzymane w tajemnicy, ani nie było głupich gierek, tylko wszystko było powiedziane wprost i szybko. Do nikogo nie żywię urazy, wręcz przeciwnie, ten klub dał mi najwięcej w mojej karierze. Zawsze będę trzymać kciuki za Asseco Resovię, niezależnie od tego gdzie ja będę grał. A jeśli nie będę grał, to po pierwsze będę mieszkał w Rzeszowie, a po drugie nadal będę trzymał kciuki za ten klub.
– Przez te cztery ostatnie lata w klubie wydarzyło się wiele, czy jest jednak coś, co najbardziej zostanie panu w pamięci?
– Myślę, że emocje będą takie mieszane, ale nie chodzi o to, że złe. Po prostu taki jest sport i na pewno będę pamiętał zarówno te lepsze, budujące chwile, jak i te słabsze monety. Wiem po co tutaj przychodziłem, w jakim momencie był klub i jaką miałem misję podaną na rozmowach między prezesami. Starałem się to zrobić. Oczywiście gdyby teraz było to czwarte miejsce, to nie będzie to żaden sukces, ale przez te lata utrzymujemy się w czubie. Mam nadzieję, że Resovia wciąż będzie pięła się w górę, bo na to zasługuje. Myślę, że na pewno zapamiętam Puchar CEV, zdobyty pierwszy raz w historii. Wygrany europejski puchar na pewno będzie gdzieś na przedzie tych wszystkich wspomnień.
PRZECZYTAJ TEŻ: REKORDOWE FREKWENCJE. Czy Euroliga ma szansę zawitać na Podkarpacie (WIDEO, ZDJĘCIA)